Świetny początek polskich panczenistów na mistrzostwach świata w Hamar. Dwa medale pierwszego dnia!
Dwa brązowe medale wywalczyli reprezentanci Polski podczas pierwszego dnia mistrzostw świata na dystansach w łyżwiarstwie szybkim, które rozpoczęły się w czwartek w norweskim Hamar. O ile medalu polskiej drużyny sprinterek można było się spodziewać, to niespodziankę sprawił Władymir Semirunnii, który pokonał wielu utytułowanych rywali i stanął na podium na dystansie 5000 metrów.
Semirunnii od grudnia ubiegłego roku może startować na imprezach międzynarodowych dla Polski i wywalczył swój pierwszy medal mistrzostw świata! 22-letni Rosjanin, który po inwazji tego kraju na Ukrainę opuścił kraj i podjął treningi w Polsce, wywalczył brązowy medal na dystansie 5000 metrów!

Semirunnii od swoich pierwszych startów w Polsce spisywał się wyśmienicie, uzyskując lepsze wyniki od dotychczasowych – i długoletnich – rekordów Polski. W Hamar startował w trzeciej parze, a później obserwował kolejnych rywali z fotela lidera. W przedostatniej parze lepsi od niego okazali się zwycięzca rywalizacji Norweg Sander Eltrem i srebrny medalista Beau Snellink. Startujący w ostatniej parze Włoch Davide Ghiotto nie dał rady reprezentantowi Polski, uzyskując czas gorszy o sześć dziesiątych sekundy.
– W końcu jestem zadowolony ze swojej piątki, na tak ważnych zawodach i wcale nie na szybkim lodzie czas 6.12 na pewno mnie cieszy. Wcześniej w Heerenveen, czy w Tomaszowie byłem być może zestresowany i trochę za szybko zaczynałem. A teraz w końcu udało się dojechać równo i do końca jeszcze trochę dodać – cieszył się po starcie.
Brązowy medal nazywanemu przez kolegów Władkiem łyżwiarzowi dał czas 6.12,95, który jest jednocześnie jego rekordem życiowym. – Jestem bardzo zadowolony, że zrobiłem rekord życiowy na takim lodzie i jeszcze w ostatnich zawodach tego sezonu. Zobaczymy, jak będzie dalej, bo myślę, że najciekawiej powinno być w niedzielę na dychę. Tam będzie jeszcze lepiej! – zapowiedział reprezentant Polski, który, zgodnie z przepisami Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej może reprezentować Polskę w imprezach międzynarodowych jak mistrzostwa świata, czy Puchar Świata, ale na razie nie ma jeszcze polskiego obywatelstwa.
Zaraz po dekoracji „Władka” medal wywalczyła polska drużyna sprinterek. Polki, jadące w składzie Andżelika Wójcik, Kaja Ziomek-Nogal i Karolina Bosiek zajęły trzecie miejsce, przegrywając tylko z bardzo mocno obsadzonymi drużynami Holandii i Kanady.
– Wiadomo, że my miałyśmy przed tymi mistrzostwami chrapkę na złoto, no bo przecież pokazałyśmy to w Tomaszowie, że możemy o to walczyć. Ale faktycznie Holandia wystawiła bardzo mocny skład. Kanadyjki też, no nie mam nic do zarzucenia. Cieszę się, że ten brąz, bo już było gorąco na moim zejściu po prostu na drugim wirażu. Gdybym upadła przed strefą zmiany, no to totalnie nie byłoby mowy o medalu dzisiaj – mówiła Wójcik.
– Pierwsze takie miałam wrażenie, że nie do końca satysfakcjonujący jest ten brązowy medal, ale po analizie jednak jest bardzo satysfakcjonujący, bo to jest medal mistrzostw świata. Sprint jest nieprzewidywalny. Tak naprawdę jedno małe potknięcie, tak jak w tym wypadku Andżeliki na drugim wirażu, mogło zabrać nam srebro. Myślę, że to złotego dzisiaj sporo nam brakowało i raczej było nieosiągalne, ale srebrny myślę, że jak najbardziej. Ale to jest jednak łyżwiarstwo szybkie, to jest sprint i wszystko się może wydarzyć – dodała Ziomek-Nogal.
Z medalu bardzo cieszyła się Bosiek. – My zawsze mierzymy wysoko, ale trzeba pamiętać, że dzisiaj były wystawione najmocniejsze składy. Nawet patrząc na Holandię, lepszego składu nie mogli wystawić. Więc mimo wszystko cieszę ten brązowy medal. Zazwyczaj było tak, że ten team sprint był na ostatni dzień. Dzisiaj dobra rozgrzewka przed tymi indywidualnymi biegami. Cel? Przede wszystkim cieszyć się z tej jazdy i żeby kibice ponieśli. Ostatnio miałam bardzo dobre zawody i mam nadzieję, że właśnie jeszcze to się nie zakończyło. Mam ustawione cele na tych zawody, ale nie chcę o nich mówić. Przede wszystkim chcę się dobrze bawić na tych zawodach – powiedziała.

A jakie są plany naszych sprinterek, które w tym sezonie pokazały się z kapitalnej strony m.in. w zawodach Pucharu Świata zdobywając grad medali?
– Moim planem jest to, żeby złożyć wszystkie najlepsze przejazdy tego całego sezonu i stworzyć z tego wyjątkowy przejazd właśnie w piątek, żeby nie popełnić ani jednego błędu i po prostu stworzyć świetny przejazd na zakończenie sezonu – powiedziała Ziomek-Nogal.
