Stołeczni strażnicy miejscy odnaleźli… Filipa z Konopi.
Tak przynajmniej przedstawił się mężczyzna ocucony na pętli autobusowej przy Alei Krakowskiej.
W chłodne, niedzielne popołudnie Straż Miejska dostała wezwanie do człowieka śpiącego na terenie węzła autobusowo-tramwajowego Al. Krakowska. Mężczyzna nie był zadowolony z pobudki. Stał się agresywny, nie przejawiał chęci współpracy. Był nietrzeźwy. Przy próbie ustalenia tożsamości długo odmawiał podania personaliów, aż wreszcie oświadczył że nazywa się Filip z Konopi, jako matkę wskazując Majkę Jeżowską. Upierał się przy tej, mało prawdopodobnej wersji, na miejsce trzeba było wezwać policję (wprowadzanie w błąd instytucji upoważnionej do legitymowania jest wykroczeniem). Mężczyzna, podający się za Filipa z Konopi trafił do izby wytrzeźwień z zastrzeżeniem, że po dojściu do siebie powinien zostać przekazany do dyspozycji policji.
Warto nadmienić, że pierwsza wzmianka o „filipie z konopi” pojawia się już w XVI-wiecznej poezji Mikołaja Reja. W jego czasach określenie odnosiło się do osoby zdezorientowanej i uległej, jak filip (gwarowe określenie zająca) struchlały w zaroślach. Dopiero później sformułowanie nabrało dzisiejszego znaczenia, opisującego osobę, która powie lub zrobi coś bez zastanowienia, w sposób nierozsądny lub niestosowny. W XVIII wieku cechy te przypisano Filipowi – prowincjonalnemu szlachcicowi, władającemu majątkiem ziemskim w Konopiach – ślady tego błędnego przypisania znaleźć można nawet w „Panu Tadeuszu”.