Już w najbliższy weekend na Autodromie Słomczyn ruszy kolejny sezon Driftingowych Mistrzostw Polski.
Z tej okazji najlepsi drifterzy w kraju prezentują swoje mocarne i pożerające opony auta w najnowszych odsłonach. Jednym z nich jest oczywiście Kuba Przygoński – aktualny obrońca tytułu, który w tym roku powalczy o piąte mistrzostwo. Przygoński pozostał wierny sprawdzonej Toyocie GT86 zwanej Diabłem. Samochód jest jednak jeszcze szybszy i został zaprezentowany w zupełnie nowy sposób.
Diabeł tkwi na lawecie, jak go malują
Toyoty mają to do siebie, że można je spotkać wszędzie, ale praktycznie nigdy na lawetach. Jednak to nie jedyna przyczyna, dla której premiera nowego driftowozu Przygońskiego okazuje się tak nietypowa. Słynny drifter i doświadczony kierowca rajdowy zaprezentował auto przy pomocy efektownego nagrania w stylu legendarnego amerykańskiego serialu Nieustraszony. Na filmie widać, jak driftingowa Toyota GT86 wjeżdża na jadącą lawetę, którą ciągnie Toyota Hilux. Zestaw porusza się dalej, a po chwili GT86 wyjeżdża z przyczepy w zupełnie nowych barwach. I zaczyna kręcić bączki na torze.
„Wjechanie na jadącą lawetę nie było łatwe. Po prawej i lewej stronie miałem około centymetr miejsca. No i wszystko działo się w ruchu” – relacjonuje Kuba Przygoński. „Zjazd był nawet trudniejszy. Nagle poruszałem się do tyłu, choć w błędniku czułem, że cała laweta jedzie w przeciwnym kierunku. W pewnym momencie koła dotknęły asfaltu, więc wbiłem pierwszy bieg i od razu zacząłem driftować. To było duże wyzwanie. Na początku wszyscy się zastanawialiśmy, czy da się w ogóle ten trik wykonać. Ale udało się i bardzo się cieszę. Zobaczcie go koniecznie na wideo!” – zachęca kierowca piekielnie mocnej Toyoty GT86.
900 KM pod jedną maską
Nowe oklejenie to nie jedyna zmiana, jaką ekipa Przygońskiego wprowadziła w jego GT86. Polak jako jeden z pierwszych drifterów wybrał ten samochód. Startuje nim od 2013 roku i co sezon wprowadza w aucie kolejne ulepszenia. W tym roku mechanicy Kuby skupili się na układzie chłodzenia i zawieszeniu samochodu. Zmiany wydają się kosmetyczne, ale – jak to w motorsporcie bywa – mogą zadecydować o losach kolejnego tytułu. Na tym poziomie drifterzy rywalizują ze sobą nie tylko na torze, ale również w parku maszyn. Każdy walczy o jak najlepsze prowadzenie auta i – wbrew pozorom – o bardzo dobrą przyczepność. Chodzi bowiem o to, by pokonywać trasę w poślizgu, ale robić to szybciej i bardziej precyzyjnie niż rywale.
W szybkiej jeździe Przygońskiemu pomagają też niska masa i wysoka moc samochodu. Pod nadwoziem wykonanym w dużym stopniu z włókna węglowego kryje się słynny silnik 2JZ. Podatna na modyfikacje, ukochana jednostka drifterów, która w ich środowisku jest marką samą w sobie. I cieszy się mniej więcej taką renomą jak Prius wśród właścicieli hybryd. Jednostka, która fabrycznie wytwarza mniej więcej 300 KM w Diable Kuby Przygońskiego ma ich aż 920. A do tego kierowca ma do dyspozycji około 1 000 Nm momentu obrotowego. To oczywiście zasługa odpowiednich modyfikacji. Instalacja wtrysku podtlenku azotu, odpowiednia turbosprężarka czy bioetanol zamiast zwykłego paliwa przyczyniają się do tego wyniku w ogromnym stopniu.
W zeszłym sezonie Kuba Przygoński udowodnił, że jego Toyota GT86 jest piekielnie szybka. W tym roku ma być jeszcze szybciej. Trudno się dziwić. W końcu, gdy się człowiek spieszy, to się Diabeł cieszy.