To był wieczór twardej walki, mocnych zderzeń, od których trzeszczały kości i… błędów.
Reprezentacja Polski przegrała w Gdyni z Niemcami 18:23 (7:10) w półfinałowym meczu Rugby Europe Championship, którego stawką było prawo gry o piąte miejsce w turnieju.
– To nie był najpiękniejszy mecz, ale przy takiej liczbie podyktowanych karnych, któraś ze stron musiała na tym zyskać. Tym razem nie byliśmy to my – mówił po meczu trener Polaków Christian Hitt.
Po wygranej z Belgią wokół reprezentacji Polski wytworzyła się pozytywna atmosfera. Od dawna nie pokonaliśmy tak mocnego przeciwnika, na dodatek pokazując bardzo solidne rugby. Przed spotkaniem z Niemcami wszyscy kibice w naszym kraju liczyli więc, że „Biało-Czerwoni” ponownie pokażą, że rosną jako drużyna i mogą coraz pewniej czuć się na europejskich salonach.
Roszady w składzie Polaków
W składzie Polaków zabrakło zawodników występujących na co dzień we Francji, których kluby nie zwolniły na to spotkanie. Znaleźli się w niej za to będący w naszej kadrze od niedawna, pochodzący z Australii Brandon Olow, a także bardzo dawno niewidziany Michał Mirosz. Na pozycji obrońcy, grał z kolei Mateusz Plichta. Trener Christian Hitt uznał, że takie zestawienie w starciu z Niemcami będzie najbardziej efektywne.
Zaczęło się jednak lepiej dla naszych rywali, bowiem już w 2. minucie mieli rzut karny po tym, jak jeden z Polaków bronił z pozycji spalonej. Zdecydowali się kopać na słupy, a swoją szansę wykorzystał Edoardo Stella i zrobiło się 3:0 dla Niemiec. Ten sam zawodnik sześć minut później ponownie miał okazję na trzy punkty z rzutu karnego, ale tym razem się pomylił. Był to jednak znak ostrzegawczy, żeby wystrzegać się błędów na własnej połowie.
Zgodnie z tym, co prognozowali eksperci, Polacy mieli przewagę w młynie i starali się to wykorzystać. W 14. minucie po rzucie karnym kopnęliśmy w aut, z którego Grzegorz Buczek nieco przerzucił formację, ale piłka trafiła w ręce Jana Cala. Drugoliniowiec oddał ją do Vahy Halaifonuy, a ten wpadł na pole punktowe, zdobywając pierwsze przyłożenie w tym spotkaniu. Po chwili niezawodny w takich sytuacjach Wojciech Piotrowicz dołożył dwa „oczka” i Polacy wyszli na prowadzenie 7:3.
Chwilę później Fidler popełnił błąd w młynie i Niemcy ponownie mieli rzut karny, choć z około 40 metrów od naszego pola punktowego. Stella jednak po raz drugi się pomylił, co było dość zaskakujące, bo w dotychczasowych meczach był bardzo mocnym punktem swojej reprezentacji.
Niestety w 25. minucie nasi rywale wyprowadzili bardzo dynamiczną akcję w ataku. Sporo metrów zrobił Felix Lammers, a potem, kiedy Niemcy grali już na korzyści, po sprytnym podkopnięciu za naszą linię obrony Leo Wolf bez kłopotu zaliczył przyłożenie dla Niemców, a Stella, mając bardzo łatwą pozycję, tym razem się nie pomylił i nasi zachodni sąsiedzi wyszli na prowadzenie 10:7.
Ostatnie minuty pierwszej części gry to sporo błędów z obu stron. Polakom nie udało się już wykreować żadnej akcji, dzięki której moglibyśmy zapunktować, dlatego do szatni z niewielką przewagę zeszli Niemcy.
Dramatyczna końcówka
Po zmianie stron to Niemcy zaczęli od błędu i w 42. minucie Wojciech Piotrowicz stanął przed szansą kopu na słupy po rzucie karnym. Występujący z numerem „10” zawodnik nie zawiódł i bardzo szybko wyrównaliśmy. Osiem minut później ten sam zawodnik ponownie zdobył trzy punkty z podstawki, po raz kolejny wyprowadzając „Biało-Czerwonych” na prowadzenie.
