55. Rajd Azorów stanowił 5. rundę sezonu Rajdowych Mistrzostw Europy ERC.
Impreza rozgrywana na wyspie São Miguel pośrodku Oceanu Atlantyckiego to jeden z najbardziej ekscytujących i zarazem wymagających rajdów świata. Tu stwierdzenie „zwycięzcy są na mecie” jest aktualne, jak mało gdzie. Załogi ruszają w tropiki, na korony wulkanów i pozostaje zasadnicze pytanie – kto wróci z tarczą, a kto na… lawecie?
Po zwycięstwie w Rajdzie Śląska Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk od razu udali się na lotnisko. Przed tą załogą stało największe wyzwanie i jednocześnie największa przygoda tego sezonu, czyli Rajd Azorów. Podróż do Ponta Delgada stanowi rokrocznie wielkie wyzwanie logistyczne, a same trasy rajdu uznawane są za jedne z najbardziej wymagających na świecie.
Organizator przygotował w tym roku trzynaście odcinków specjalnych o łącznej długości niemal 202 kilometrów. Pośród znanych prób, jak chociażby Graminhais, Tronqueira, czy Feteiras, pojawił się też absolutny klasyk Rajdu Azorów, czyli Sete Cidades. To bodaj najbardziej spektakularny odcinek rajdowy globu, którego trasa przebiega w dużej mierze po koronie wulkanu. Całe Azory to zresztą archipelag wysp wulkanicznych. Niezwykle zróżnicowana rzeźba terenu ma wpływ na sam rajd. Raz w górę, później ostro w dół, szczyty, hopki, wszędzie bardzo wąsko, ślisko, wybijająco – wszystko to pośród jezior i tropikalnych lasów.
Dla Mikołaja Marczyka i Szymona Gospodarczyka był to wyjątkowy rajd. Załoga ta nigdy wcześniej nie miała okazji do startów w tego typu warunkach. Unikalne odcinki specjalne musiały być wyzwaniem dla duetu w Škodzie Fabii Rally2 evo, chociaż Miko i Szymon po raz kolejny udowodnili, jak szybko potrafią się adaptować do nowych warunków, wykręcając czwarty czas na odcinku kwalifikacyjnym Lagoa.
Podczas pierwszego dnia rywalizacji Marczyk i Gospodarczyk poznawali charakterystykę specyficznego azorskiego szutru, jednocześnie notując czasy w czołówce mistrzostw Europy. Było to o tyle trudne, że oprócz trudności tras samej w sobie, dosłownie co kilka minut zmieniała się pogoda. Na starcie odcinka mgła i ulewa, na końcu piękne słońce i tak na zmianę. Zwieńczeniem dobrego dnia tej załogi był drugi czas na próbie Grupo Marques. Warto dodać, że polska załoga wykręciła tam identyczny wynik, co Dani Sordo, czyli fabryczny kierowca startujący na co dzień w mistrzostwach świata WRC.
Podczas sobotniego etapu nadal trwała selekcja. Wiele załóg, w tym te z czołówki ERC, nie dawało sobie rady z trudami rajdu. Znakomicie podczas swojego debiutu radzili sobie za to Marczyk i Gospodarczyk. Polacy ukończyli ostatecznie rajd na bardzo dobrym piątym miejscu, ulegając wyłącznie zawodnikom znanym z mistrzostw świata WRC, czy też Ricardo Mourze, mieszkańcowi wyspy São Miguel, dziesięciokrotnemu mistrzowi Azorów i trzykrotnemu mistrzowi Portugalii. Obecność w takim gronie tego duetu to powód do dumy dla polskich kibiców.
Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk zajmują obecnie trzecie miejsce w mistrzostwach Europy. Polacy z dorobkiem 95 punktów dystansują w najstarszym rajdowym cyklu świata chociażby dwukrotnego mistrza ERC, Aleksieja Łukjaniuka. Polski duet w Škodzie Fabii Rally2 evo zajmuje także znakomite drugie miejsce w Michelin Talent Factory, gdzie ustępuje liderom o zaledwie 7 oczek.
– Meta Rajdu Azorów to dla każdego debiutanta marzenie. Nasz wynik, czyli 5. miejsce w klasyfikacji generalnej oraz 2. miejsce w juniorskiej kategorii Michelin Talent Factory to o wiele więcej, niż mogliśmy się z Szymonem spodziewać przed rajdem. Tę imprezę z całą świadomością mogę potraktować jako nowe otwarcie w mojej sportowej karierze – mówił na mecie Mikołaj Marczyk.
– To była zupełna nowość. Specyfika, konstrukcja tych odcinków specjalnych, poziom przyczepności, rodzaj zakrętów – to wszystko było dla mnie nowe. Nasze szutrowe doświadczenie z Polski, Litwy czy Łotwy nie miało tutaj wielkiego znaczenia. To był zupełnie inny rodzaj dróg, zupełnie inne wyzwanie. Drogi były przede wszystkim bardzo wąskie, śliskie, podbijające – to trochę taki Rajd Barum „po luźnym”, na którym nie ma nawet najmniejszego miejsca na błąd. Moja głowa jest pełna myśli, danych, informacji – na pewno wykorzystamy to w przyszłości. To było największe wyzwanie w mojej rajdowej karierze. Cieszę się z wyniku i już czekamy na więcej – podsumował kierowca.
– Meta Rajdu Azorów to był nasz cel. Przed startem imprezy analizowałem, jak radzili sobie tu debiutanci. Samo to dało mi wiedzę, że będzie bardzo trudno, ale nie spodziewałem się, że aż tak! 5. miejsce w klasyfikacji generalnej i 2. miejsce w Michelin Talent Factory to dla nas bardzo cenny wynik. Strata do zwycięzców w tych potwornie wymagających warunkach też jest dla mnie zadowalająca – mówił po rajdzie Szymon Gospodarczyk.
– Podczas jednego odcinka specjalnego mieliśmy skrajne warunki – mgła, ulewny deszcz, za chwilę słońce, sucho, później znów mgła i tak na zmianę. Podczas jednego etapu mieliśmy tak naprawdę cztery pory roku. W tych warunkach niezwykle łatwo było urwać koło czy wydachować, co zdarzało się zdecydowanie bardziej doświadczonym załogom. Tym bardziej się cieszę, że to wytrzymaliśmy. Jestem zmęczony, ale radość z mety i wyniku to rekompensuje. Teraz zbieramy siły na kolejny rajd – zakończył pilot Škody Fabii Rally2 evo.
Duet ten pozostaje w „portugalskich klimatach”. Kolejną rundą Rajdowych Mistrzostw Europy będzie 34. Rally Serras de Fafe e Felgueiras. Impreza rozgrywana na północy Portugalii, niedaleko Porto, odbędzie się w dniach 1-3 października. Warto dodać, że część tras imprezy pokrywa się z oesami Rajdu Portugalii – rundy mistrzostw świata WRC. To znakomita informacja pod kątem nauki i zbierania doświadczenia dla Marczyka i Gospodarczyka.