Złoty, srebrny i brązowy – to dorobek reprezentantów Polski po pierwszym finałowym dniu mistrzostw świata w kajakarskim sprincie.
– Przed nami jeszcze dwa dni ścigania w finałach i jestem przekonany, że nasze osady mogą walczyć nie tylko o kwalifikacje olimpijskie, ale także o medale, nawet złote – komentuje prezes Polskiego Związku Kajakowego, były medalista olimpijski Grzegorz Kotowicz.
Na najwyższym stopniu podium stanęły Martyna Klatt i Helena Wiśniewska, które pewnie wygrały rywalizację w K2 200 metrów.
– Mistrzynie świata to bardzo dobrze brzmi i łezka w oku mi się zakręciła. Nie spodziewałam się, że przytrafi mi się to, że będę płakać, ale to był wspaniały moment. Bardzo się z tego cieszymy i jesteśmy pełne optymizmu przed kolejnymi startami – mówiła Martyna Klatt.
– Nic się nie zapamiętuje z takiego wyścigu, jeżeli dobrze się w ten wyścig wchodzi, a tak było tym razem. Wszystko dzieje się bardzo szybko i w sumie nawet nie wiem co w jego trakcie miałam w głowie. Byle do przodu – dodała Helena Wiśniewska.
Przed Polkami jeszcze rywalizacja na dystansie pięciuset metrów i o tyle ważniejsza, że w grze jest nie tylko medal mistrzostw świata, ale i kwalifikacja olimpijska.
– Wiedząc, że dystans pięciuset metrów mamy dobrze opływany, bo te dwieście metrów to była raczej dla nas niespodzianka na tych mistrzostwach, myślę, że ten medal jeszcze bardziej nakręci nas w rywalizacji o kwalifikację olimpijską – powiedziała Klatt.
Ze srebrem wyjedzie z Duisburga najbardziej utytułowana polska osada ostatnich lat, czyli kobieca czwórka. Karolina Naja, Anna Puławska, Dominika Putto i Adrianna Kąkol potwierdziły drugim miejscem swoją kwalifikację olimpijską, ale na mecie były smutne po przegranej z osadą z Nowej Zelandii.
– Dowiedziałyśmy się czegoś więcej o sobie. To tempo to było szaleństwo, ale ten bieg tego od nas wymagał, żebyśmy walczyły nie tylko o kwalifikację na igrzyska. Myślę, że najlepiej wyciągać dobre lekcje z takich wyścigów. To była rywalizacja na równi z igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Tam też nikt od startu do mety się nie zastanawiał i było bardzo ciasno. Nowozelandki pokazały wielką moc, ale wszystko jest do nadrobienia i z takimi nadziejami i pokorą podejdziemy do przyszłego sezonu – komentowała najbardziej doświadczona z tej osady Karolina Naja, właścicielka czterech medali olimpijskich.
– Dałyśmy z siebie sto procent i takie biegi cieszą, bo widzimy po nich, co trzeba jeszcze poprawić i wypracować. Na pewno lepiej atakować niż być faworytem, tym bardziej na rok przed igrzyskami. Musimy ochłonąć i odpocząć, bo ten bieg był bardzo męczący – dodała Putto.
– Ten srebrny medal mistrzostw świata to świetny wynik i myślę, że wiele dyscyplin chciałoby na największych imprezach zdobywać srebrne medale. To srebro już jest i złota na tych mistrzostwach czwórka nie zdobędzie, ale to srebro na pewno można wykorzystać do tego, by za rok dziewczyny wpłynęły na pierwszym miejscu w finale olimpijskim i zdobyły upragnione złoto dla polskich kajaków – powiedział Kotowicz.
Mistrzowskiego tytułu sprzed roku nie obronił także Oleksii Koliadych, który po niesamowitej walce na finiszu zajął trzecie miejsce w wyścigu C1 200 metrów i wywalczył brąz.
– To bardzo specyficzny dystans, a każdy może być pierwszy i ostatni. Przegrałem bardzo mało, więc ten brąz cieszy mnie tak samo, jakbym wygrał. Nie ma co gdybać, czy na lepszym torze byłoby wyższe miejsce. Ja się z tego trzeciego miejsca bardzo cieszę – mówił reprezentant Polski.
Niestety, tak dobrze nie poszło Dorocie Borowskiej, która bardzo liczyła na medal i olimpijską kwalifikację w Duisburgu. Polka w konkurencji C1 200 metrów w finale była jednak dopiero ósma.
Niestety, olimpijskiej nominacji nie udało się wywalczyć męskiej czwórce, choć zrobiła ona kolosalny postęp. Jakub Stepun, Przemysław Korsak, Wiktor Leszczyński i Sławomir Witczak zakwalifikowali się do finału A, ale zajęli w nim dziewiąte miejsce. To mogło dać im miejsce w igrzyskach w Paryżu, ale w finale popłynęło zbyt wiele osad z Europy.
– No właśnie, świetny występ czwórki i wejście do finału to jest coś wielkiego. Jest dziesięć osad, które kwalifikują się do igrzysk olimpijskich, nasza czwórka jest dziewiąta, ale niestety w finale byli reprezentanci tylko dwóch kontynentów i tej kwalifikacji nie otrzymamy. Oczywiście, nie znaczy to, że nie będziemy mieli męskich kajaków, bo jeszcze ten awans może wywalczyć dwójka, ale szkoda, bo dzięki czwórce mogliśmy obstawić praktycznie wszystkie starty na igrzyskach – mówił prezes Kotowicz.
Na plus piątek zapiszą także Amelia Braun i Magda Stanny, które w rywalizacji kanadyjek na 200 metrów wywalczyły piątą lokatę. – Jesteśmy bardzo zadowolone, a wyścig był bardzo dobry. Dla mnie to pierwsze seniorskie zawody, więc tym bardziej cieszę się, że tak to się skończyło – mówiła Braun. W piątek rywalizował jeszcze jeden kanadyjkarz, Dominik Nowacki, który zajął drugie miejsce w finale B.
Piątkowe regaty mocno komplikowała pogoda, a ostatecznie zawody zostały znacznie opóźnione. – To zamieszanie nas nie rozproszyło. Mamy swój transport, więc błyskawicznie wróciłyśmy do hotelu po decyzji o przełożeniu zawodów i to nam bardzo pomogło – mówiła Stanny.
– Na takim poziomie trzeba być profesjonalistą i robić swoje bez zwracania uwagi na warunki pogodowe – dodał Koliadych.
W sobotę Polacy mają szanse na kolejne medale. W finale K1 1000 metrów popłynie Justyna Iskrzycka, a o finał w K2 500 metrów walczyć będą Martyna Klatt i Helena Wiśniewska oraz Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Wielką szansę na kwalifikację olimpijską mają Sylwia Szczerbińska i Katarzyna Szperkiewicz w C2 na 500 metrów, podobnie jak Wiktor Głazunow w C1 na 1000 metrów. W finale kanadyjek dwójek na 1000 metrów popłyną Kacper Sieradzan i Adrian Kłos, a o medal w kanadyjkach czwórkach na dystansie 500 metrów powalczą Aleksander Kitewski, Tomasz Barniak, Wiktor Głazunow i Norman Zezula. Kitewski i Zezula walczyć będą też o awans do finału na olimpijskim dystansie C2 500 metrów.