Magda LInette (AZS Poznań) uległa 6:7 (5-7), 3:6 byłej trzeciej tenisistce świata Marii Sakkari w 2. rundzie turnieju WTA 1000 w Madrycie.
Linette i Sakkari trafiły na siebie w międzynarodowym Tourze po raz drugi. Poprzednio spotkały się na twardym korcie w turnieju WTA 250 w Hobart w styczniu 2019 roku i wtedy lepsza okazała się Magda, wygrywając 3:6, 6:2, 6:4. Chociaż Greczynka zajmuje obecnie 82. miejsce w rankingu tenisistek, to jednak była numerem trzy na świecie jeszcze w marcu 2022 roku.
Ciekawie wygląda zestawienie dotychczasowych osiągnięć obydwu zawodniczek. 33-letnia Linette ma na koncie trzy singlowe tytuły i dwa deblowe w cyklu WTA Tour, a młodsza o cztery lata rywalka dwa zwycięstwa odniesione w grze pojedynczej. Poznanianka była najwyżej notowana na 19. pozycji w rankingu WTA, a obecnie zajmuje 33. miejsce.
Ale wróćmy do stolicy Hiszpanii, gdzie w piątek obie zgotowały kibicom zgromadzonym na korcie numer osiem niesamowicie wciągające widowisko. Po godzinie gry, pełnej zaciętych wymian i dosłownie walki o każdą piłkę, na tablicy pojawił się wynik 6:6, oznaczający konieczność rozegrania tie-breaka.
W dodatkowej rozgrywce również gra toczyła się punkt za punkt. Greczynka zdobyła mini-breaka na 4-3, ale natychmiast poznanianka odrobiła stratę. Jednak ponownie przegrała wymianę przy swoim serwisie na 4-6, po czym obroniła pierwszego setbola przy własnym podaniu. Zaraz po tym Sakkari rozstrzygnęła na swoją korzyść losy pierwszej partii 7-5 w tie-breaku, wykorzystując drugą okazję, po godzinie i 10 minutach niesamowicie emocjonującej rywalizacji.
Zanim doszło do klasycznej tenisowej „dogrywki” widzowie zgromadzeni na trybunach mogli obejrzeć dawkę naprawdę świetnego tenisa i waleczności. W pierwszych czterech gemach obie zawodniczki utrzymywały swoje podania, chociaż w drugim Linette zmuszona była bronić jednego break pointa, w czwartym trzy kolejne, a wyrównała na 2:2 dopiero przy czwartej sposobności.
Zaraz po tym jednak zdołała przełamać podanie przeciwniczki i to przy pierwszej wypracowanej okazji w meczu. Jednak nie potwierdziła go, więc zrobiło się 3:3. Dalej już gra toczyła się zgodnie z regułą własnego serwisu, a żadna ze stron nie miała nawet jednej możliwości do zdobycia kolejnego breaka. Dlatego do decydującego rozstrzygnięcia doszło dopiero w tie-breaku.
Zupełnie inaczej potoczyły się losy drugiego seta. Po pewnie utrzymanych obustronnie serwisach, Polka znalazła siew trudnym położeniu już w trzecim gemie, gdy przy jej podaniu na tablicy pojawił się wynik 0-40. Udało jej się obronić tylko dwa z trzech break pointów, więc Sakkari objęła prowadzenie 2:1, a chwilę później podwyższyła je na 3:1.
Był to pierwszy – z dwóch – słabszych momentów w grze Linette, która wyszła potem jeszcze na 2:3 i 3:4. Ostatecznie, przy 3:5, nie wykorzystała jednej piłki na zamknięcie gema (przy 40-30), po czym dwa punkty później ponownie pozwoliła się przełamać przy pierwszym meczbolu dla rywalki, po godzinie i 51 minutach.
Oprócz Magdy w singlowej drabince madryckiej imprezy znalazły się jeszcze broniąca tytułu wywalczonego przed rokiem Iga Świątek (nr 2.) oraz Magdalena Fręch (nr 27.). Obie również miały na otwarcie „wolny los” i występ rozpoczęły od drugiej rundy. Obie wygrały swoje mecze, więc zobaczymy je na korcie w sobotę.
Świątek, nie bez trudu, pokonała 72. na świecie Alexandrę Ealę z Filipin 4:6, 6:4, 6:2, rewanżując się jej za marcową porażkę (2:6, 5:7) w ćwierćfinale innej imprezy rangi WTA 1000 w Miami. Teraz o miejsce w 1/8 finału wiceliderka rankingu WTA powalczy z bardzo niewygodą rywalką, Czeszką Lindą Noskovą (nr 31.). Będzie to ich szóste spotkanie.
Chociaż ich bilans jest korzystny dla Igi 5-1, to aż cztery z tych meczów rozstrzygały się w trzech setach, w tym ich ostatni pojedynek w lutym w WTA 1000 w Dausze. W ubiegłym sezonie grały ze sobą trzykrotnie, a po nieoczekiwanej porażce w wielkoszlemowym Australian Open, Polka zwyciężała w turniejach WTA 1000 w Indian Wells i Miami, a także w listopadzie w ćwierćfinale drużynowej rywalizacji w Billie Jean King Cup Finals w Maladze. Tym razem spotkają się w ramach wieczornej sesji, nie przed godz. 20 na korcie centralnym.
