Zaledwie siedmiu setnych sekundy zabrakło Ksaweremu Masiukowi do powtórzenia wyczynu z ubiegłego roku – zdobycia medalu mistrzostw świata na dystansie 50 m stylem grzbietowym.
Reprezentant Polski w wyścigu finałowym podczas ostatniego dnia zawodów w Fukuoce zajął 4. miejsce.
Zawodnik G-8 Bielany Warszawa uzyskał czas 24.57. Przed nim znaleźli się tylko dwaj Amerykanie: Hunter Armstrong (24.05) i Justin Ress (24.24) oraz Chińczyk Xu Jiayu, który rzutem na taśmę nieznacznie wyprzedził Masiuka, notując wynik 24.50.
– Uważam start za udany. Wiadomo, jeden błąd się zdarzył. Trochę zostałem na skoku i to kosztowało mnie podium, ale samo pływanie było bardzo dobre. Jak się nie wygrywa, to się wyciąga wnioski, a ja na pewno je wyciągnę i postaram się, aby moje wyniki były jeszcze lepsze w przyszłości – mówił Masiuk. – Po powrocie z Japonii zaczynam trzytygodniowe wakacje. W planach mam na pewno pojechać do domu, odwiedzić rodzinę, odciąć się na chwilę od pływania i zregenerować się fizycznie i psychicznie – zdradził.
– Jak to bywa przy wyścigach na 50 metrów, jest trochę loterii, trzeba mieć trochę szczęścia. Umiejętności i wytrenowanie też, ale tu trzeba wszystko zrobić na sto procent. Muszę to bardziej szczegółowo przeanalizować, ale wydaje mi się, że Ksawery trochę został na starcie. Później i tak nadrobił. Cały czas jest w czołówce światowej, był najlepszym zawodnikiem z Europy – komentował trener naszego grzbiecisty, Paweł Wołkow. – Mam nadzieję, że na najważniejszą imprezę globu uda nam się przygotować jakąś niespodziankę, bo Ksawery pokazał, że stać go na duże pływanie – dodał.
W sesji eliminacyjnej ostatniego dnia zawodów o jak najlepsze wyniki walczyły jeszcze nasze sztafety 4×100 m stylem zmiennym kobiet i mężczyzn. Obie chciały przybliżyć się do startu w przyszłorocznych igrzyskach. Bilety do Paryża wywalczą medaliści zawodów w Japonii oraz trzynaście najlepszych drużyn z rankingu uwzględniającego wyniki z mistrzostw świata w Fukuoce i z przyszłorocznego czempionatu.
Bardzo duży krok w kierunku kwalifikacji olimpijskiej zrobiły nasze pływaczki. Adela Piskorska, Dominika Sztandera, Paulina Peda i Kornelia Fiedkiewicz zajęły rano 10. pozycję z bardzo dobrym czasem 4:00.23. To wynik o ponad dwie sekundy lepszy od dotychczasowego rekordu Polski.
– Uważam, że zaprezentowałyśmy się najlepiej jak się dało. Potrafiłyśmy wzbić się na wyżyny, żeby popłynąć bardzo dobry wynik, ucinając prawie 2,5 sekundy z rekordu Polski. Byłyśmy bardzo dobrze zmotywowane do startu. Za naszą sztafetę odpowiadał trener Grzegorz Widanka i on też wykonał kawał dobrej roboty. Nie sądziłyśmy, że to będzie 10. miejsce i tak blisko do finału. Jesteśmy bardzo zadowolone i patrząc na to, że każda z nas mogła jeszcze coś urwać, to nie powiedziałyśmy ostatniego słowa. W tym samym składzie jedziemy na Uniwersjadę, więc jest okazja, żeby może tam coś powalczyć, jeszcze szarpnąć. Też będziemy zmęczone po siedmiu dniach startów, ale damy z siebie wszystko – mówiła Peda, dla której ten start powinien mieć też ważne znaczenie pod kątem mentalnym.
– Byłam trochę załamana po startach indywidualnych i bardzo dużo zawdzięczam mojemu trenerowi, Jakubowi Karpińskiemu, który cały czas wspierał mnie na duchu. Kornelia i Dominika też każdego dnia sprawdzały mój stan psychiczny, to jak mi się pływa i powtarzały, że damy radę w tej sztafecie i to będzie nasz dzień. I miały rację – przyznała zawodniczka AZS AWF Katowice.
Z kolei sztafeta mężczyzn popłynęła w składzie: Ksawery Masiuk, Dawid Wiekiera, Adrian Jaśkiewicz i Kamil Sieradzki. Polacy zanotowali rezultat 3:34.66 i zostali sklasyfikowani na 12. miejscu.
– Podsumowując, zawsze przed zawodami robimy założenia i wydaje mi się, że zawody można ocenić na plus, choć zawsze mogłoby być lepiej. Cieszy, że są życiówki. Nasi zawodnicy się rozwijają, pływają coraz szybciej – pobili 7 rekordów życiowych, 5 rekordów Polski seniorów (z tym, że Laura Bernat dwa razy na 200 m stylem grzbietowym), mieliśmy 9 półfinałów, 4 finały i medal Krzyśka Chmielewskiego z rewelacyjnym czasem. Jest fajne zaplecze, jest potencjał, wyciągamy wnioski i działamy dalej – komentował Wołkow, który od tego roku sprawuje funkcję głównego trenera kadry narodowej.
– Mamy wszystko poukładane pod Paryż. Część jeszcze nie rozjeżdża się do domów – teraz ma przed sobą Uniwersjadę i mistrzostwa Europy U-23. Później zawodnicy mają niespełna 10 dni wolnego i rozpoczynamy przygotowania wstępnym zgrupowaniem w Zakopanem. Dziesięciodniowy obóz, dwa dni przerwy i wylot na Teneryfę. Później niecały miesiąc posiedzimy w Polsce i czeka nas obóz wysokogórski. Jeszcze dokładnie nie wiemy gdzie, ale prawdopodobnie będzie to Sierra Nevada – dodawał.
Najlepsi pływacy rywalizowali w Fukuoce o 42 komplety medali: 34 w konkurencjach indywidualnych i 8 w sztafetowych. Klasyfikację medalową wygrali Australijczycy, którzy zgromadzili 13 złotych, 7 srebrnych i 5 brązowych krążków. Biało-czerwoni ze srebrnym medalem Krzysztofa Chmielewskiego zakończyli zmagania na 14. miejscu.
Na kolejne mistrzostwa świata nie trzeba będzie długo czekać. Odbędą się one jeszcze przed igrzyskami w Paryżu – w lutym 2024 roku. Gospodarzem kolejnego czempionatu będzie stolica Kataru – Doha.