Prezydenci 12 największych miast apelują do rządu o zaprzestanie niszczenia polskiej edukacji.
Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawa, Wrocław – prezydenci tych metropolii zajęli wspólne stanowisko w sprawie wynagradzania nauczycieli.
– Sytuacja jest bardzo poważna, dlatego w imieniu Unii Metropolii Polskich apelujemy do rządu o dialog z samorządami na temat przyszłości polskiej oświaty. Ubolewamy nad tym, że do tej pory rząd nie podjął rozmowy o wyzwaniach, które przed nami stoją. Rząd próbuje koszty przerzucić na barki samorządów. Na to absolutnie nie może być zgody – mówi Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.
– Jako prezydenci dwunastu największych miast Unii Metropolii Polskich, podjęliśmy wspólne stanowisko dotyczące płac nauczycieli. Uważamy, że nauczyciele powinni zarabiać godnie. Chcemy zapytać panią minister, co mamy powiedzieć uczniom, którzy będą w zdublowanych rocznikach, którzy będą drżeć na myśl o tym, żeby dostać się do wybranej szkoły, a później będą uczyć się do godziny 18.00. Z każdym rokiem dokładamy coraz więcej do oświaty. W Białymstoku rok 2017 to 210 mln zł, a rok 2018 – już 231 mln zł – dodaje Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Obecna napięta sytuacja, której konsekwencją będzie ogólnopolski strajk 8 kwietnia, wymaga konkretnych pozytywnych propozycji skierowanych do nauczycieli ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej. Prezydenci miast, które są największymi ośrodkami edukacyjnymi w Polsce, są zaniepokojeni obecną sytuacją i brakiem realnych rozwiązań ze strony rządu.
Coraz trudniejsza sytuacja nauczycieli
Nauczyciele to w większości również mieszkańcy i samorządowcy widzą ich trudną sytuację materialną w szerszym spektrum. Pogarsza się relacja wysokości wynagrodzeń nauczycielskich w stosunku do płac w innych sektorach gospodarki. Zmiany w prawie oświatowym wydłużyły również ścieżkę awansu zawodowego, co wiąże się z późniejszym osiąganiem wyższych gratyfikacji finansowych przez nauczycieli.
Niepokój budzą wielokrotnie pojawiające się w mediach wypowiedzi minister edukacji na temat podwyżek dla nauczycieli, składowych części ich wynagrodzenia oraz odpowiedzialności za ustalanie podstawy wynagrodzenia. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że podstawowym składnikiem wynagrodzenia jest płaca zasadnicza, którą powinien nauczycielom zagwarantować rząd.
Biorąc pod uwagę słuszne postulaty środowisk oświatowych, samorządowcy zwracają uwagę, że dotychczas proponowane przez MEN rozwiązania nie gwarantują poprawy sytuacji materialnej nauczycieli, a w konsekwencji powodować będą dalsze pogłębienie deficytu kadry pedagogicznej – już dzisiaj odczuwalnego szczególnie w dużych miastach. W Warszawie, we wrześniu ubiegłego roku brakowało 1,6 tys. nauczycieli w szkołach i przedszkolach.
– Minister Anna Zalewska doprowadziła do bezprecedensowego kryzysu w polskiej oświacie. Musi zakończyć swój monolog i rozpocząć rzetelną współpracę. Samorządy mówią stop niszczeniu edukacji oraz obniżaniu prestiżu zawodu nauczyciela. Rząd musi płacić w 100 procentach za realizację swoich pomysłów i nie obarczać kosztami samorządów – mówi Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska. – Wiele mówi się o wynagrodzeniach nauczycieli, podaje się liczby, nawet niektórzy mówią, że nauczyciel zarabia niewiele mniej niż polski parlamentarzysta. Przywiozłem pasek wynagrodzenia nauczyciela z kilkoletnim stażem pracy, wyższym wykształceniem i pracuje w jednej z łódzkich szkół. Jego wynagrodzenie to 2000 złotych netto z dodatkami, za które płaci samorząd, z dodatkiem motywacyjnym, za wychowawstwo i stażowym. W imieniu wszystkich samorządów apelujemy, że jeszcze można uchronić szkołę i dzieci przed planowanym strajkiem. Czy nauczyciel, który uczy i bierze odpowiedzialność za nasze dzieci ma tyle zarabiać? Jako samorządowcy robimy wszystko, aby te pensje były wyższe. Ale zgodnie z prawem i zgodnie z zasadami za całą wypłatę zasadniczą odpowiedzialność bierze MEN. Apelujemy – usiądźcie do stołu i potraktujcie nauczycieli poważnie – dodaje Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi.
