Rok temu panowie, teraz panie!
To wielki dzień polskiego short tracku! W Pekinie biało-czerwona żeńska sztafeta wywalczyła srebrny medal mistrzostw świata na dystansie 3000 metrów i jest to pierwszy medal naszej kobiecej drużyny w historii tej imprezy! – Sprawiłam sobie najlepszy możliwy prezent – mówi Gabriela Topolska, jedna z naszych zawodniczek, która w sobotę… obchodziła 24. urodziny!
W piątek, czyli pierwszego dnia mistrzostw świata w Pekinie, Polacy pobili rekord Polski w sztafecie mieszanej. To był duży sukces, który zapowiadał kolejne dobre przejazdy. Ale to, co zrobiła żeńska drużyna w sobotnich wyścigach, przeszło wszelkie oczekiwania! Natalia Maliszewska, Nikola Mazur, Gabriela Topolska i Kamila Stormowska doskonale pojechały w półfinale wygrywając wyścig, a pokonały w nim Chinki, Kazaszki i Japonki. Dzięki temu stanęły przed szansą walki o medale mistrzostw świata! Żeby tego było mało, jeszcze lepszy przejazd zaliczyły w finale i zajęły drugie miejsce! Dzięki temu zdobyły pierwszy, historyczny medal mistrzostw świata dla polskiej żeńskiej sztafety!

– Wierzyłyśmy od początku w ten sukces – zaznacza Mazur. – Do Pekinu przyjechałyśmy po medal i cały sezon do niego dążyłyśmy. Miałyśmy w jego przekroju kilka gorszych biegów, z których wyciągnęliśmy lekcję. W Dreźnie zdobyłyśmy pierwszy medal mistrzostw Europy, więc zmierzałyśmy krok po kroku też do krążka w mistrzostwach świata. W tym roku to my go wywalczyłyśmy, a nie chłopaki, ale wierzę, że nasza kadra zdobędzie jeszcze krążek w sztafecie mieszanej. Mamy w niej naprawdę ogromny potencjał, nawet na wygraną.
Medal mistrzostw świata to też doskonały prezent dla Topolskiej, która w sobotę… obchodziła 24. urodziny! – Po raz ostatni tak szczęśliwa w urodziny byłam jeszcze w dzieciństwie – mówi wzruszona zawodniczka. – To najlepszy prezent, jaki sobie mogłam wymarzyć i sprawiłam go sobie wspólnie z moimi koleżankami z drużyny. Naprawdę ostatnio zaczęłyśmy wierzyć w naszą sztafetę, co było widać też po mistrzostwach Europy. Pojechałyśmy w Pekinie naprawdę dobrze i jestem bardzo dumna i zadowolona.

W sobotę miejsce w finale zapewniła sobie również wspomniana już mieszana ekipa biało-czerwonych. W składzie Maliszewska, Michał Niewiński, Diane Sellier i Stormowska Polacy przyjechali na metę półfinału jako drudzy i już teraz są w gronie czterech najlepszych drużyn na świecie. W niedzielę natomiast będą mieli okazję walki o medal, tym bardziej, że mają duże szanse, by ponownie pobić czasy uzyskane w Pekinie.
Bardzo dobre wyniki Polacy zanotowali również w przejazdach indywidualnych. Mowa tutaj o Diane Sellierze, który na dystansie 500 metrów wygrał finał B, co dało mu szóste miejsce na świecie! W finale B na dwukrotnie dłuższym dystansie pojechała też Stormowska, która była czwarta, co dało jej dziewiąte miejsce na świecie.

– Zaczęliśmy te mistrzostwa bardzo udanie, w zasadzie już w piątek, a w sobotę tylko przypieczętowaliśmy te świetne wyniki. Dziewczyny świetnie pojechały półfinał sztafety, a w finale do końca były w walce o złoto. Dla nas, trenerów, jest to uwieńczenie tej siedmioletniej pracy z tą grupą. Zawsze mówiliśmy, że jedziemy po doświadczenie, a teraz zdobywamy już medale. Czuć też, że dziewczyny mają ducha drużyny i chcą wygrywać. To wspaniałe uczucie – mówi Urszula Kamińska, która razem z Gregorym Durandem są trenerami naszej kadry short tracku.
Polacy w sobotę wystartowali również w repasażach na dystansie 1500 metrów, jednak żaden z biało-czerwonych nie zdołał zameldować się w półfinale. Felix Pigeon ostatecznie zajął 16., a Neithan Thomas 27. miejsce na koniec zawodów.
W niedzielę odbędą się ostatnie wyścigi mistrzostw świata w short tracku, a Polacy wciąż mają szanse medalowe. – Przede wszystkim mamy na to potencjał – zauważa Kamińska. – Realizujemy nasz plan, bo przylecieliśmy do Azji dwa i pół tygodnia przed mistrzostwami świata, odbyliśmy cenny obóz w Japonii, w malutkim miasteczku. Do Pekinu przyjechaliśmy ze spokojną głową, bez jet laga, czujemy się dobrze. Jesteśmy po prostu tu i teraz i widać to po wynikach.