Po półtoramiesięcznej przerwie wraca Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim.
W Salt Lake City polscy panczeniści zamierzają kontynuować świetną passę i dorzucić kolejne medale.
– Tutejszy tor jest najszybszy na świecie i można osiągać naprawdę duże prędkości – zachwala go Marek Kania, świeżo upieczony brązowy medalista ME na 500 metrów.
Bieżąca edycja PŚ jest bardzo udana dla biało-czerwonych. Do tej pory nasza reprezentacja w łyżwiarstwie szybkim wywalczyła sześć pucharowych medali, z czego aż trzy (wszystkie brązowe) zdobyła w grudniu w Tomaszowie Mazowieckim.
W Arenie Lodowej na najniższym stopniu podium stawali kolejno Andżelika Wójcik (na 500 metrów), drużyna kobiet w składzie Natalia Jabrzyk, Magdalena Czyszczoń i Karolina Bosiek, a także Damian Żurek (również na 500 metrów). Polacy należeli także do czołowych postaci podczas niedawnych mistrzostw Europy w Heerenveen. Nasi panczeniści Marek Kania, Piotr Michalski i Żurek nie mieli sobie równych w sprincie drużynowym, wicemistrzyniami Starego Kontynentu w tej konkurencji zostały Wójcik, Iga Wojtasik i Bosiek, a trzeci na 500 metrów był Kania.
Ostatnią część sezonu w łyżwiarstwie szybkim rozpoczyna tournée za Atlantykiem. Na początek startów za oceanem panczeniści powalczą w piątym PŚ w Salt Lake City. Tor, który był jedną z aren zimowych igrzysk olimpijskich w 2002 roku, uchodzi za jeden z najszybszych na świecie, a zawodnicy z przyjemnością często kończą starty z najlepszymi wynikami w karierze. W grudniu 2021 roku największy sukces w dotychczasowej karierze osiągnęła na nim Wójcik, wygrywając w PŚ rywalizację na 500 metrów z rekordem życiowym 36,77 sekundy. Na wysokie miejsca w światowej czołówce liczą też nasi sprinterzy, w tym Marek Kania, świeżo upieczony brązowy medalista mistrzostw Europy z Heerenveen na 500 metrów.
– Poprzeczka zawsze trochę się podwyższa, gdy osiąga się coraz większe sukcesy. Nie ukrywam, że wcześniej medal ME był w sferze moich marzeń, a ostatnio te marzenia stają się celami i jak widać, jakoś mi to wychodzi. Gdy spełni się jedno marzenie, zawsze chce się więcej. Teraz czymś ekstra byłby medal mistrzostw świata. Nie wiem, czy uda się to w tym roku lub kolejnym, ale na pewno będę próbował go zdobyć – deklaruje 24-letni panczenista, który podkreśla znakomite warunki, jakie zastał za oceanem.
– Lód jest świetnie przygotowany, tor w Salt Lake City jest najszybszy na świecie i można osiągać naprawdę duże prędkości. Z tyłu głowy mam lekkie obawy, bo na szybkich torach czy tutaj, czy w Calgary ścigałem się kilka razy i jeszcze nigdy nie szło mi super. Teraz czuję się dużo lepiej niż w poprzednich latach, co trochę mnie buduje. Na pewno zaatakuję rekord życiowy i wiem, że jestem w stanie go pobić, a jak wyjdzie, to zobaczymy. Gdyby w Salt Lake City dwa razy był start na 500 metrów, to szanse byłyby dużo większe. Na tym dystansie można się potknąć lub zaspać na starcie, nie wyjdzie jeden krok na łuk i może być czas inny od oczekiwanego – dodaje.
Na wysokie miejsca i punkty do rankingu liczą też nasze drużyny. Szansę na awans na lutowe mistrzostwa świata w Calgary wciąż zachowują Polacy, obecnie dziewiąci w klasyfikacji PŚ. Większy komfort mają natomiast Polki, które po zawodach w Obihiro i Tomaszowie Mazowieckim zajmują trzecią pozycję, i są o krok od przypieczętowania miejsca na MŚ w Kanadzie (kwalifikuje się siedem najlepszych ekip plus jedna z najlepszym czasem). Pod znakiem zapytania stoi jednak skład kobiecej drużyny.
– Natalia Jabrzyk w czasie startów na ME narzekała na bóle w okolicach żeber. Po przyjeździe z Heerenveen przeszła badania i okazało się, że ma zmęczeniowe złamanie dwóch żeber. Powoli stara się wrócić do treningów i jest coraz lepiej, natomiast do ostatniej chwili poczekamy z ustaleniem składu. Rozważamy też start Karoliny Bosiek na 1500 metrów. Opcjami do drużyny pozostają wtedy Olga Piotrowska i Iga Wojtasik – opisuje Abratkiewicz.
Początek trzydniowego PŚ w Salt Lake City w piątek, 26 stycznia. Transmisje na żywo ze wszystkich biegów zawodów w Kanadzie będą dostępne na YouTube, na kanale Skating ISU.