INNEZIMOWE

Quebec. Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim. Decydujące starcie przed mistrzostwami świata na dystansach w Calgary

Kanada

W weekend w Quebecu poznamy ostateczne rozstrzygnięcia w Pucharze Świata w łyżwiarstwie szybkim.

Start w Kanadzie to dla panczenistów ostatnia okazja do sprawdzenia formy przed najważniejszą imprezą sezonu, czyli mistrzostwami świata na dystansach w Calgary.

Trwający sezon PŚ obiecująco układa się dla biało-czerwonych. W każdym z jesiennych zawodów nasi panczeniści zdobywali medale, należąc do czołówki w konkurencjach sprinterskich czy biegu drużynowym kobiet. Na pucharową inaugurację w Obihiro Karolina Bosiek i Damian Żurek zajęli drugie miejsce w rywalizacji sztafet mieszanych. Tydzień później w Japonii ta pierwsza wraz z Andżeliką Wójcik i Igą Wojtasik zdobyły brązowy medal w sprincie drużynowym. Jeszcze lepiej poszło naszym zawodnikom w PŚ na europejskich torach. W Stavanger Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek zajęli trzecie miejsce w sprincie drużynowym.

Worek z polskimi medalami rozwiązał się na dobre w Tomaszowie Mazowieckim. W miejscowej Arenie Lodowej biało-czerwoni trzykrotnie stawali na najniższym stopniu podium. Brąz na 500 metrów wywalczyli Wójcik i Żurek, a trzecie w biegu drużynowym pań były Karolina Bosiek, Magdalena Czyszczoń i Natalia Jabrzyk. Polacy za sprawą sprinterów nie spuścili z tonu także podczas styczniowych mistrzostw Europy w Heerenveen. Tytuł mistrzów Starego Kontynentu w sprincie drużynowym uzyskał nasz eksportowy tercet Kania, Michalski i Żurek, a drugą najlepszą europejską ekipą stały się Wójcik, Wojtasik i Bosiek. Komplet kruszców z ME 2024 uzupełnił brąz Kani na 500 metrów. Ostatni pucharowy weekend w Salt Lake City był więc pierwszym, którego biało-czerwoni nie zakończyli z medalami od blisko jedenastu miesięcy.

– Nie zapominajmy, że w PŚ liczą się przede wszystkim miejsca w klasyfikacji generalnej na koniec cyklu, a tu mamy już zapewnioną trzecią lokatę w biegu drużynowym kobiet, co wcale nie było takie oczywiste przed ostatnim weekendem. Nasze panie wystąpiły w USA w nowym składzie, bez Karoliny Bosiek, ale pokazały, że z Olgą Piotrowską również są w stanie jeździć szybko i przypieczętować awans na mistrzostwa świata w Calgary – mówi Konrad Niedźwiedzki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

– Oczywiście, wszyscy życzyliśmy sobie medalu sztafety mieszanej, ale mamy nadzieję, że to nie koniec trofeów w tym sezonie. W Salt Lake City udało się za to osiągnąć kilka wartościowych wyników. W czołowej dziesiątce na 500 i 1000 metrów znów uplasowali się Marek Kania i Damian Żurek, cieszą też rekordy życiowe młodszych zawodników, czyli Martyny Baran, Igi Wojtasik czy Kuby Piotrowskiego. Jest na czym i na kim budować optymizm – dodaje.

Jak podkreślają w kadrze biało-czerwonych całość przygotowań była podporządkowana dwóm najważniejszym imprezom sezonu, czyli ME w Heerenveen i zbliżającym się MŚ w Calgary (15-18 lutego), a starty w PŚ są jedynie przystankiem w drodze do budowania formy. Nikt w reprezentacji Polski nie zamierza jednak deprecjonować rangi światowego cyklu, a wszyscy zapewniają, że jak najbardziej poważnie podejdą do ostatniego pucharowego występu w tym sezonie. W przypadku kilku biało-czerwonych rysuje się realna perspektywa awansu do czołowej dziesiątki na poszczególnych dystansach, a w przypadku Żurka możliwe są miejsca nawet na podium klasyfikacji generalnej 500 i 1000 metrów mężczyzn.

– Tor w Quebecu to obiekt inny niż w Salt Lake City czy Calgary, bardziej odpowiadający europejskim standardom. Jest niżej położony, prędkości nie są tak wysokie jak przed kilkoma dniami, ale to na pewno doskonała okazja na ostatnie testy czy zbudowanie pewności siebie przed MŚ – uważa Niedźwiedzki.

Start trzydniowego finału PŚ w Quebecu w piątek, 2 lutego.

Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button