LEKKOATLETYKA

Stadion Ślaski gotowy. Diamentowa Liga z gwiazdami lekkoatletyki rusza

Chorzów

– Jestem zachwycony, że mogę tu znowu być. Rok temu w skokach przeszkodziła pogoda, ale w tym zapowiada się wyśmienicie.

Czuję, że po tamtym mam tu coś do dokończenia – zapowiedział Armand Duplantis przed 14. Silesia Memoriałem Kamili Skolimowskiej.

Do Diamentowej Ligi na Stadionie Śląskim zostały minuty.

Ostatnie kable zostały już rozciągnięte, a system pomiaru czasu sprawdził, czy ściągnięte do Polski tony elektroniki na pewno działają bez zarzutu. Na Stadionie Śląskim umyto już krzesełka, rozwieszono banner z Kamilą Skolimowską i naklejono strzałki na drodze, którą lekkoatleci dojdą na swój występ z obiektu rozgrzewkowego. Odbyła się konferencja prasowa, a za kulisami m.in. odprawa transportu. Równocześnie sportowcy odbierają ostatnie akredytacje. W przypadku biega-czy trwają zakulisowe rozmowy o tempie, w jakim gwiazdy mają rozprowadzić pacemakerzy.

W powietrzu czuć, że zbliża się coś wielkiego.

Na Stadionie Śląskim wszystko gotowe

W niedzielę 16 lipca, punktualnie o godz. 14 zacznie się najważniejsze lekkoatletyczne wydarzenie roku w Polsce – Silesia Memoriał Kamili Skolimowskiej. Od tego roku mityng na stałe wchodzi do kalendarza Diamentowej Ligi.

– Mistrz świata w kuli Joe Kovacs rok temu powiedział, że chce, aby memoriał „Kamy” był w tej serii „po wsze czasy”, a nie tylko w zastępstwie. Spełniamy marzenia. Mówi-ma! – żartuje Piotr Małachowski, dyrektor sportowy imprezy. Zaznacza jednak, że byłoby dużym uproszczeniem stwierdzić, iż te zawody trwają tylko jeden dzień. Tak naprawdę wydarzenie jest finałem niemal rocznych prac. – Czeka nas święto sportu, tak to traktujemy. A do świąt należy się odpowiednio przygotować – zauważa eks-dyskobol. Małachowski, który dotąd jako jedyny Polak w dziejach wygrywał diamentowy cykl, przyznaje, że po drodze bywało mnóstwo stresujących dni. Ale będąc już na Śląsku, w komitecie organizacyjnym w pewnym momencie zaczęli nawet tańczyć. To już tradycja, a jednocześnie znak, że to się naprawdę dzieje. Że wszystko spina się tak, jak zaplanowano.

W sobotę na miejscu byli już niemal wszyscy zgłoszeni do zawodów. Niektórzy, m.in. goście z USA, przyjechali nawet kilka dni wcześniej, żeby w Polsce przejść aklimatyzację do nowej strefy czasowej.

Diamond League. Armand Duplantis (fot. Andrzej Grygiel)

– Trzeba im było organizować dodatkowe wejścia na trening, czasami pomóc załatwić jakieś drobne sprawy, np. wstępy na siłownię albo określone posiłki. To norma, od tego jesteśmy. Pomagają nam kapitalni wolontariusze. Marzymy, żeby tak jak w poprzednim roku, i teraz w ankietach Diamentowej Ligi zawodnicy opisali pobyt w Polsce jako znakomite doświadczenie. W ubiegłym roku zebraliśmy łączną notę 9,13 punktu na dziesięć. Nasz wewnętrzny cel to przebicie tego rezultatu. To nam przyświecało – opowiada Marek Plawgo, dyrektor ds. komunikacji.

Rekord świata to hasło zakazane – żeby nie zapeszyć. Ale wszyscy wiedzą, na kogo patrzeć

Ale odczucia sportowców to tylko część prawdy o aspiracjach organizatorów Diamentowej Ligi na Śląskim. Drugie dotyczą wyników, bo na ich podstawie – a także wartości życiówek zgłoszonych zawodników – ustala się na koniec roku ranking mityngów World Athletics. DL w Paryżu, gdzie padły aż trzy rekordy świata, postawił poprzeczkę na kosmicznym poziomie.

– Ale to nie znaczy, że jesteśmy bez szans – uważa Małachowski. To jego zadaniem były rozmowy z gwiazdami, które mają postarać się o sukces.

Część z nich w sobotę wzięło udział w oficjalnej konferencji. Dla skoczka wzwyż Mutaza Essy Barshima to niemalże powrót do domu.

– Mając polskiego trenera, ja chyba połowę treningów w karierze wykonałem w waszym kraju. Tym mocniej cieszę się, że w końcu mogę być też na memoriale na Śląsku. Kocham was, dzień dobry! – to powitanie brzmi wyjątkowo szczerze. I zapowiada kapitalny pojedynek z Gianmarco Tamberim – Włochem, z którym Katarczyk podzielił się złotem igrzysk w Tokio.