– Poza tym, że coś trochę mnie bolą plecy i ciężko mi się oddycha, to myślę, że ta jazda będzie na dość wysokim poziomie – zapewniła Wójcik. Polska zawodniczka nie ukrywała, że jest pod wielkim wrażeniem tego, co na torze w Hamar osiągnął Władymir Semirunnii. – To jest jakiś koń pociągowy, nie mogę tego inaczej określić. Naprawdę Władek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Szłam na śródtorze przygotowując się do naszego biegu, patrzę, a on jest tak wysoko. Pomyślałam, że chyba to zrobi i on to zrobił, naprawdę. Po prostu wyskoczył jak Filip z konopi. To jest jego pierwszy sezon międzynarodowy w ogóle w świecie seniorskim i no majstersztyk, inaczej tego nie określę – dodała.
W czwartek o medal rywalizowali także polscy sprinterzy. Drużyna w składzie Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek zajęła piąte miejsce. – To nie jest to, na co dzisiaj liczyliśmy i na co nas stać. Inni byli szybsi i po prostu chyba tylko tyle, i aż tyle. Daliśmy z siebie wszystko, to na pewno. Pewnie można byłoby coś znaleźć, żeby było lepiej. Zawsze może być coś lepiej, ale dzisiaj musimy się zadowolić piątym miejscem, chociaż tal nas to nie zadowala. Start indywidualny to jest na pewno to, na co najbardziej liczymy. Ja będę atakował i będę mógł. Teraz zadanie jest takie, żeby się trochę rozluźnić i pójść spać jak najszybciej, bo już jest późno. No i w piątek walczymy od nowa – podkreślił Michalski.
Łyżwiarskie mistrzostwa świata na dystansach, które kończą świetny sezon w wykonaniu polskich panczenistów, potrwają w norweskim Hamar do niedzieli.
Ruszają MŚ w łyżwiarstwie szybkim. Polacy po sukcesach w PŚ chcą pójść za ciosem
Ostatnie godziny dzielą najlepszych panczenistów od najważniejszej i zarazem ostatniej imprezy sezonu. W czwartkowy wieczór w norweskim Hamar rozpoczną się mistrzostwa świata w łyżwiarstwie szybkim. O medale w Skandynawii celują biało-czerwoni, którzy we wcześniejszych występach w Pucharze Świata i mistrzostwach Europy utwierdzili w przekonaniu, że na światowych torach dalej trzeba się z nimi liczyć.
Przedolimpijski sezon to ostatni czas na spokojne poszukiwanie rozwiązań, które już za kilkanaście miesięcy mają pozwalać na uzyskiwanie życiowych wyników i tym samym walkę o najwyższe cele na igrzyskach. Nasi reprezentanci prowadzeni przez trenerów Rolanda Cieślaka i Artura Wasia efektywnie spożytkowali ten okres, a po rezultatach uzyskanych w PŚ czy na ME w holenderskim Heerenveen można pokusić się o stwierdzenie, iż to właśnie panczeniści stają się jedną z największych nadziei na polskie medale w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo. Znakomitą formę od kilku sezonów utrzymują zwłaszcza sprinterki i sprinterzy. Druga na podium klasyfikacji generalnej PŚ na 500 metrów była Andżelika Wójcik, która w całym cyklu zdobyła aż pięć medali. Na piątej pozycji w cyklu uplasowała się powracająca do ścigania po przerwie macierzyńskiej Kaja Ziomek-Nogal, która wywalczyła trzy pucharowe krążki, a w grudniu w Pekinie wygrała swój pierwszy PŚ. Dodatkowo, obie wspólnie z Karoliną Bosiek błyszczały w sprincie drużynowym i wygrały PŚ w tej konkurencji.
– Jestem zadowolona, że do tej pory, biorąc pod uwagę dwa ostatnie sezony, osiągnęłam małą „życiówkę”. Mamy marzec, ścigam się i jestem w stanie być na bardzo wysokiej pozycji – mówiła po finale PŚ w Heerenveen Wójcik, która obok Holenderki Femke Kok czy Amerykanki Erin Jackson będzie jedną z głównych kandydatek do medali MŚ na 500 m.
Medale PŚ na najkrótszym z dystansów wśród mężczyzn zdobywali też Marek Kania i Damian Żurek, który w Hamar na tym dystansie będzie bronił brązu z zeszłorocznych MŚ w Calgary. Dla polskiej reprezentacji był to pierwszy indywidualny medal w historii naszych startów w światowym czempionacie. I jest wielce prawdopodobne, że właśnie w Hamar znów zobaczymy któregoś z Polaków na podium MŚ. Żurek, Kania oraz Piotr Michalski będą mieli samodzielnie po dwie szanse na medal MŚ – na 500 i 1000 m, a także w sprincie drużynowym.
– Cały sezon szykowaliśmy szczyt formy na MŚ. Mam nadzieję, że cała nasza kadra tam wystrzeli i pokaże się z jak najlepszej strony – mówi Kania.
Na wysokie miejsca w Hamar liczą również pozostali reprezentanci Polski na średnich i długich dystansach, którzy w tym sezonie bardzo dobrze spisują się pod wodzą nowego sztabu szkoleniowego. Pozytywnym zaskoczeniem w ostatnich miesiącach jest życiowa forma Natalii Jabrzyk, która obiecująco spisywała się na dystansach 1000 i 1500 m oraz w biegu masowym. Piorunujący debiut na międzynarodowej arenie w biało-czerwonych barwach zaliczył z kolei Władimir Semirunnii, który na dystansach 5 i 10 km stanie do walki o wysokie lokaty.
– Czołowa dziesiątka na koniec PŚ to spełnienie marzeń. Na pewno nie podejrzewałabym tego na początku sezonu – mówiła Jabrzyk, ósma w PŚ na 1000 m.
Start czterodniowych MŚ w łyżwiarstwie szybkim w Hamar w czwartek, 13 marca.