Dwa medale Polacy zdobyli na zakończenie ME 2024 w short tracku w Gdańsku.
Sztafeta mieszana zdobyła srebrne, a sztafeta mężczyzn brązowe medale podczas mistrzostw Europy w short tracku, które w niedzielę zakończyły się w Gdańsku. Czwarta w finale 1000 metrów była Kamila Stormowska. – Jako reprezentacja rośniemy w siłę z sezonu na sezon – mówił Michał Niewiński, podwójny medalista ME 2024.
Biało-czerwoni nie rzucili słów na wiatr i ostatniego dnia ME 2024 znów należeli do najlepszych na torze. Już w niedzielne przedpołudnie polska sztafeta mieszana w składzie Nikola Mazur, Michał Niewiński, Diane Sellier i Kamila Stormowska z drugiego miejsca awansowała do finału A, ustępując jedynie wicemistrzom Europy z Belgii.
W popołudniowych ćwierćfinałach na dystansie 1000 metrów oglądaliśmy kolejne emocjonujące występy naszych kadrowiczów. Publiczność od razu rozgrzała dynamiczna jazda Stormowskiej, która w imponującym stylu wygrała pierwszy ćwierćfinał. Z kolejnego do półfinału nie dostała się Mazur (była piąta). Jazda do końca opłaciła się za to Gabrieli Topolskiej, która dzięki niezłemu czasowi (1:32.116) awansowała do 1/2 finału z trzeciej pozycji. W pierwszym półfinale z udziałem 22-latki i Stormowskiej mało brakowało, a bylibyśmy świadkami awansu obu Polek. Na drugiej pozycji długo utrzymywała się Topolska, ale na ostatnim okrążeniu wyprzedziły ją najpierw rodaczka, a następnie Włoszka Arianna Sighel. W wielkim finale było mnóstwo walki od samego startu. Do decydujących metrów w grze o najwyższe miejsca była Stormowska, jednak więcej zimnej krwi na finiszu zachowały przeciwniczki. Tytuł mistrzyni Europy na 1000 metrów obroniła Belgijka Hanne Desmet, zaś podium uzupełniły Holenderki – Xandra Velzeboer i Selma Poutsma. Stormowska zajęła czwartą pozycję.
– Trochę płakałam po tym finale. Nie był to super bieg w moim wykonaniu, ale wychodzę znowu czwarta z dużymi lekcjami na przyszłości. Minimalnie przegrałam z Holenderką, ale nie chcę dalej tych czwartych miejsc, są one ciężkie dla zawodnika. Wolałabym miejsca medalowe – wskazywała jasno Stormowska.
Walki i przetasowań między zawodnikami nie brakowało również w rywalizacji panów na 1000 metrów. W drugim z ćwierćfinałów spotkali się Sellier i Niewiński. I podobnie jak z sobotniego półfinału 500 metrów, zgodnie przeszli dalej. Pierwszy był Sellier, a dzięki wykluczeniu Włocha Luki Spechenhausera, który na trasie wytrącił przewodzącego stawce Niewińskiego, także drugi z Polaków mógł cieszyć się z awansu (w czwartym ćwierćfinale odpadł Łukasz Kuczyński). W półfinale, na nieszczęście dla Niewińskiego, to on wszedł tym razem w rolę sprawcy. 20-latek z Juvenii Białystok w walce o pierwszą lokatę trącił Brytyjczyka Nialla Tracy’ego i wypisał się z gry o medale. Ostatnią szansę na indywidualne podium ME 2024 zaprzepaścił również Sellier, zajmując trzecią lokatę, która dała mu jedynie finał B. W nim jeden z liderów męskiej reprezentacji Polski uzyskał lepszy czas od Włocha Matti Antoniolego i ostatecznie zajął siódmą pozycję. Trzecie indywidualne złoto ME 2024 w Gdańsku zdobył za to Włoch Pietro Sighel, srebro wywalczył Tracy, a brąz – tak jak w sobotę na 500 metrów – Belg Stijn Desmet.