Koszty oświaty na barkach samorządów, czyli mieszkańców
Samorządy terytorialne borykają się z problemem niewystarczającego finansowania zadań oświatowych z budżetu państwa. Subwencja oświatowa nie pokrywa nawet podstawowych kosztów funkcjonowania szkół, a w większości samorządów nie wystarcza na wynagrodzenia i pochodne dla pracowników sektora oświaty.
– Oświata to jedno z najważniejszych powinności państwa wobec obywateli. Powinności realizowanych za pośrednictwem samorządów, ale ta powinność musi mieć kotwicę finansową w budżecie państwa. Subwencja oświatowa, którą otrzymujemy na realizację tych zadań, jest dalece niewystarczająca. Wystarczy pokazać chociażby na przykładzie Lublina. Ostatnie trzy lata to prawie podwojenie się wydatków w stosunku do subwencji. Gdyby miasto nie wykładało własnych środków, odejmowanych z remontów i innych zadań, to mielibyśmy katastrofalną zapaść finansową w oświacie. Apelujemy, by pani minister Zalewska i rząd chciał z nami rozmawiać i uzgadniać współfinansowanie tych zadań, które wiążą się z edukacją naszych dzieci. Reprezentuję Unię Metropolii w komisji rządu i samorządu i mogę powiedzieć, że do dialogu w ostatnich latach nie doszło – podkreśla Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Przykładowo, Warszawa w tym roku do wynagrodzeń nauczycieli będzie musiała dołożyć z własnego budżetu 810 mln zł. W tym roku stolica wyda na edukację 4,9 mld zł, w tym subwencja to zaledwie 1,9 mld zł. Do każdej złotówki z MEN, Warszawa dokłada własną. W odniesieniu do opieki przedszkolnej wsparcie z budżetu państwa jest szczególnie niewielkie w stosunku do ponoszonych kosztów. Już obecnie Gmina Miejska Kraków do realizacji wszystkich zadań oświatowych dopłaca ponad 40%, a do zadań objętych subwencją w 2018 r. dopłata wyniosła 32,06%. W Krakowie w 2018 r. subwencja oświatowa na realizację zadań objętych subwencją wyniosła 802,3 mln zł, a wydatki na wynagrodzenia i pochodne dla wszystkich pracowników zatrudnionych w samorządowych jednostkach oświatowych objętych subwencją wyniosły 802,5 mln zł.
Wszyscy odczuwamy skutki „deformy”
Ostatnie trzy lata to okres istotnych zmian w obszarze oświaty związanych z likwidacją gimnazjów, wydłużeniem nauki w szkołach podstawowych i w konsekwencji, podwójnym rocznikiem uczniów od września tego roku w szkołach ponadpodstawowych. Duże polskie miasta, zrzeszone w Unii Metropolii Polskich, odczuwają te skutki w dotkliwy sposób, między innym dlatego, że na poziomie szkolnictwa ponadpodstawowego oferują usługi oświatowe w skali aglomeracyjnej i regionalnej, przeznaczone dla uczniów z okolicznych gmin. To dodatkowe koszty dla samorządów, a subwencja oświatowa jest w tym zakresie niewystarczająca. Dla absolwentów podstawówek i gimnazjów Warszawa przygotuje 43 tys. miejsc w swoich szkołach, zamiast 19 tys. Jak do tej pory rząd nie pomógł finansowo rozwiązać problemu, który sam wywołał. Stolica wydała już ponad 50 mln zł na dostosowanie szkół do zmian, otrzymując z MEN zaledwie 3,5 mln zł.
(UMW)