To historyczny sukces! Reprezentacja Polski kobiet, prowadzona przez Janusza Urbanowicza zapewniła sobie awans na Puchar Świata w rugby 7, który we wrześniu odbędzie się w RPA.
W decydującym o awansie meczu nasza drużyna pokonała Niemki 43:0. To pierwsza drużyna w historii polskiego rugby, która wywalczyła prawo gry w światowym czempionacie. Co więcej zrobiła to w roku setnej rocznicy pierwszego meczu rugby w naszym kraju.
Biało-czerwone zakwalifikowały się do Pucharu Świata, który w dniach 9-11 września odbędzie się w Kapsztadzie w RPA.
W Bukareszcie reprezentacje Polski kobiet i mężczyzn walczyły o pierwszy, historyczny awans do Pucharu Świata w rugby 7, który w tym roku odbędzie się w Republice Południowej Afryki. Zdecydowanie większe nadzieje wiązaliśmy z kadrą naszych pań, które do stolicy Rumunii przyjechały przecież w glorii mistrzyń Europy.
Koncert Polek w fazie grupowej
W Bukareszcie 12 drużyn podzielono na trzy czterozespołowe grupy. Następnie, na podstawie spotkań w poszczególnych grupach tworzono tabelę wszystkich reprezentacji i osiem czołowych drużyn dostawało się do ćwierćfinału, którego stawką był awans do Pucharu Świata. W rywalizacji kobiet Europa miała cztery miejsca.
„Biało-czerwone” w pierwszym spotkaniu fazy grupowej mierzyły się z niżej notowaną Portugalią. Zaczęło się znakomicie, bo po źle wykonanym aucie przez nasze rywalki piłkę przechwyciła Natalia Pamięta i pomknęła na pole punktowe, zapisując na koncie naszej drużyny pięć punktów. Chwilę później nasza drużyna rozegrała składną akcję, którą wykończyła kapitan polskiej reprezentacji Karolina Jaszczyszyn.
Dominacja Polek trwała i jeszcze przed przerwą Małgorzata Kołdej w swoim stylu obiegła rywalki po skrzydle, a tuż przed końcem pierwszej części gry lukę w defensywie znalazła Anna Klichowska i po przebiegnięciu połowy boiska zaliczyła kolejne przyłożenie. Do przerwy prowadziliśmy 33:0, bo czterokrotnie Jaszczyszyn udało się podwyższyć i kwestia zwycięstwa w tym spotkaniu była właściwie przesądzona.
Po zmianie stron Portugalki w końcu zaczęły stawiać bardziej zacięty opór i mecz przestał być tak jednostronny. Na przyłożenie Sylwii Witkowskiej zdołały nawet odpowiedzieć „piątką” po błędzie Polek w formacji młyna. Na więcej jednak nie było ich stać, a u „biało-czerwonych” pojawiło się już lekkie rozluźnienie i ostatecznie wygraliśmy to spotkanie 40:5, udanie inaugurując turniej w Bukareszcie.
Mecz ze Szwecją to również starcie bez większej historii, bo zawodniczki ze Skandynawii to zdecydowanie najsłabszy zespół w grupie. „Biało-czerwone” zdemolowały rywalki 52:0, ale był to dla nich raczej mocniejszy trening w kontakcie niż spotkanie o wysoką stawkę.
Zdecydowanie inaczej jawiło się starcie z Hiszpankami, decydujące o pierwszej pozycji w grupie. To dla naszej drużyny bardzo niewygodny zespół. Podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy spotkanie z nimi zakończyło się remisem 19:19, dlatego teraz wszyscy spodziewali się zaciętego meczu.
„Biało-czerwone” zaczęły jednak znakomicie i już w swojej pierwszej akcji, po ładnym rajdzie Anny Klichowskiej i udanym podwyższeniu Jaszczyszyn wyszły na prowadzenie 7:0. Przed przerwą jeszcze dwukrotnie, za sprawą Małgorzaty Kołdej i Natalii Pamięty, Polki meldowały się na polu punktowym rywalek i po pierwszej połowie prowadziliśmy 19:0.
Po wznowieniu gry świetną akcję przeprowadziła Katarzyna Paszczyk i zaliczyła czwarte przyłożenie dla naszego zespołu w tym spotkaniu, zwieńczone celnym kopem na słupy Jaszczyszyn. Później jednak do gry wróciły nasze rywalki i dwukrotnie przyłożyły piłkę w polu punktowym.