Natomiast Fręch (KS Górnik Bytom), po trzygodzinnej walce, wygrała z 69. w rankingu WTA Hiszpanką Jessicą Bouzas-Maneiro 5:7, 7:6 (7-2), 6:4. Jej kolejną rywalką w Madrycie będzie Mirra Andriejewa, rozstawiona z numerem siódmym. Dotychczas grały ze sobą tylko raz, w styczniu w wielkoszlemowym Australian Open. W Melbourne lepsza w trzech setach (6:2, 1:6, 6:2) lepsza okazała się Andriejewa, prowadzona przez Hiszpankę Conchitę Martinez. Ten mecz wyznaczono jako pierwszy na głównej arenie, więc rozpocznie się o godz. 11.00.
WTA 1000 w Madrycie – Fręch uległa Andriejewej
Rozstawiona z nr 27. Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) przegrała w sobotę 5:7, 3:6 z siódmą tenisistką świata Mirrą Andriejewą w trzeciej rundzie turnieju rangi WTA 1000 w Madrycie.
Andriejewa od dawna prowadzona jest przez Hiszpankę Conchitę Martinez, byłą wiceliderkę rankingu WTA, triumfatorkę Wimbledonu (1994) i finalistkę jeszcze dwóch innych turniejów wielkoszlemowych Australian Open (1998) i Roland Garros (2000).
Na pewno 17-letnia Mirra jest jednym z najgorętszych nazwisk w kobiecym Tourze i wróży się jej wielką karierę. Nie można wykluczyć, że w najbliższych miesiącach po raz pierwszy wskoczy do TOP 5 rankingu WTA.
Obie tenisistki rozpoczęły pojedynek pewnie utrzymując własne podania, a jako pierwsza na chwilę serwisowej słabości pozwoliła sobie Andriejewa. W czwartym gemie obroniła jednak break pointa i wyrównała na 2:2. W kolejnym sama wykorzystała już pierwszą wypracowaną okazję na przełamanie rywalki i po raz pierwszy tego dnia objęła prowadzenie 3:2, które chwilę później podwyższyła na 4:2.
Potem był pewnie utrzymany serwis przez Polkę, bez straty punktu, na 3:4 i aż trzy niewykorzystane break pointy, które mogły jej dać remis. W zamian na tablicy pojawił się wynik 3:5.
Kolejne łatwo wygrane podanie na 4:5, a po nim skuteczne odrobienie straty przy pierwszej okazji w dziesiątym gemie, pozwoliła doprowadzić do stanu 5:5. Jednak kolejny gem serwisowy Fręch rozpoczęła od 0-40 i zdoła obronić tylko pierwszą z trzech piłek na przełamanie powrotne. Tym razem Andriejewa nie wypuściła już z rąk tak wywalczonej przewagi breaka i zamknęła trwającą 58 minut pierwszą partie wynikiem 7:5.
Drugiego seta zawodniczka PZT Team otworzyła utrzymując pewnie podanie, ale nie udało jej się tego powtórzyć w gemie trzecim. W nim, od 15-40, obroniła tylko pierwsze z dwóch break pointów. To przełamanie rywalka potwierdziła nie tracąc nawet punktu przy swoim serwisie i odskoczyła na 3:1.
Dalej obie pewnie wygrywały swoje gemy, nie dając sobie nawzajem okazji do kolejnych przełamań. Dlatego siódma tenisistka świata sukcesywnie podwyższała prowadzenie na 4:2 i 5:3.
Ostatnim w tym spotkaniu był dziewiąty gem drugiego seta, w którym Fręch wypuściła z rąk 40-30 i dwie kolejne przewagi. Za to Andriejewa wykorzystała pierwszą piłkę meczową po godzinie i 42 minutach zaciętej walki z obydwu stron.
Było to ich drugie spotkanie i po raz drugi lepsza okazała się Mirra, podobnie jak w styczniu w wielkoszlemowym Australian Open, gdzie odniosła zwycięstwo w trzech setach (6:2, 1:6, 6:2).
Wcześniej, w drugiej rundzie madryckiej imprezy, Fręch stoczyła zacięty trzysetowy pojedynek z Hiszpanką Jessicą Bouzas-Maneiro. Zawodniczka PZT Team pokonała ją 5:7, 7:6 (7-2), 6:4, a na korcie spędziły równe trzy godzin.
W drabince singlowej Madrid Open 2025 znalazły się trzy polskie tenisistki, wszystkie były rozstawione i dlatego w pierwszej rundzie miały „wolny los”. W drugiej odpadła Magda Linette (AZS Poznań, nr 29.), która w piątek uległa byłej trzeciej tenisistce świata Greczynce Marii Sakkari 6:7 (5-7), 3:6.