TENIS

Puchar Davisa w Kaliszu. Biało-czerwoni prowadzą z Hongkongiem 2:0

Puchar Davisa 2020

Jerzy Janowicz zapewnił prowadzenie 2:0 reprezentacji Polski w spotkaniu z Hongkongiem w Kalisz Arenie, pokonując Pak Long Yeunga 6:7 (5-7), 7:5, 6:4.

Wcześniej, pierwszy punkt dla polskich tenisistów zdobył Kacper Żuk wygrywając z Ching Lamem 6:2, 6:1.

Impreza jest rozegrana bez udziału publiczności.

Decyzję o rozegraniu meczu bez udziału widowni podjął – w związku z dynamiczną sytuacją w kraju, związaną z potencjalnym zagrożeniem epidemiologicznym – Polski Związek Tenisowy w porozumieniu z władzami Miasta Kalisza, Wojewodą Wielkopolskim oraz Ministerstwem Sportu.

Janowicz w styczniu wrócił na korty po ponad dwuletniej przerwie spowodowanej poważną kontuzją i operacją kolana. W dwóch startach w halowych imprezach ATP Challenger Tour przeszedł po jednej rundzie. Ale ubiegłym tygodniu dotarł już do finału challengera we francuskim Pau. Po tym awansował w rankingu ATP World Tour o 578 miejsc i jest w nim obecnie …461. Najwyżej był notowany 14. miejscu na świecie, po osiągnięciu wielkoszlemowego półfinału na trawie w Wimbledonie w 2013 roku.

– Nie spodziewałem się tak dobrej gry mojego przeciwnika. Co jest nie tak, kręci się około pozycji 900. na świecie, bo z taką grą, Top 300 bez większego wysiłku. Nie wiem jaki problem, finanse, może głowa. Będę sprawdzać jego wyniki, bo byłem w szoku jak grał. Postawił niebezpieczne warunki. Na pewno czuję w nogach ten mecz, jak zawsze takie mecze pod stresem, bardzo ciężkie. Musiałem zagrać naprawdę dobrze, choć nie jakoś perfekcyjnie. Grało mi się akceptowalnie, gdybym zagrał słabo, to przegrałbym 0:2 – powiedział Janowicz.

Piątkowy mecz nie był łatwy, bo chociaż rywal był mniej doświadczony, to grał przez cały czas bardzo regularnie, pewnie, radził sobie z odbiorem mocnego serwisu Polaka, a i miał sporo szczęścia, często trafiał w kort w wydawało się wręcz beznadziejnych sytuacjach.

W pierwszej partii nie doszło do przełamań, ale Janowicz znalazł siew tarapatach w tie-breaku, gdy rywal wyszedł na prowadzenie 6:3. Dwa setbole udało się co prawda obronić, ale przy trzecim powody do radości i rozstrzygnął go wynikiem 7-5.

Również w drugiej wydawało się długo, że dojdzie do tie-breaka, ale nieoczekiwanie przy stanie 5:6 i własnym podaniu Yeung na chwile się zdekoncentrował. Pechowo przegrał wymianę na 30-40, a po chwili był bezradny przy pierwszym setbolu dla Polaka.

Niewielki kryzys dotknął Janowicza w piątym gemie decydującego seta, ale ostatecznie z wielkim trudem, ale zdołał utrzymać swój serwis. W przerwie po tym gemie z głośników popłynęła znamienna melodia: „I feel good”. Potem obaj utrzymywali już pewnie swoje serwisy, ale w miarę upływu czasu rywal wyraźnie słabł fizycznie. Przy stanie 4:5 i 30-40 popełnił podwójny błąd serwisowy przy meczbolu.

– Nie wiem czy teraz potrzebuję takich ciężkich meczów, czy nie, Na pewno potrzebuję trochę spokoju, żeby organizm nie był za bardzo forsowany. Skupiam się na zdrowiu, tenis jest drugorzędny. Ten tenis zaczyna się powoli przebijać, bo zaczynam się lepiej i pewniej czuć. Takie mecze ciężkie jak dziś, nie spodziewałem się takiej ściany. Mało błędów, serwis około 200km/h. Musiałem być bardzo skoncentrowany, żeby nie tracić serwisu, bo było trudno mi go przełamać – powiedział po meczu Janowicz.

– Jakby Jurek przegrał, to nic by się nie stało. Życie idzie dalej. Ten mecz okazał tylko jaki jest męski tenis. Davis Cup rządzi się swoimi prawami. Szkoda, że nie było publiki, bo JJ zrobiłby wtedy show. Jemu tego bardzo brakowało. Pewnie szybciej by skończył. Ale przy takim krytycznym meczu czekał cierpliwie na swoje okazje, nie denerwował się, powtarzał, że czeka na szanse i je wykorzystał. Cała drużyna jest zachwycona faktem, że JJ wrócił do niej po tylu latach. To charyzmatyczny zawodnik i też się bardzo z tego cieszę – dodał kapitan reprezentacji Mariusz Fyrstenberg.

