Karolina Kluszczyńska druga w Pucharze Świata WingFoil.
Utytułowana windsurferka w klasie RS:X, po krótkiej przerwie z przytupem powróciła na deskę, nie tylko debiutując w nowej, rozwijającej się klasie, ale również zdobywając srebrny medal Pucharu Świata w Abu Dhabi. Po regatach Polski Związek Żeglarski rozmawiał ze znaną w środowisku żeglarskim Kari o przygotowaniach, refleksjach i następnych celach.
Twój pierwszy start w międzynarodowych zawodach i od razu podium! Zaskoczenie?
Tak, tym bardziej, że jechałam do Abu Dhabi przede wszystkim po to, by sprawdzić w jakim aktualnie jestem miejscu, jeśli chodzi o pływanie na WingFoilu. Jestem szczęśliwa, że udało się zdobyć drugie miejsce, ale widzę, ile jeszcze pracy przede mną. Zaczęłam pływać w zeszłą zimę, czyli rok temu z małym haczykiem. W okolicy kwietnia zaczęłam trenować bardziej intensywnie. Nie mam dużego doświadczenia, najwięcej trenowałam w wakacje, potem od listopada przez dwa miesiące pływałam na Lanzarote. Treningi łączyłam z pracą, ale starałam się codziennie być na wodzie. Jestem samoukiem, uczyłam się wszystkiego metodą prób i błędów. Najbardziej wspierał mnie mąż, kibicował, motywował i mówił, że warto to robić. Powtarzał żebym dała sobie kilka miesięcy na treningi, ciężko je przepracowała i sprawdziła swoje umiejętności na regatach. Start w Pucharze Świata w Abu Dhabi był zatem sprawdzianem i weryfikacją umiejętności, które nabyłam przez ten czas.
Powiedziałaś, że jeszcze sporo pracy przed Tobą. Gdzie zatem są rezerwy, co w Twoim pływaniu wymaga poprawy?
Muszę się obyć ze sprzętem, by wiedzieć jakiego sprzętu używać do jakich warunków. Wiem, że to kuleje. W rywalizacji na WingFoilu można zmieniać sprzęt, a prawidłowe rozpracowanie tego, naprawdę daje dużo korzyści. Jeśli chodzi o technikę, byłam świadoma, że brakuje mi techniki zwrotów, pracy nogami. To jest do poprawy. Muszę też popracować nad zwrotami, nad rufami szczególnie, bo one nie „siedzą” oraz nad pływaniem na switchu (żeglowanie z prawą ręką i lewą nogą z przodu, czyli odwrotnie niż zazwyczaj – przyp.red), który przydaje się na krótkich odcinkach.
To teraz o weryfikacji pozytywnej, czyli co zagrało najlepiej podczas regat?
Jestem dumna z faktu, że byłam w stanie cały wyścig foilować, bez zatapiania się, bez stawania na bojach, na zwrotach. To był duży atut! Wiedziałam też, że w racingu, w strategii na wyścig, w elementach, które miałam w windsurfingu, będę najmocniejsza. I to się potwierdziło.
Wspomniany przez Ciebie sprawdzian, zdany na piątkę! Jak przebiegały te regaty?
Głownie rywalizowałam z zawodniczkami z pierwszej trójki, czyli Czeszką Paulą Novotną i Francuzką Orane Ceris. Obie ścigały się w zeszłym roku w Pucharach Świata. Zacięcie walczyłam z Paulą, która do tej pory niejednokrotnie pokazała swoją formę i doświadczenie. Cieszę się, że byłam w stanie deptać jej po piętach i przede wszystkim z nią wygrywać. Czasami traciłam, głównie przez głupie błędy, które po prostu muszę jak najszybciej wyeliminować. Paula czuła mój oddech na plecach, a to napawa mnie determinacją, by walczyć w tym sezonie o najwyższe trofea. Podczas czterodniowych regat, tylko niedziela, czyli dzień finałowy był bezwietrzny. Do Abu Dhabi przyjechałam wcześniej, by sprawdzić akwen. Cały tydzień były idealne warunki do pływania, około 10-13 węzłów, które są określane jako słabe warunki do rywalizacji na wingfoilu.
