„Jednorazowa przemoc” nie byłaby przemocą, czyli projekt ustawy o przemocy domowej zaproponowany przez rząd PiS.
Radni Koalicji Obywatelskiej i SLD z Łodzi mówią, że PiS powinno utworzyć Ministerstwo Cofania Głupich Ustaw.
– Chcieliśmy poruszyć temat, który wywołał oburzenie całego społeczeństwa. Światło dzienne ujrzał bubel, którym jest nowelizacja ustawy o przemocy domowej – powiedziała Monika Malinowska-Olszowy, radna Klubu KO.
– Rząd Prawa i Sprawiedliwości przedstawił projekt, ale premier Mateusz Morawiecki na szczęście szybko wycofał go do ponownych prac. Zastanawiamy się, dlaczego w PiS-ie zrodził się taki pomysł? Projekt zaproponowany przez minister Beatę Szydło i minister Elżbietę Rafalską jest niedopuszczalny. Jak można coś takiego pokazać społeczeństwu? Jednorazowa przemoc domowa nie może być traktowana, jako coś normalnego. Ofiary przemocy są w olbrzymim stresie, nie zawsze są w stanie same założyć „Niebieską kartę”. Z całej sytuacji można wysnuć przypuszczenie, iż PiS jest wrogiem kobiet. Przedstawiony projekt jest już kolejnym bublem rządu Prawa i Sprawiedliwości. Podobna sytuacja miała miejsce ze zwierzętami i pomysłem podwyższenia VAT-u na leki weterynaryjne. Na szczęście z tego urojenia także w porę się wycofano – stwierdziła radna Monika Malinowska-Olszowy.
– „Niebieska karta” miałaby zostać założona tylko za zgodą ofiary przemocy – dodała Emilia Susniło-Gruszka, radna Klubu KO.
– Ta zamiana niepokoi nas najbardziej. Trzeba naprawdę nie mieć empatii i wyobraźni, żeby wymyślić coś takiego. Ofiary przemocy bardzo często zastraszone są fizycznie i psychicznie. A co z osobami z niepełnosprawnościami intelektualnymi, starszymi, nieletnimi, które także padają ofiarami bicia? Politykom PiS-u chodzi tylko o to, że jeżeli bitych osób będzie mniej, to polepszą się statystyki w kraju. Nie można dokonywać tego kosztem ofiar. Dlaczego w projekcie zniknął również zapis o obligatoryjnym włączeniu w prace zespołu interdyscyplinarnego osób z organizacji pozarządowych? Ograniczanie składu zespołów na pewno nie ulepszy ich pracy – uznała radna Emilia Susniło-Gruszka.
– W projekcie ustawy były zawarte także zmiany, które mówiły o tym, że gminne (w tym łódzki) programy przeciwdziałania przemocy w rodzinie przestałyby funkcjonować – dopowiedziała Małgorzata Moskwa-Wodnicka, przewodnicząca Klubu Radnych SLD.
– Tak miałoby stać się w całej Polsce. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej radni przyjęli taki właśnie program. Gdyby ta ustawa byłaby przyjęta, to te programy zostałyby zlikwidowane. Szczęśliwie premier Mateusz Morawiecki opamiętał się i wycofał projekt. Może warto byłoby zastanowić się nad stworzeniem Ministerstwa Cofania Głupich Ustaw? Na stronie rządowego centrum legislacji zaproponowany dokument nadal jest w obiegu prawnym i obowiązują pisma, które zostały wysłane do wszystkich grup, których dotyczą konsultacje. Nie ma pisma, które mówi, iż ten dokument jest wycofany z obiegu. Radni będą stale czuwać nad tym projektem.
– Przeraża mnie analogia w pomysłach rządzących – dodała Paulina Setnik, radna Klubu KO. – Osoba, która dokona przemocy w rodzinie jeden raz, nie jest oprawcą. Osoba, która dopuści się gwałtu jeden raz, nie jest gwałcicielem, a ktoś, kto zabije tylko jeden raz, nie jest mordercą? Rząd niestety buduje negatywną definicję integralnej rodziny. Za chwilę okaże się, że bardziej będziemy chronić oprawców, niż ofiary.
– Dlaczego akurat teraz pojawił się ten projekt – pyta Sylwester Pawłowski, radny Klubu Radnych SLD.
– Odpowiedź jest bardzo prosta. Są to działania taktyczne wpisujące się w strategię wyborczą Prawa i Sprawiedliwości w roku 2019. Złagodzenie projektu ustawy o przemocy w rodzinie służy w dużej części elektoratowi PiS-u. Duża część tego elektoratu wypowiadała się za tezą, że jeden klaps nie grozi wychowywaniu dzieci. Jest to polityczna, przedwyborcza gra PiS-u. Przyglądamy się z niepokojem takim przedsięwzięciom.
– Ofiarą w rodzinie mogą stać się także mężczyźni, którzy bardzo wstydzą się podobnych sytuacji, może nawet bardziej niż kobiety – podsumował Mikołaj Stefanowski, radny Klubu KO.
„Projekt nie powinien wyjść poza mury resortu”. Oświadczenie wiceminister w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbiety Bojanowskiej
W ramach obowiązków służbowych sprawuję nadzór nad procedowaną ustawą o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw. W związku z tym ponoszę pełną odpowiedzialność za pracę nad tym projektem ustawy.
Zdecydowanego podkreślenia wymaga, że przedmiotowy projekt ustawy nie został jeszcze skierowany do uzgodnień międzyresortowych ani też konsultacji społecznych, które prowadzone są w szczególności z uwzględnieniem stanowiska organizacji zajmujących się ochroną ofiar przemocy domowej.
Zdecydowanie chce powiedzieć, że ta wersja projektu nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, nie powinna wyjść poza mury resortu. Takie zapisy nie powinny nawet trafić do wersji roboczej projektowanej ustawy.
Zawsze naszym celem była troska o rodzinę i ochronę najsłabszych jej członków. Przyświecało nam (w pracach nad ustawą) zaprojektowanie jak najlepszych i najbardziej funkcjonalnych rozwiązań chroniących ofiary przemocy.
Absolutnie zapisem niedopuszczalnym i niezgodnym z naszymi intencjami, jaki znalazł się w projekcie – podkreślam projekcie, który nie powinien nigdy wyjść z resortu – było zawężające zdefiniowanie przemocy domowej. Po raz kolejny chcę jednoznacznie stwierdzić, że każda osoba, której prawa lub dobra osobiste zostały naruszone w wyniku przemocy domowej, powinna zostać zdefiniowana jako jej ofiara. Bez różnicowania czy takie działanie było jednorazowe, czy miało uporczywy, powtarzający się charakter.
Jako kobieta nie wyobrażam sobie zgody na jakąkolwiek formę przemocy. Ustawa zawsze musi napiętnować sprawców przemocy.
W związku z zaistniałą sytuacją oddaje się do dyspozycji Pani Minister Elżbiety Rafalskiej.