Największe emocje u publiczności zgromadzonej w hali Olivia wzbudziły trzy finały sztafet z udziałem Polaków. Arena ME 2024 niemal eksplodowała z radości w biegu o medale sztafet mieszanych. Biało-czerwoni w niezmienionym składzie (Mazur, Niewiński, Sellier, Stormowska) z półfinału toczyli zaciętą walkę z Belgami o brąz. Nie dość, że na ostatniej zmianie Polacy za sprawą Niewińskiego utrzymali trzecią pozycję, to skorzystali na upadku prowadzących Włochów i na dodatek byli bliscy wyprzedzenia Holendrów, do których stracili niespełna 0,01 sekundy. Ostatecznie biało-czerwoni zdobyli srebro, a na najniższym stopniu podium stanęli Belgowie.
Tuż za podium uplasowały się natomiast Polki. Reprezentacyjna sztafeta w składzie Stormowska, Mazur, Topolska i Anna Falkowska mocno skomplikowała sobie walkę o medal już na początku, gdy ostatnia z naszych zawodniczek upadła na tor. Na następnych okrążeniach nie było już szans na nawiązanie skutecznej walki z rywalkami. Złoto zdobyły Holenderki, srebro Włoszki, a brąz Francuzki.
Drugi polski krążek ME 2024 dorzucili za to panowie. Męska sztafeta w składzie Sellier, Kuczyński, Niewiński i Felix Pigeon po fantastycznym biegu zdobyli brązowe medale. Tytuł mistrzów obronili Holendrzy, a wicemistrzami Europy zostali Belgowie.
– Na 1000 metrów popełniłem faul na przeciwniku i musiałem przyjąć to klatę. Dobrze, że później przyjmowałem już tylko medale. Z przytupem kończymy ME 2024. Bardzo mało zabrakło nam do złota w sztafecie mieszanej. Czuliśmy, że jesteśmy gotowi wygrać, ale i tak jestem mega zadowolony ze srebra – nie ukrywał Niewiński, który podkreślał postępy poczynione przez naszą reprezentację. – W tamtym sezonie mieliśmy tyle samo medali, ale teraz było więcej osób w finałach. Na ME 2024 tylko w dwóch finałach A nie było Polaków. Wiadomo, nie wszystko nie poszło w tych finałach tak, jakbyśmy chcieli, ale wydaje mi się, że kwestią czasu są indywidualne medale. Z sezonu na sezon rośniemy w siłę – uzupełnił 20-latek.
ME w short tracku były organizowane po raz trzeci z rzędu w Gdańsku. W 2021 i 2023 roku srebro dla Polski na 500 metrów wywalczyła Natalia Maliszewska, a ponadto, brąz w sztafecie zdobyli przed rokiem mężczyźni w składzie Sellier, Kuczyński, Niewiński i Paweł Adamski. W tym roku najlepsi w klasyfikacji mistrzostw byli Holendrzy z 10 medalami (4 złote, 4 srebrne, 2 brązowe). Polacy z dwoma krążkami zajęli czwartą pozycję.
– Cieszymy się, że w taki sposób zakończyły się ME 2024. Dla nas, jako organizatorów, ważne jest, że imprezę wieńczą sukcesy gospodarzy. Nie ma nic piękniejszego niż medale i wspaniała atmosfera stworzona przez kibiców – podsumował Rafał Tataruch, prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.
– Możemy być zadowoleni z regularności, rundy przejazdowe zawodników są na wysokim poziomie. Kamila Stormowska w wielu biegach osiągała największe prędkości, tak sam jak Michał Niewiński. Jako jedyni wystawiliśmy w mikście sześciu zawodników, co świadczy o naszym potencjale. W sztafecie męskiej mieliśmy ochotę zwyciężyć, ale mamy brąz i trzeba się cieszyć. To jest short track, gdzie małe błędy sprawiają, że można skończyć na siódmej lub ósmej pozycji – przypominała Urszula Kamińska, trener reprezentacji Polski w short tracku.
ME 2024 to nie koniec, a dopiero początek wielkich imprez tej zimy w Gdańsku. Już w lutym oczy całego łyżwiarskiego świata znów będą skierowane na short track i halę Olivia – najpierw czeka nas finał Pucharu Świata (16-18 lutego), a kilka dni później o medale mistrzostw świata powalczą juniorzy (22-25 lutego).
– To pierwszy w historii finał PŚ w naszym kraju, przyjedzie cała światowa czołówka i mam nadzieję, że Polacy znów stali na podium – liczy prezes PZŁS Rafał Tataruch. – Na pewno będzie fajnie znów wystąpić przed własną publicznością – dodała z kolei Stormowska.