Związek Międzygminny „Bzura” chciał budować składowisko śmieci w Piaskach Bankowych w gminie Bielawy (powiat łowicki) na podstawie decyzji środowiskowej wydanej z naruszeniem prawa – stwierdził Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska.
W konferencji poświęconej temu, kto naprawdę zarabia na śmieciach w Łodzi i regionie, wzięli udział Andrzej Górczyński, członek zarządu województwa łódzkiego, poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Rychlik i Marta Grzeszczyk, wiceprzewodnicząca Komisji Ochrony Środowiska Rady Miejskiej w Łodzi.
Zarząd ten składa zawiadomienie do prokuratury ws. przekroczenia uprawnień przez marszałka Grzegorza Schreibera. W zamian za zmiany na ludzi „życzliwych” marszałkowi województwa łódzkiego urząd miał odblokować dotację dla instalacji komunalnej – tak twierdzi zarząd.
Chodzi o Regionalny Zakład Zagospodarowania Odpadów Komunalnych, czyli sortownię, kompostownię i składowisko odpadów w Piaskach Bankowych na terenie gminy Bielawy, jakie zamierzał wybudować Związek Międzygminny „Bzura”, który zrzesza kilkanaście samorządów z województwa łódzkiego.
– Zarząd Związku podpierał się decyzją środowiskową wydaną dla tej inwestycji, jak twierdzi ważną, ale to decyzja jest niezgodna z prawem – mówił podczas konferencji Andrzej Górczyński. – Wystarczy spojrzeć na rozporządzenie ministra środowiska z 24 marca 2003 roku, gdzie wprost mówi się o zachowaniu naturalnej bariery geologicznej w przypadku budowy składowisk odpadów. Decyzja w sprawie składowiska w Piaskach Bankowych, wydana 30 grudnia 2011 roku, nie spełnia wymogów naturalnej bariery geologicznej, a w związku z tym jest niezgodna z przepisami obowiązującego wtedy prawa.
O tym, dlaczego Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała decyzję niezgodą z przepisami, mówił podczas konferencji poseł Paweł Rychlik.
– Były naciski posła Platformy Obywatelskiej Artura Dunina oraz burmistrza Aleksandrowa Łódzkiego Jacka Lipińskiego, który jest wiceprezesem „Bzury”. Dotarłem do stenogramu rozmów z jednego ze zgromadzeń udziałowców związku. Obaj wymienieni panowie w sposób bezprawny naciskają na pana Kazimierza Perka, dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – wyjaśniał Paweł Rychlik. – To skandal!
Jak dodaje poseł Rychlik, udało mu się także dotrzeć do pisma, jakie dyrektor Perek skierował do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. W piśmie tym prosił o ponowne rozpatrzenie sprawy składowiska w Piaskach Bankowych.
– Opinia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska była jednoznaczna. Kategorycznie stwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa – dodaje Paweł Rychlik. – Wniosek o uchylenie wcześniejszej decyzji został wysłany do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Skierniewicach.
Według Andrzeja Górczyńskiego, członka zarządu województwa łódzkiego, bardzo istotne w tej sprawie są protesty mieszkańców.
– Ludzie, którzy tam mieszkają, protestują, bo się boją. Warto dodać, że tam jest zbiornik wód podziemnych. To również kluczowa sprawa. Jest ważny kooperat wydany przez ekspertów, który mówi o tym, ze może dojść na tym terenie do narażenia środowiska – mówi Andrzej Górczyński.
– Kto będzie odpowiedzialny za zdrowie i życie mieszkańców okolic Piasków Bankowych? Kto będzie odpowiedziany za straty materialne w razie skażenia wody, kiedy rolnicy nie będą mogli uprawiać tamtejszych gruntów? Czy odpowiedzialność za to wezmą członkowie zarządu „Bzury”? – pytał poseł Rychlik. – Mieszkańcy Piasków Bankowych są przerażeni. Boją się o zdrowie i życie. Wiem, bo zgłaszają swoje obawy podczas wizyt w moim biurze poselskim.
