Świetne przejazdy naszych slalomistów podczas PŚ w Pau. Wygrane kwalifikacje, dwa finały i o krok od podium.
Ogromny apetyt na medal rozbudził wśród swoich kibiców Kacper Sztuba, nasz kanadyjkarz startujący podczas Pucharu Świata we francuskim Pau. Polak wygrał kwalifikacje, jednak w wyścigu finałowym zajął ósme miejsce. Tę samą lokatę w finale zawodów K-1 wywalczył Mateusz Polaczyk, który był też o krok od podium w time trialu w kayak crossie.
W tym roku nasi slalomiści wystartowali już w mistrzostwach Europy oraz Pucharze Świata w La Seu d’Urgell. Mimo że zanotowali dobre przejazdy, medali nie wywalczyli. Wysoką formę potwierdzili liderzy naszych kadr, czyli Mateusz Polaczyk (K-1) i Kacper Sztuba (C-1), którzy notowali miejsca w finałach (lub w przypadku Polaczyka bardzo bliskie finału PŚ) i wiedzieli, co poprawić, by zdobywać medale.
Kolejny Puchar Świata, tym razem we francuskim Pau, gdzie tor slalomowy biało-czerwoni znają doskonale, rozpoczął się tradycyjnie od rywalizacji kajakowej. Dobra informacja była taka, że do kadry po problemach zdrowotnych wróciła Klaudia Zwolińska. Nasza jedyna reprezentantka w K-1 w Pau (Dominika Brzeska i Hanna Danek szykują się do imprez U-23) w eliminacjach zajęła 21. miejsce i nie zdołała awansować do finału.
Dużo lepiej popłynął natomiast Mateusz Polaczyk, który zanotował pierwszy w tym roku awans do finału Pucharu Świata. W Hiszpanii naszemu zawodnikowi zabrakło zaledwie 0,09 sekundy do awansu, a teraz Polak był 11. w kwalifikacjach, co dało mu prawo startu w wyścigu medalowym. W nim Polaczyk znacznie poprawił swoją pozycję, bowiem całe zawody zakończył na 8. pozycji. W K-1 startowali również Dariusz Popiela (29. pozycja) i Jakub Brzeziński (51. miejsce).
– Mój występ oceniam pozytywnie, chociaż druga część finałowego przejazdu nie poszła po mojej myśli, bo sporo straciłem na tym finiszu. W końcu mam jednak finał, a awansowałem do niego z dwoma sekundami kary, więc to też spory wyczyn. Mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z moich predyspozycji i walczę dalej – mówi Polaczyk.
Drugiego dnia zawodów we Francji wystartowali kanadyjkarze i tutaj genialną formę pokazał Sztuba. Nasz zawodnik zanotował perfekcyjny przejazd w kwalifikacjach, które zakończył na pozycji lidera! – Świetnie się bawiłem na trasie, która była bardzo wymagająca, szczególnie dolny odcinek od bramki numer 12. Tam rozgrywały się całe zawody, a ja poradziłem sobie z tym doskonale i bardzo się ucieszyłem z finału – mówi Sztuba.
Sztuba wystartował w finale jako ostatni. W jego przypadku presja związana z tą pozycją trochę przerosła naszego zawodnika, któremu brakuje jeszcze doświadczenia w takich sytuacjach. Mimo to, Sztuba zakończył zawody na wysokim, ósmym miejscu i zyskał kolejne punkty do rankingu Pucharu Świata oraz cenną lekcję.
– Trochę wyszło moje nieopływanie z pierwszego miejsca. Słyszałem wyniki pozostałych zawodników i jako profesjonalista chciałem odciąć się od tego, ale czasami się nie da. Chciałem odepchnąć wszystkie złe myśli, by skupić się na swoim przejeździe, ale nie udało się do końca od tego uciec. Mimo wszystko, z biegiem poradziłem sobie dobrze. Przede wszystkim cieszę się z kolejnego finału, ale szkoda błędy na dolnym odcinku, przy kombinacji bramek 16-17-18. Nie wyszła mi idealnie, jak w kwalifikacjach i myślę, że straciłem tam z pięć sekund.
Sztuba miał ogromną chrapkę na medal, bowiem ostatni krążek męskiego Pucharu Świata w C-1 w 2012 roku wywalczył Grzegorz Kiljanek. – Czułem, że mogłem to zrobić, ale trasa była szczególnie wymagająca i niesprawiedliwa dla lewych kanadyjkarzy, którym jestem. I tak usłyszałem od wielu trenerów, że sobie świetnie z nią poradziłem. Oczywiście to nie jest wymówka. Tym razem byli lepsi i to akceptuję, a jeszcze raz podkreślę, że jestem zadowolonu z wywalczonego finału – kończy Sztuba.
W kanadyjkach bardzo dobrze popłynęła też Aleksandra Góra, której niewiele zabrakło do finału. Gdyby zanotowała lepszy wynik o 0,23 sekundy, powalczyłaby o medale, a ostatecznie zajęła 14. pozycję. Wśród mężczyzn Michał Wiercioch i Grzegorz Hedwig, który zastąpił w kadrze Szymona Nowobilskiego (szykuje się do imprez młodzieżowych) zajęli miejsca w piątej dziesiątce stawki.
Klasycznie w niedzielę Puchar Świata zakończyły zawody w kayak crossie. Na starcie stanęło czworo naszych zawodników. I świetnie w time trialu spisał się Mateusz Polaczyk, który zajął wysokie, czwarte miejsce. A przypomnijmy, że w zawodach czasowych zdobywa się oddzielny medal, więc nasz zawodnik był bardzo blisko brązu.
Polaczyk awansował oczywiście też do dalszej fazy, podobnie jak Michał Pasiut (29. pozycja) i razem popłynęli w kolejnym wyścigu. Dalej przeszedł tylko pierwszy z nich, który był drugi, a Pasiut zakończył rywalizację na czwartej pozycji. Polaczyk miał też chrapkę na półfinał, jednak zabrakło mu trochę szczęścia. – Za mocno wjechałem w Szwajcara i walczyliśmy między sobą na tyle, że pozostała dwójka, która popłynęła w drugą stronę, nam uciekła. Nie mieliśmy już szans na awans. Poza tym zostałem ukarany, bo według sędziów przeciąłem linię, a pojechałem na drugą stronę. To jednak nie miało już znaczenia – opowiada Polaczyk, który po raz kolejny potwierdził, że jego forma jest na dobrym, wysokim poziomie.
Warto dodać, że Góra w time trialu była 20., a następnie rywalizację zakończyła na pierwszym wyścigu kwalifikacyjnym. Z kolei Brzeziński w czasówce był 36. i nie dostał się do rywalizacji “head to head”.
Teraz nasi zawodnicy wrócą do Polski, by wziąć udział w mistrzostwach kraju. Kolejny Puchar Świata zaplanowano natomiast na 27-29 czerwca.