Przed ponad rokiem Janowicz został ojcem, a mamą jest była tenisistka Marta Domachowska. Dziadkowie, po stronie łodzianina – Jerzy senior i Ana Szalbot grali dawniej w siatkówkę.

– Syn mnie nie zmienił, jestem tym samym człowiekiem, co dawniej. Ci co mnie znają, to wiedzą, że inny jestem prywatnie, a inaczej o mnie piszą media. One są inteligentne i wiedzą, że lepiej pisać źle, bo to podnosi klikalność. Na pewno syn mi pomógł w ciężkim okresie. Problemów było sporo, kontuzja była poważna, ale nie było dużej szansy na powrót. Miałem słabsze momenty. Syn się pojawił i zdjął ze mnie trochę stresu. Większość frustracji, że coś nie idzie po mojej myśli, mogłem tak naprawdę wylać na niego. On ten stres zjadał, zostawiał w pampersie i tyle – powiedział Janowicz.

– Ty też możesz zostawić wszystko w pampersie – dodał ze śmiechem Fyrstenberg na wspólnej pomeczowej konferencji prasowej.

– Nie wiem, czy mój syn będzie tenisistą. Jeżeli będzie chciał to robić, to już ma kilka rakiet w domu. Czy będzie grał? Tego nie wiem. Na pewno mu w tym pomogę. Mam duże doświadczenie. Ja miałem łatwiej, bo rodzice uprawiali sport, więc wiedzieli, jak mi pomóc. Mój syn będzie miał przewagę, bo wiem, jak wygląda tenis. Co z tego by wyszło? Nie wiem, to długa droga, wiele się może wydarzyć. To kilkanaście lat treningów, żeby odnosić sukcesy. To jeden z niewielu sportów, gdzie trzeba trenować wiele lat, żeby zaistnieć – stwierdził Janowicz

Wcześniej, w pierwszym piątkowym pojedynku singlowym, Kacper Żuk pokonał Ching Lama 6:2, 6:1 zdobywając pierwszy punkt dla reprezentacji Polski.

Polak rozpoczął mecz lekko zdenerwowany i na otwarcie przegrał swoje podanie, jednak szybko opanował sytuację i wyszedł na prowadzenie 2:1, a następnie 5:2, zanim rozstrzygnął losy pierwszej partii wynikiem 6:2. W drugim secie jeszcze pewniej się poczuł na korcie i kontrolował w pełni rozwój wydarzeń. Szybko odskoczył na 3:0, potem o stanu 3:1 nie stracił już gema.

W sobotę rywalizacja rozpocznie się o godzinie 13.00, a jako pierwszy zostanie rozegrany mecz deblowy z udziałem Szymona Walkowa i Jana Zielińskiego. Ich rywalami będą Pak Long Yeung i Hong Kit Wong

– To będzie ciężki mecz i nasi chłopcy też o tym wiedzą. To będzie ich debiut, a to nigdy nie jest łatwe. Kacper wygrał 2-0, a było ciężko. Jeśli prowadzi 6:2, i 5:1, krzyczy come on, to chyba w nim siedzi do końca. Gra w reprezentacji to przywilej i na pewno Szymon z Jankiem będą dobrze przygotowani, ale łatwo nie będzie. Dzisiejszy mecz choćby pokazał, że rywal Jurka praktycznie nie ma słabych punktów. Wcześniej prawie w ogóle nie mieliśmy szans obserwować ich wcześniej – uważa Fyrstenberg.Po deblu na kort w singlu wyjdą pierwsze rakiety drużyn – Żuk i Yeung, a w razie konieczności w piątym meczu zobaczymy Janowicza i Lama.

Kapitanowie mają możliwość dokonania zmian, najpóźniej na godzinę przed startem pierwszego meczu. Przy czym nie mogą w ramach tego samego spotkania ponownie grać ze sobą ci samo zawodnicy.

Wyniki spotkania o Puchar Davisa w Kaliszu:

Polska – Hongkong 2:0

piątek, 6 marca – gra pojedyncza

Kacper Żuk – Ching Lam 6:2, 6:1

Jerzy Janowicz – Pak Long Yeung 6:7 (5-7), 7:5, 6:4

sobota, 7 marca – początek godz. 13.00

gra podwójna –

Szymon Walków, Jan Zieliński – Pak Long Yeung, Hong Kit Wong

gra pojedyncza –

Kacper Żuk – Pak Long Yeung

gra pojedyncza –

Jerzy Janowicz – Ching Lam

Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button