Barshim był już raz na Memoriale Skolimowskiej, ale jeszcze na stadionie w Warszawie. Dla Armanda Duplantisa to natomiast druga z rzędu wizyta na Śląsku.

– Cieszę się, że mogę tutaj wrócić. Przed rokiem poznałem Stadion Śląski jako wspaniały obiekt do wysokiego skakania, wszystko się tutaj zgadza. Skoczyłem 6,10 metra i myślę, że został niedosyt, bo wtedy trochę przeszkodziła nam ulewa. Chcę tu coś dokończyć, tak czuję. Tym bardziej nie mogę się doczekać niedzieli, skoro prognozy pokazują tym razem piękne słońce. Niczego nie obiecam, wiadomo, jednak czuję, że jestem dobrze przygotowany. Na miesiąc przed MŚ to już dobry czas, żeby błyszczeć – stwierdził rekordzista świata w skoku o tyczce. Cel Szweda, który pierwszy raz może skoczyć na dłuższych niż dotąd tyczkach, to 6,23 metra – nowy rekord. Wiąże się z nim ew. premia w wysokości 50 tys. dolarów. To zwyczajowa stawka za takie osiągnięcie.

Niespodzianka dla króla 400 metrów. Shericka Jackson w urodziny chce taką zrobić sobie sama

Kto jeszcze może mieć ochotę na dużą premię? Wśród zgłoszonych jest aż pięcioro aktualnych rekordzistów świata. Poza Duplantisem to również Yulimar Rojas (trójskok), Tobi Amusan (100 m ppł), Ryan Crouser (kula) i Wayde van Niekerk – specjalista od biegu na 400 m.

– Każdy z nas marzy o rekordzie świata. Ale nie wiem, czy w moim przypadku to już forma, która pozwala realnie gonić Hichama El Guerrouja. Tu na Śląsku chcę po prostu poprawić życiówkę. Ale ile to da? Nie wiem. To jest moja idea: zbijać własny rekord, aż w końcu stanę się porównywalny z Hichamem – tonował nastroje Jakob Ingebrigtsen.

Ale zanim część konferencji z jego udziałem w ogóle zaczęła się, na salę wniesiono tort.

– Wayde, wszystkiego najlepszego! – tak zaczęła się oficjalna część polskiej przygody dla rekordzisty świata w biegu na 400 m. Reprezentant RPA zdmuchnął świeczki, a potem zarzekł się, że pomimo 31 lat czuje, że właśnie wraca do wysokiej formy. – Wiem, że można tutaj szybko biegać. A ja właśnie tego chcę! – powiedział enigmatycznie. W to włączyła się siedząca obok Shericka Jackson. Pytania o atak na rekord globu starała się zbyć. Za to cieszyła się, że na niedzielę zapowiadane są upały.

Diamond League. Shericka Jackson (fot. Andrzej Grygiel)

– 35 stopni? Dla sprinterów to wspaniale! – przyklasnęła Jamajka, którą urodzinowa niespodzianka czeka akurat w dniu zawodów.

Komunikacja miejska z biletem za darmo. Zostawcie samochody, zabierzcie wodę

W związku z zapowiadanymi upałami sprinterzy faktycznie mogą być zadowoleni. Wśród nich będzie m.in. Ewa Swoboda – jedna z grupy kilkunastu Polaków na listach startowych, której aspiracją jest zejście poniżej granicy 11 sekund. Organizatorzy chcą, żeby podobnie miłe wspomnienia miała po niedzieli publiczność. Dlatego wobec prognoz zdecydowano, że każdy będzie mógł wnieść ze sobą na trybuny wodę w plastikowej, przezroczystej butelce – maksymalnie dwa litry na osobę.

Kibice, którzy zdecydują o przyjeździe na Śląsk w ostatniej chwili, będą mogli nabyć wejściówki w kasach przy obiekcie. Ich lokalizacje – a także m.in. program zawodów czy informacje praktyczne – warto sprawdzić na stronie imprezy: memorialkamili.pl. Właściciele biletów kupionych wcześniej mogą dostać się z nimi bezpłatnie komunikacją miejską lub Kolejami Śląskimi. Liczba miejsc parkingowych pod stadionem jest ograniczona.

Fanów Królowej Sportu czekają atrakcje nie tylko związane z rywalizacją gwiazd. Wokół obiektu od godz. 12.30, czyli chwili otwarcia bram, fani lekkoatletyki mogą wziąć udział w Diamentowym Pikniku Rodzinnym. Atrakcje podzielono na w sumie osiem stref, m.in. sportową, rozrywkową, zdrowotną czy virtual reality.

Mityng rusza o godz. 14. Główna, diamentowa część rywalizacji zacznie się o 16.

Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button