Paweł Rychlik zwrócił uwagę na jeszcze jedną budzącą kontrowersje kwestię.
– W sierpniu 2020 roku zarząd „Bzury” podjął decyzję o sprzedaży tego związku. Nie skonsultował tego, ani nie poinformował o tym pozostałych samorządowców, którzy są udziałowcami związku. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że ta decyzja została podjęta tuż po tym, jak związek otrzymał z Urzędu Marszałkowskiego trzy miliony złotych dotacji na uzbrojenie terenów inwestycyjnych – mówił poseł Rychlik. – To, czego dopuścili się działacze Platformy Obywatelskiej, jest karygodne, a chodzi o grube miliony i złoty interes. Nie pozostawię tej sprawy, będę się jej przyglądał i zbierał kolejne dowody. Zamierzam też zawiadomić o tym organy ścigania.
Z kolei o tym, co się dzieje z łódzkimi śmieciami, mówiła podczas konferencji Marta Grzeszczyk, wiceprzewodnicząca Komisji Ochrony Środowiska Rady Miejskiej w Łodzi
– Od miesiąca jesteśmy świadkami implozji polityki śmieciowej w Łodzi, która jest konsekwencją dziesięciu lat zaniedbań Hanny Zdanowskiej na polu polityki śmieciowej. Dziś na komisji finansów rady miejskiej radni opiniowali piąty projekt uchwały w sprawie opłat za śmieci w czasie ostatniego miesiąca. Wszystkie poprzednie były fatalnie przygotowane. Jeżeli to nie jest śmieciowy chaos Hanny Zdanowskiej, to je nie wiem, jak to nazwać – mówiła radna.
Jak dodała, w Łodzi na śmieciach mogłaby zarabiać spółka komunalna, gdyby przez ostatnie dziesięć lat prowadzono w Łodzi rozsądną, mądrą i efektywna politykę śmieciową. Jak przekonywała radna, są miasta w Polsce, które inwestowały w spółki komunalne, a teraz mają miejsca na odpady, mają spalarnie śmieci i mogą regulować ceny tak, by budować potencjał biznesowy spółek komunalnych i sprawić, by stawki dla mieszkańców były niższe.
– Hanna Zdanowska powtarza, że kocha Łódź, ale ani ona, ani jej przedstawiciele w MPO nie przyłożyli się do tego, aby ta miejska spółka mogła się rozwijać. Nie wsłuchali się we wnioski strony związkowej, nie słuchali pracowników. Prze dziesięć lat ta spółka i jej instalacje się starzały i stały się niekonkurencyjne w stosunku do tego, co w tym czasie osiągnęły firmy prywatne. Niezależne raporty, pokazują, że firmy działające także na terenie Łodzi są potentatami śmieciowymi – wyliczała radna.
Marta Grzeszczyk przytoczyła też opinie pracowników i związkowców łódzkiego MPO:
– Wyjaśnili mi podczas spotkań trzy proste mechanizmy, jak sprawić, by łodzianie płacili mniej za śmieci. Bez inwestycji, których zaniechano przez ostatnie dziesięć lat, śmieci będą w Łodzi droższe dziś, jutro i w kolejnych latach. Łódź jest ostatnim miastem tej wielkości, która nie ma w bezpośredniej odległości zabezpieczonego miejsca na spalanie i składowanie odpadów. To nie jest kwestia tego, że nam w tej chwili brakuje instalacji do sortowania i kompostowania, czy tego, że ta lub inna spółka z niemieckim kapitałem otrzyma pozwolenia i sprawi, że stawki za śmieci w Łodzi będą niższe. Nie. Dziesięć lat zaniedbań Hanny Zdanowskiej spowodowało, że my w tej chwili jesteśmy, jako miasto, niekonkurencyjni. Przez to będziemy musieli płacić więcej.
(UMWŁ)