Co Ci się najbardziej podoba w WingFoilu?
To, że jest bardziej kompatybilny niż iQFoil. To nie jest jeszcze dyscyplina olimpijska, więc regaty mają troszeczkę innych klimat, odbywają się w luźniejszej atmosferze. Po olimpijskim sporcie, ciekawie jest przeżyć takie doświadczenie. Jestem nauczona, że przyjeżdżając na regaty jestem maksymalnie przygotowana, a tutaj jednak zawodnicy mają trochę luźniejsze podejście, które mi się podoba. Tu deska i tam deska, a żagiel zmieniłam na winga.
Czym charakteryzują się regaty na WingFoilu?
Regaty, w których brałam udział, organizowane przez WingFoil Racing, to typowe ściganie. Wyścigi pod wiatr i z wiatrem, wyścigi slalomowe, ale też łączone. Start pod wiatr, start na reachingu (start na półwietrze do slalomu – przyp. red.). Zazwyczaj mamy od sześciu do ośmiu wyścigów dziennie, w zależności od wiatru. Schodzimy na wodę na dwie sesje – rano odbywają się cztery wyścigi, przerwa i cztery wyścigi popołudniowe. Jest to naprawdę dobrze zorganizowane i przeprowadzone. Mamy sprzęt przy plaży, więc jesteśmy w stanie spłynąć na przerwę zjeść lunch, odsapnąć i wrócić do rywalizacji.
Jest coś, co szczególnie dodało Ci skrzydeł?
Udało się nawiązać współpracę z włoską firmą – Zaoli, która produkuje żagle do klasy 420. W lutym brałam udział w klinikach we Włoszech. Wspiera mnie również firma Chubanga, produkująca folie, między innymi też do kite’a olimpijskiego. Nie wiem jak to się stało, jak się udało to wszystko związać, ale czasami tak to się dzieje, że się udaje. Szczęście się uśmiecha!
Jakie masz dalsze plany i cele w tej klasie?
Najbliższe regaty to mistrzostwa Europy w Atenach, które odbędą się pod koniec kwietnia, potem kolejne przystanki Pucharu Świata: nad Gardą, zawody w Szwajcarii, Sardynia w październiku, możliwe, że start w Chinach w listopadzie i zwieńczenie roku – Brazylia. Chciałabym zaliczyć cały tour, aby być liczona w klasyfikacji końcowej do tytułu mistrza świata. To są główne plany na ten rok. W Polsce zależy mi, aby wystartować w regatach, jeśli nie będzie to kolidować ze startami międzynarodowymi. Główny cel to oczywiście wygrana w regatach rangi Pucharu Świata i obiecuję, że zrobię wszystko, by stanąć na najwyższym stopniu podium! Chciałabym także zakwalifikować się do World Beach Games – są to małe igrzyska sportów plażowych. Odbędą się w sierpniu na Bali, a kwalifikacjami są ME w Atenach i przystanek PŚ na Gardzie.
Zatem trzymamy kciuki!
Dziękuję wszystkim, od których dostałam słowo wsparcia – ze świata windsurfingu i wingfoila, od zawodników, przyjaciół, trenerów. Dziękuje wszystkim! Za każdym razem robiło mi się niezmiernie miło, co dawało mi dodatkową siłę, by przywieźć mój pierwszy medal Pucharu Świata w tej klasie. Ogromne podziękowania także dla moich partnerów: Zaoli Sails i Chubanga oraz dla Polskiego Związku Żeglarskiego oraz Polskiego Stowarzyszenia Klasy WingFoil za rozwój tej dyscypliny w Polsce. Wszystko idzie w dobrym kierunku, by stworzyć w szczególności młody team zawodników, którzy widzą w tym swoją przyszłość. To naprawdę genialny sposób na rywalizację i świetna dyscyplina sportowa.
(PZŻ)