Rok temu była katastrofa ekologiczna na Odrze, w tym roku znowu Zielona Góra.
Posłanka Anita Kucharska-Dziedzic powiedziała:
„W tamtym roku jakiś rządowy cwaniaczek chciał się kąpać w Odrze. Dziś wojewoda Dajczak z prezydentem Kubickim, którzy zrezygnowali z ewakuacji mieszkańców, jakoś się w Przylepie nie pojawili.
Mamy w całym kraju ok. 500 zweryfikowanych toksycznych składowisk, które trzeba usunąć. Co roku takie miejsca płoną, od początku rządów PiS było już 800 takich pożarów. Co gorsza, skuteczność policji w wyszukiwaniu sprawców podpaleń jest bardzo niska.
Zaczyna się przerzucanie odpowiedzialnością za pożar w Przylepie. Wojewoda i prezydent Zielonej Góry zgodnie przypominają, że zgodę firmie Awinion na składowanie toksycznych odpadów wydał w 2012 roku starosta z PO. Zapomnieli dodać, że powiatem rządził wówczas zgodnie PO-PiS.
Na podstawie uzyskanych wyników nie można stwierdzić, czy wody powierzchniowe i podziemne spełniają normy dla wód przeznaczonych do spożycia przez ludzi i zwierzęta!
Jednak starosta zielonogórski nie był jakimś wyjątkiem na mapie Polski. Co go tłumaczy?
-
stan prawny umożliwiający niekontrolowany obrót odpadami i przestępcze modus operandi powszechne w Polsce;
-
wynajem powierzchni magazynowych na słupa i firmy krzaki znikające po zapełnieniu magazynów.
Tak stało się i z firmą Awinion. Halę wynajęto od człowieka, który chciał dorobić do emerytury – ot inwestycja zapewniająca stały dochód. Jednak firma po zapełnieniu hali po sufit beczkami z niewiadomymi substancjami, zniknęła. A prawdziwi właściciele rozpłynęli się w powietrzu. I nie znalazła ich prokuratura. Podobnie jak właścicieli kilkuset innych składowisk toksycznych odpadów w całej Polsce. A te zaczęły płonąć, bo rzekome samozapłony stały się najtańszą formą utylizacji. O mafii śmieciowej słyszeli wszyscy. Ma się nadal dobrze, choć Morawiecki zapowiadał, że proceder się skończy. Nie skończył się. PiS wini rząd PO, PO wini rząd PiS. A składowiska płoną.
Od 2014 roku po opublikowaniu raportu WIOŚ wiadomo, że odpady w Przylepie to tykająca toksyczna bomba, że właściwie nie ma porządnej dokumentacji, co tam jest składowane, że to co jest składowane, jest składowane w sposób niezabezpieczony przed przesiąkami do gleby czy wód, że śmierdzi, a to co śmierdzi, jest groźne dla zdrowia i życia, ze nie przestrzegano warunków przeciwpożarowych. Że grozi samozapłon. Że będą wybuchy.
W 2015 roku miasto Zielona Góra, rozszerzając się, wchłonęło Przylep razem z halą i problemem toksycznej bomby. Wiedziano już, że benzen, ksylen, toluen działają rakotwórczo, są potwornie groźne i zagrażają ludziom mieszkającym i pracującym w Przylepie. Mieszkańcy co jakiś czas protestowali. Bez efektu. W 2018 roku sprawę na tapet wziął Ruch Miejski Zielona Góra. Ania Kraśko i Joasia Liddane zorganizowały debatę o śmieciach i odpadach w Zielonej Górze – w efekcie usunięto odpady przechowywane w halach pozostałych po Zastalu. Ale to centrum miasta. Hala w przylepie leży na uboczu i nie kłuła w oczy.
Nakręciłam z dr Sebastianem Pilichowskim krótki film o Przylepie, bo dotarliśmy do kart odpadów z Sanepidu, wskazujących, że Awinion zbierał chemikalia laboratoryjne i analityczne, czyli wysoce niebezpieczne. I prawdopodobnie przechowywał je w Przylepie. Też się nikt nie przejął.
Zostałam radną i również w imieniu Ruchu podczas obrad Rady Miasta pytałam i interpelowałam. W interpelacji pytałam o zabezpieczenie przeciwpożarowe i zabezpieczenie 5 tys. metrów sześciennych toksycznych opadów. Miasto odpowiedziało, że Biuro Ochrony Środowiska oraz Komenda miejska Straży Pożarnej na bieżąco monitorują składowisko i że nie ma żadnego niebezpieczeństwa i zagrożenia dla zdrowia obywateli. Dyrektorka biura miała klucze do hali. Zaglądano tam czasami. Ale nazywano to – stałym monitoringiem. Jak był skuteczny – wiemy od wczoraj.