Nasz zespół miał spore kłopoty przy wrzutach z autu, więc w 50. Minucie spotkania na murawie zameldował się Michał Krużycki. W poprzednich spotkaniach spisywał się bardzo dobrze, ale przed meczem z Niemcami narzekał na kłopoty zdrowotne i nie był w stanie wystąpić od pierwszej minuty. W 55. minucie kolejny rzut karny mieli nasi rywale i znów zdecydowali się na próbę kopu. Stella, który wcześniej dwukrotnie się pomylił, znów spudłował, marnując wysiłki swoich kolegów z zespołu. Gdyby był skuteczniejszy, Niemcy byliby w znacznie lepszej sytuacji, ale na nasze szczęście to ewidentnie nie był jego dzień. Niestety był to okres przewagi naszych rywali i dokładnie 120 sekund później Stella dostał kolejną szansę, ze stosunkowo łatwej pozycji i tym razem się nie pomylił, doprowadzając do remisu 13:13. Co więcej złamania ręki doznał łącznik młyna Dawid Plichta. Jego miejsce na kluczowej pozycji łącznika młyna zajął Mateusz Plichta, a na „tyłach” pojawił się Krystian Pogorzelski.
Po zmianach dokonywanych przez obydwu trenerów Niemcy zaczęli dominować w formacji młyna, zyskując tym samym przewagę na murawie. W 63. minucie kolejne trzy punkty dołożył Stella i goście na nieco ponad kwadrans przed końcem meczu byli na prowadzeniu. Pięć minut później jeszcze je powiększyli, bo Sebastian Rodwell nie pozwolił się zatrzymać żadnemu z naszych obrońców. Przedarł się na pole punktowe i przyłożył piłkę niemal na samym środku, ułatwiając zadanie kopaczowi, który dodał dwa „oczka”. Niemcy prowadzili już 23:13.
Ostatnie pięć minut spotkania Niemcy grali w osłabieniu, bo żółtą kartką ukarany został Oliver Stein. Polacy długo starali się grać pod polem punktowym rywali, ale nie potrafili sforsować ich defensywy, a na dodatek Leo Wolf zdołał przejąć piłkę, zatrzymując nasz atak. „Biało-Czerwoni” jednak się nie poddawali i dwie minuty przed końcem, Piotrowicz zdecydował się na kop za linie obrony, piłkę przejął Robert Wójtowicz i zaliczył drugie przyłożenie dla gospodarzy. Niestety nasz kopacz nie trafił między słupy, co oznaczało, że tylko trzecie przyłożenie mogło dać nam zwycięstwo.
Po wznowieniu gry to Niemcy przejęli piłkę i mogli już do końca kontrolować przebieg spotkania. Kiedy minęło regulaminowe 80 minut, zdecydowali się kopnąć w aut, kończąc mecz wynikiem 23:18.
– Jesteśmy bardzo rozczarowani tym wynikiem. To nie był ładny mecz i obie strony popełniały mnóstwo błędów. My tworzyliśmy sobie okazje do zdobywania punktów, ale ich nie wykorzystywaliśmy. To jest element, z którym wciąż zmagamy się od wejścia do Championship, by kończyć akcje i stawiać kropkę nad „i”. To był bardzo wyrównany mecz, ale teraz musimy skupić się na tym, co czeka nas w decydującym starciu z Belgami za dwa tygodnie w Amsterdamie – powiedział Christian Hitt.
Niemcy powalczą teraz o piąte miejsce z Holandią. Polaków zaś czeka starcie z Belgią, decydujące o tym, kto zajmie siódme, a kto ostatnie miejsce w Rugby Europe Championship. Spotkanie odbędzie się w niedzielę 19 marca w Amsterdamie o godzinie 11:00. W finale rozgrywek zmierzy się Gruzja z Portugalią, a o trzecie miejsce zagrają Rumunia z Hiszpanią.
Polska – Niemcy 18:23 (7:10)
Polska: Wojciech Piotrowicz 8, Vaha Halifonua 5, Robert Wójtowicz 5
Niemcy: Edoardo Stella 13, Sebastian Rodwell 5, Leo Wolf 5
Polska: Fidler (Wiśniewski), Buczek, Bachurzewski (Szwagrzak), Cal (Loboda), Mirosz (Krużycki), Olow (Palamarczuk), Halaifonua, Zeszutek, D. Plichta (Pogorzelski), Piotrowicz, Wójtowicz, Hudson, Szczepański, Cooke, M. Plichta.
Niemcy: Schroeder (D. Wolf), Haase (Reintges), Blume (Weiss), Himmer, Rayan (Rinklin), Stein, Renc, Ferreira, Paine (M. McDonald), Parkinson, Lammers, L. Wolf, Rodwell, Hees, Stella.