Przez moment wydawało się, że w końcówce może być nerwowo, ale świetnie przy wznowieniu piłkę złapała Klichowska, która popędziła na pole punktowy, przykładając kolejne punkty. Hiszpanki co prawda nie rezygnowały i zaliczyły przed końcową syreną jeszcze jedno przyłożenie, ale na więcej nie było ich stać i spotkanie zakończyło się wygraną naszej drużyny 31:15.
Historyczny wyczyn „biało-czerwonych”
Po fazie grupowej osiem najlepszych drużyn walczyło w decydującym spotkaniu o cztery miejsca dające bilety na Puchar Świata. Polki, które w łącznej tabeli były na drugiej pozycji, mierzyły się z Niemkami. Drużyna naszych zachodnich sąsiadek była trzecia w swojej grupie, ale w łącznej tabeli uplasowała się na siódmej lokacie.
W pierwszych minutach Niemki postawiły twarde warunki i Polkom trudno było przedostać się na ich pole punktowe. Dopiero po przechwycie piłki przy wrzucie z autu w wykonaniu Katarzyny Paszczyk i szybkim rajdzie Małgorzaty Kołdej udało się przyłożyć pierwsze punkty. Jak się okazało, to rozwiązało przysłowiowy worek, bo po chwili Paszczyk, po złapaniu piłki wykopanej przez rywalki, bez kłopotu minęła dwie obrończynie i zdobyła kolejne pięć punktów dla naszego zespołu.
Do przerwy udało się to także Julii Druzgale i ponownie Kołdej. Dwukrotnie udanie podwyższała Jaszczyszyn i po pierwszej połowie „biało-czerwone” prowadziły już 24:0, robiąc pierwszy, ale bardzo duży krok w stronę upragnionego awansu.
Druga połowa była nie tylko dopełnieniem awansu, ale też spojrzeniem w przyszłość, bo trener Urbanowicz postanowił dać szansę kilku młodym zawodniczkom. I tak, tuż po przerwie, po serii młynów Paszczyk zagrała do boku, gdzie świetnie znalazła się młodziutka Marta Morus, która wpadła na pole punktowe rywalek. Udanym kopem popisała się kolejna z naszych młodych zawodniczek Julia Druzgała, która zresztą chwilę później sama zaliczyła drugie przyłożenie, po kilkudziesięciometrowym sprincie przez niemal całe boisko.
Dzieła zniszczenia tuż przed końcową syreną dopełniła Martyna Wardaszka i Polki wygrały z Niemkami 43:0, dobitnie pokazując, że awans do Pucharu Świata był w pełni zasłużony, a długie lata ciężkiej pracy dają wymierne efekty. Kwalifikacje w Bukareszcie były popisem naszej drużyny, która funkcjonowała świetnie nawet, gdy na boisku nie było liderek, takich jak Klichowska czy Pamięta.
Awans do Pucharu Świata to historyczny wyczyn tej kadry, kolejny zresztą w ostatnich tygodniach. W sierpniu czeka ją jeszcze turniej kwalifikacyjny do World Series w Chile, gdzie Polki powalczą o realizację kolejnego marzenia.
PŚ nie dla Polaków
Po nieudanym starcie w mistrzostwach Europy, zakończonym spadkiem do niższej dywizji, przed turniejem w Bukareszcie w kadrze mężczyzn zaszło sporo zmian. Nasza drużyna nie należała do faworytów do awansu, jednak chciała pokazać się z lepszej strony, niż dwa tygodnie temu w Krakowie.
Niestety już w pierwszym spotkaniu wpadli pod walec, bo tak należy opisać starcie z Irlandią, zakończone dotkliwą porażką 0:73. Lepiej wyglądał mecz z Włochami, w którym dwukrotnie udało nam się zameldować na polu punktowym rywali i momentami nawiązywać wyrównaną walkę. Skończyło się przegraną 10:21, ale tutaj nie było widać już tak wielkiej różnicy poziomów.
W swoim ostatnim meczu w grupie „biało-czerwoni” niestety znów bardzo wyraźnie ulegli Portugalii, przegrywając 0:51 i zakończyli udział w turnieju w Bukareszcie na fazie grupowej. Z kolei Portugalczycy sensacyjnie pokonali w swoim ćwierćfinale Hiszpanów i awansowali na Puchar Świata wraz z Irlandią, Walią oraz Niemcami.