Zapowiedziano przetarg na utylizację, ale i ten zapowiedziany i kolejne nie przyniosły rozstrzygnięć, bo prezydent nie chciał przeznaczyć na ten cel tyle, ile żądały zainteresowane firmy. W 2019 roku zostałam posłanką. Żegnając się z Radą Miasta zapowiedziałam, że tematu Przylepu nie odpuszczę. Zaproponowałam wykorzystanie ścieżki finansowania z Funduszu Pomocy Ofiarom Przestępstw, bo służy on przecież niwelowaniu skutków przestępstw, a prezydent Kubicki zawarł nieformalną, ale oczywistą koalicję z PiS, wiec drogę miał otwartą. Nie skorzystano jednak. Kiedy ta okropna Kucharska zaczęła mówić o Przylepie, Kubicki demonstracyjnie wyszedł.
Jako posłanka składałam zapytania do premiera Morawieckiego o toksyczne składowiska (bez odpowiedzi), do Ministerstwa Klimatu – interpelacje razem z posłami Lewicy i Zielonych w sprawie bomb ekologicznych i ponownie do Ministerstwa Klimatu w sprawie pomocy finansowej dla samorządów w usuwaniu niebezpiecznych składowisk. Ale Przylep nikogo nie interesował. Analogiczną interpelacje złożyła też posłanka Katarzyna Osos. Też bez efektu. Spławiano nas. Takie wodolejstwo jak dziś z wysięgników na płonące odpady.
Tymczasem prezydent Kubicki usiłował wymóc na samorządzie województwa dofinansowanie utylizacji odpadów, ale bezskutecznie, bo to przecież prezydent Zielonej Góry, w myśl prawa, jest gospodarzem i właścicielem odpadów znajdujących się na terenie gminy. Zarząd Województwa Lubuskiego zapowiedział, że się nie dołoży do utylizacji śmietniska. Stworzyłoby to precedens, bo takich składowisk na terenie województwa lubuskiego należących formalnie do lokalnych jednostek samorządu jest co najmniej kilka. Kilka lat trwała przepychanka sądowa. 2 lata temu NSA potwierdził, że składowisko w Przylepie ma usunąć prezydent Kubicki.
Interwencje nadal podejmowali radni – Dariusz Legutowski z KO czy sam Ruch Miejski z Joanną Liddane na czele. Jedynym skutkiem było zamówienie przez miasto operatu. Dysponowano już 3 dokumentami: operatem, opinią biegłego dla prokuratury oraz raportem WIOŚ, w których przewidywano pożar i wskazywano, że odpady w Przylepie są groźne dla zdrowia i życia obywateli. Przewidywano, że pożaru nie da się opanować, że będą wybuchy.
22 lipca 2023 r. wybuchł pożar.
Za utylizację toksycznych odpadów zapłacimy wszyscy – w podatkach, bo koszty poniesie Straż Pożarna – i zdrowiem i życiem – strażaków, policjantów i mieszkańców Przylepu, Płotów, Łężycy i gdzie tam jeszcze wiatr powieje. Samorząd wojewódzki będzie musiał szykować nowe polityki leczenia nowotworów.”
Kucharska-Dziedzic: Składam zawiadomienia do prokuratury na: wojewodę lubuskiego, prezydenta Zielonej Góry, prezesa Wód Polskich
„Arcyłgarstwo funkcjonariuszy PiS-u i ich przybocznych, zaniedbania, które naraziły życie i zdrowie mieszkańców, przestępstwa na środowisku, w tym zatrucie wód i gleb oraz koszty, które zielonogórzanki i zielonogórzanie poniosą w związku z tą katastrofą ekologiczną – to wszystko trzeba rozliczyć!
Dlatego też składam zawiadomienia do prokuratury na: wojewodę lubuskiego, prezydenta Zielonej Góry, prezesa Wód Polskich.
W związku z podejrzeniem o:
- narażeniu mieszkanek i mieszkańców Przylepu i okolic na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu;
- działanie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego w związku z niedopełnieniem obowiązku służbowego;
- zanieczyszczenie wody i powierzchni ziemi substancją w takiej ilości lub w takiej postaci, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach;
- poświadczenie nieprawdy co do okoliczności mającej znaczenie prawne.
Dość bezhołowia i wolnej amerykanki. Dość kpiny z obywatelek i obywateli!”
– Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka.