Policja szuka mężczyzny, który zastrzelił w Szklarskiej Porębie oswojonego jelenia Bartka.
Mieszkańcy są zdruzgotani.
Sprawa zastrzelonego jelenia Bartka budzi ogromne poruszenie nie tylko w Szklarskiej Porębie.
Jeleń Bartek był atrakcją miasta pod Szrenicą. Nie bał się ludzi. Podchodził pod domostwa. Był oswojonym przyjacielem lokalnej społeczności.
Mieszkańcy: Jesteśmy zdruzgotani
Bartek urodził się niedaleko zabudowań i zupełnie nie bał się ludzi. Od lat był ulubieńcem mieszkańców Szklarskiej Poręby oraz oczywiście turystów.
– Pozwalał się głaskać i karmić z ręki. Wchodził czasem do ogrodów, podjadał kwiatki i jabłka, ale nikt nie miał z tym problemu, bo to był „nasz” Bartek. Znali go tu wszyscy i nie ma chyba mieszkańca Szklarskiej Poręby, który nie ma w swojej komórce choćby jednego zdjęcia tego pięknego, majestatycznego zwierzęcia – powiedział Robert Kotecki, radny ze Szklarskiej Poręby.
– Jesteśmy zdruzgotani. Nie tylko dzieci, ale także dorośli: i kobiety, i mężczyźni. Bartek był dorodny i w pełni sił, miał dopiero siedem albo osiem lat. Trudno zrozumieć, dlaczego ktoś strzelił do zwierzęcia, które pozwalało do siebie podejść tak blisko – powiedział Kotecki.
Świadek: To było blisko moich okien
Bartek został zastrzelony w niedzielę 17 grudnia pół godziny przed północą. Stało się to bardzo blisko zabudowań, w których mieszka rodzina z dziećmi.
– Gdy usłyszałem strzał i wybiegłem z domu, zobaczyłem mężczyznę, a świetle jego latarki stojącego wśród drzew jelenia, którego – już martwego – znalazłem nazajutrz rano zaledwie kilkadziesiąt metrów od mojego domu. Wtedy, w nocy, człowiek, który oddał strzał, powiedział mi, że poluje na dziki i ma do tego prawo, bo jest myśliwym, a polowanie zostało zgłoszone. Po krótkiej wymianie zdań odszedł. Jeszcze tej nocy próbowałem powiadomić o strzale policję, ale usłyszałem, że sprawą powinien zająć się Polski Związek Łowiecki – opowiada mieszkaniec Szklarskiej Poręby, który prosi, by nie podawać jego danych.
Gdy rano, w poniedziałek 18 grudnia, znalazł ciało jelenia, znów zgłosił sprawę policji i zawiadomił leśniczego.
Prezeska Fundacji „Niech Żyją!”: Policja próbowała mnie odesłać do PZŁ
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła także prezeska Fundacji „Niech żyją!”, Izabela Kadłucka. Wnioskowała m.in. o dowód z zeznań świadków, wykonanie analizy balistycznej i przeprowadzenie sekcji zwłok zwierzęcia przez biegłego sądowego.
– W rozmowie ze strażnikiem łowieckim dowiedziałam się, że myśliwi odcięli już zwierzęciu głowę i zamierzają ją gotować – informuje Izabela Kadłucka, prezeska Fundacji „Niech Żyją!” – Gdy zapytałam z jakiego powodu, skoro ciało zwierzęcia jest dowodem w sprawie, myśliwy odpowiedział, że inaczej sczernieje, trofeum musi być spreparowane i że tak się postępuje z głową z polowania. Gdy usłyszał, że nie jest „głowa z polowania”, tylko dowód w sprawie i że musi go zbadać biegły sądowy, odpowiedział, że „w głowie przecież nic nie ma”.
W zdaniu „w głowie nic nie ma” prawdopodobnie chodziło o to, że kula jej nie przeszyła. Weszła w ciało jelenia w okolicy obojczyka, zniszczyła płuco i żołądek. Piszemy „prawdopodobnie”, bo strażnik łowiecki, z którym rozmawiano, nie miał zbyt wiele do powiedzenia.
– Nie wiadomo, czy sprawca był myśliwym, czy kłusownikiem, ale potępiamy ten bestialski czyn, niezależnie od tego, kto go dokonał. Zawiadomiliśmy o tym zdarzeniu rzecznika dyscyplinarnego, liczymy też na daleko idące konsekwencje prawne wobec sprawcy – powiedział tylko. Nie chciał się przedstawić.
– Nie wiem jaką wiedzę mają myśliwi, ale z pewnością mniejszą niż biegli sądowi, więc nie powinni samodzielnie oceniać którą część ciała mogą odciąć zwierzęciu, które jest dowodem w sprawie – nie ma wątpliwości Izabela Kadłucka.
Uważa też, że policja początkowo zlekceważyła sprawę.
– Nawet policjant przyjmujący zawiadomienie zapytał mnie, czy to na pewno sprawa dla prokuratury, a nie PZŁ. Czy PZŁ jest powołany do ścigania przestępstw? To pokazuje, jaka jest mentalność w sprawie przestępstw dotyczących myśliwych. Myśliwi nie powinni prowadzić postępowań dotyczących innych myśliwych.
Prezeska Fundacji „Niech żyją!” zwraca uwagę na następujące elementy sprawy:
- Zwierzę zostało zabite kilkadziesiąt metrów od zabudowań, co pokazuje, że polowanie odbyło się bez zachowania wymaganych przepisami prawa środków bezpieczeństwa i zasad ostrożności, a przez to naraziło mieszkańców Szklarskiej Poręby na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- Bartek został zastrzelony o zmroku, a w nocy nie wolno polować na jelenie. Dopuszczane jest tylko polowanie na dziki.
- Z bliskiej odległości zostało zastrzelono zwierzę, które było oswojone i ufało ludziom.
Policja: Szukamy sprawcy
– Analizujemy zeznania świadków i nagrania kamer monitoringu w pobliżu miejsca zdarzenia – powiedziała Edyta Bagrowska, oficerka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze. – Ciało zwierzęcia zostało przekazane do laboratorium.
Gdy policja zatrzyma sprawcę, prawdopodobnie postawi mu m.in. zarzut z art. 35, paragraf 1 Ustawy o Ochronie Zwierząt: „Kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 wyłączenia zakazu zabijania zwierząt, zakaz znęcania się nad zwierzętami ust. 1, art. 33 zasady uśmiercania zwierząt lub art. 34 uśmiercanie zwierząt w ubojni ust. 1–4 podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Sprawca złamał też prawo łowieckie, które zabrania strzelania do zwierzyny w odległości mniejszej niż 150 m oraz polowania na jelenie po zapadnięciu zmroku.
(UMW)