Siatkarski Puchar Polski kobiet w 2024 roku zdobył BKS ZGO Bielsko-Biała.
To ósme trofeum tego klubu, zdobyte po 15-letniej przerwie. MVP turnieju finałowego została Julia Nowicka, rozgrywająca BKS.
Nysa już po raz siódmy była gospodarzem finałowego turnieju o Puchar Polski. Rywalizacja w 2024 roku była bardzo zacięta, a dwa spotkania zakończyły się dopiero po pięciu setach. Tak jak przed rokiem w wielkim finale zagrał ŁKS Łódź. Aktualny mistrz Polski pokazał wielki charakter i klasę sportową, odrabiając w półfinale dwusetową stratę w spotkaniu z RYSICAMI Rzeszów. Mimo że w Lidze dwa razy w tym sezonie uległ BKS-owi ZGO, to w niedzielę w Nysie był faworytem. Ale tak jak przed rokiem, musiał przełknąć gorycz porażki.
Ambitne siatkarki z Bielska-Białej nie zraziły się wysoką przegraną w pierwszym secie i objęły prowadzenie w meczu 2:1. Łodzianki wyrównały, ale w tie-breaku zawodniczki BKS-u ZGO były już lepsze. Znakomicie spisywała się najbardziej doświadczona w zespole Regiane Bidias, mistrzyni Polski z ŁKS-em w 2019 roku, młoda Martyna Borowczak czy a także rozgrywająca Julia Nowicka. Ta druga w piątym secie dwa razy zablokowała wyższą o 30 cm Valentinę Diouf i także dlatego została wybrana na najlepszą zawodniczkę turnieju finałowego.
– Bardzo mi się podoba takie nastawienie, że to dopiero początek – mówi MVP Julia Nowicka. – Trzeba było tutaj w Nysie wrócić do gry, bo bardzo źle zaczęłyśmy i musiałyśmy się dostosować do gry ŁKS-u. Jestem niezwykle dumna z całego zespołu, a nagroda dla mnie to tak naprawdę wyróżnienie dla nas wszystkich – dodaje.
Hala w Nysie wypełniła się w niedzielę niemal po brzegi, a 2386 kibiców przeżywało ogromne emocje. BKS ZGO potwierdził to, o czym mówił przed imprezą jego trener Bartłomiej Piekarczyk, że drużyna jest coraz silniejsza, a drugie miejsce w rundzie zasadniczej Ligi nie jest przypadkiem. Warto dodać, że już dawno nie zdarzyło się, że dwóch zdobywców Pucharu Polski prowadzili młodzi polscy trenerzy, bo przecież Wartę Zawiercie szkoli Michał Winiarski.
– Jeszcze trochę nie dowierzam, że to nam się udało, jestem niezwykle szczęśliwa – mówiła po finale Aleksandra Jagieło, prezes triumfatorek. – Pamiętam, jak było nam ciężko gdy przyszłam dom klubu w nowej roli, dlatego ten moment smakuje wyjątkowo – dodaje.
ŁKS jest największym pechowcem turniejów rozgrywanych w Nysie. Zakwalifikował się do nich pięciokrotnie, trzy razy dotarł do finału, ale za każdym razem jego zawodniczki schodziły z boiska smutne. Rok temu wygrywał 2:0 z Chemikiem Police, by też ulec po tie-breaku. BKS tymczasem wraca do tradycji i czołówki, licząc na jeszcze więcej w zaczynającym się za chwilę play-off Ligi.