Koalicja Obywatelska w wyborach europejskich zdobyła symboliczną przewagę nad obozem PiS.
Ale aż 74 procent zwolenników KO uważa, że Donald Tusk nie wywiązuje się z obietnic wyborczych dotyczących spraw przyrodniczych.
To wyniki opublikowanego 6 czerwca badania, zleconego przez Instytut Spraw Publicznych. W naszym zdegradowanym życiu publicznym na każde wyniki badań można dziś cynicznie wzruszyć ramionami, że to kolejne “badania kupione w sklepie z badaniami”, ale Instytut Spraw Publicznych ma wciąż liczący się głos. I warto go posłuchać. Wyborcy KO i szerzej koalicji demokratycznej dali mandat do rządzenia Donaldowi Tuskowi. Zaś powstrzymanie rabunkowej gospodarki leśnej i ochrona polskich rzek – po katastrofie odrzańskiej – były wystarczająco wysoko na liście priorytetów elektoratu, by lider KO mówił o tym dużo i z emfazą.
Ósmego grudnia podczas briefingu podkreślił, że osobiście zaangażuje się w pracę nad odpartyjnieniem i uzdrowieniem Lasów Państwowych i gospodarki leśnej. Podobnych deklaracji było wiele. Najważniejszą z nich jest zawarta w umowie koalicyjnej obietnica objęcia 20 procent polskich lasów zakazem wycinki.
Wydane przez nowego ministra klimatu i środowiska 8 stycznia półroczne moratorium objęło niewiele ponad 1 proc. powierzchni lasów. To słaba i czasowa forma ochrony, którą od razu zaczęto rozmięczkać ustępstwami wobec leśnego lobby. Jakby tego było mało, w Puszczy Karpackiej natrafiono wiosną na ślady nielegalnego kontynuowania prac leśnych na terenach objętych moratorium.
Ministerstwo podjęło ogólnie słuszny i chwalebny projekt nazwany Ogólnopolską Naradą o Lasach, do którego zaproszono wszystkie zainteresowane strony i w kulturalny sposób dyskutowano o tym, co jest do zrobienia. Ale kolejne etapy narady na razie zniknęły z horyzontu, bo ministerstwo wyczerpało budżet na catering i moderatorów, a dotychczasowe ustalenia coraz częściej podminowywane są przez przedstawicieli Lasów Państwowych. Tych Lasów Państwowych, których nowego szefa wskazał sam Tusk, wyręczając w tym szefową ministerstwa.
W piątek, 7 czerwca, światło dzienne ujrzała propozycja Lasów Państwowych, by obszar objęty moratorium na terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego ZMNIEJSZYĆ. I to czterokrotnie. To wszystko ma się nijak do pilnych, interwencyjnych działań, których oczekiwali wyborcy i w które obiecywał zaangażować się sam Donald Tusk. Z polskich lasów – również tych cennych przyrodniczo i ważnych społecznie – nadal każdego dnia wyjeżdża 5800 tirów drewna.
Postanowiono zatem zapytać premiera wprost, czy jego porywająca deklaracja ogłoszona rok temu na marszu 4 czerwca o patriotycznej potrzebie zablokowania dewastacji polskich lasów nadal jest w mocy. Trzeciego czerwca wystosowano otwarty list do Donalda Tuska, wzywający go do wypełnienia obietnic i nadania ochronie przyrody politycznego priorytetu w jego rządzie, zgodnie z oczekiwaniem Polaków i Polek.
Niestety, kancelaria premiera przekazała, że list przekierowany zostanie do resortu klimatu i środowiska, choć pytania stawiano wprost Donaldowi Tuskowi. To on obiecywał, że osobiście będzie uczestniczył w pracach rządu na rzecz ochrony lasów. Wszyscy widzimy, że bez jego zaangażowania ta sprawa nie ruszy z miejsca. Na razie dostaliśmy sygnał, że nie będzie nic robił w sprawie przyrody.
Panie Premierze, Pana wyborcy widzą Pana uniki. I coraz bardziej im się to nie podoba. Czyży obecny rząd staje się powoli PiS-em?!