Słodko-gorzki dzień braci Goczał na Dakarze
- Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk kończą niedzielny etap na czwartej pozycji
- Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec dojeżdżają do mety z przygodami
- Pierwszym poważnym starciem Rajdu Dakar 2022 była pętla rozpoczynająca się i kończąca w mieście Hail
Po sobotnim prologu, w niedzielę zawodników startujących w Rajdzie Dakar 2022 czekało pierwsze poważne wyzwanie. W zdecydowanej większości zawodnicy jechali dziś po piachu, zahaczając wyłącznie o dwie krótkie partie przez wydmy.
Od samego początku znakomicie radzili sobie Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk. Załoga ta dyktowała tempo aż do 121 kilometra odcinka specjalnego. Później duet zanotował niewielką stratę po przebitej oponie, ale ostatecznie uplasował się na bardzo dobrym czwartym miejscu. Załoga znajduje się na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej imprezy w klasie SSV.
Problemy na trasie spotkały Marka Goczała i Łukasza Łaskawca. Załoga urwała koło i musiała naprawiać swojego Can-Ama na etapie. Wiele załóg miało też problemy ze znalezieniem punktu kontrolnego na 268 kilometrze odcinka specjalnego, co może rzutować na jego oficjalne wyniki.
– To był bardzo ładny, ale zarazem wymagający etap. Do pewnego momentu szło nam naprawdę dobrze, ale wtedy niestety złapaliśmy kapcia. Pomimo tego udało się utrzymać dobre tempo i kończymy dzień na wysokiej pozycji. Wszyscy czekamy jeszcze na oficjalne wyniki, bo wiele załóg miało potężne problemy nawigacyjne i wydaje mi się, że wielu zespołom będzie brakowało „waypointów”, czyli punktów kontrolnych, które trzeba zaliczyć na trasie każdego odcinka specjalnego – mówił na mecie Michał Goczał.
– Mijałem po drodze brata – naprawiali swoją maszynę. Mam nadzieję, że ich strata nie będzie duża i za moment pojawią się tutaj na mecie i razem będziemy mogli kontynuować naszą dakarową przygodę – podsumował młodszy z braci Goczał.
– To był naprawdę piękny odcinek. Szkoda tylko, że dla nas skończył się w taki sposób. Trafiliśmy na „urwaną” wydmę, z dużym uskokiem. Myślałem, że uda się z niej skoczyć. Skoczyć się udało, ale niestety wtedy urwaliśmy koło w naszym Can-Amie. Same naprawy trwały ponad 30 minut. Później nie mogliśmy znaleźć „waypointa” i musieliśmy krążyć, ale to też w końcu się nam udało. Jechało się super, tempo mamy dobre, bawiliśmy się znakomicie. Mamy stratę, ale Dakar się dopiero zaczął – powiedział na mecie Marek Goczał.
– To był dobry etap. Złapaliśmy kapcia, ale szybko go wymieniliśmy. Później na 268 kilometrze działy się jakieś cuda z „waypointem”. Krążyły tam auta z czołówki, które musiały stracić tam minimum godzinę. Później pojawiły się jeszcze ciężarówki – nikt nie potrafił znaleźć tego punktu kontrolnego. Zauważyliśmy, że jeden z kierowców Audi zadzwonił gdzieś przez telefon satelitarny i ruszył dalej, więc pojechaliśmy za nim. Jesteśmy na mecie, ale czekamy na oficjalne wyniki – zaznaczył Szymon Gospodarczyk, pilot Michała Goczała.
Odcinek specjalny nadal trwa, na razie znamy wyłącznie wyniki nieoficjalne, nad którymi pracują sędziowie. Jutro zawodnicy zmierzą się na etapie z Hail do Al Artawiya. Oznacza to 230 kilometrów dojazdówki oraz 338 kilometrów odcinka specjalnego.
(pras., redbull)
są emocje!!
Przygoński widać, że ma świadomość, że ich samochód nie jest tak szybki jak toyota, ale fajnie, że startuje