LEKKOATLETYKA

Budapeszt. Lekkoatletyczne MŚ. Ósme miejsce polskiej sztafety mieszanej 4 x 400 metrów

MŚ w lekkoatletyce

W pierwszym dniu lekkoatletycznych mistrzostw świata, które rozgrywane są w Budapeszcie, polska sztafeta mieszana 4 x 400 metrów zajęła ósme miejsce.

Złoto w tej konkurencji zdobyła ekipa USA, która ustanowiła rekord świata. Do finału rzutu młotem awansowali Wojciech Nowicki oraz Paweł Fajdek.

Nasza sztafeta mieszana 4 x 400 metrów nie miała łatwiej drogi do finału. Przy ostatniej zmianie, gdy Kajetan Duszyński miał przekazać pałeczkę Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej nasz zawodnik upadł na linii mety. Wyciszkiewicz przejęła pałeczkę, ale sama musiała przeskoczyć nad upadającym przed nią Niemcem.

– Arbitrzy biegów i wideo uznali nasze racje i polska sztafeta mogła pobiec w finale. Dlatego zobaczyliśmy w nim dziewięć, a nie osiem zespołów – mówił kierownik techniczny reprezentacji Filip Moterski, który w imieniu polskiego zespołu składał protest.

W finale Polska startowała z pierwszego toru. Na początku do rywalizacji przystąpił Igor Bogaczyński, który zastąpił w składzie Kajetana Duszyńskiego – borykającego się z problemem z kolanem po upadku w porannych eliminacjach.

– Miałem pierwszy tor, który nie służy. Nie jest fajny do biegania. Trochę się stresowałem, bo nie lubię pierwszych zmian. Dałem się z siebie wszystko. To dla mnie też otwarcie kariery na 400 metrów – śmiał się Bogaczyński, który w tym sezonie dopiero pierwszy raz w karierze pokonał jedno okrążenie stadionu podczas oficjalnych zawodów.

Młody Bogaczyński przekazał pałeczkę doświadczonej i wracającej do rywalizacji po wielu miesiącach walki o zdrowie Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej.

– Mieliśmy dziś dwa dobre biegi, dużo lekcji odrobiliśmy. Daliśmy z siebie wszystko. Zostawiliśmy na bieżni serce. Jestem dumna z naszej ekipy, jestem dumna z siebie. Wydaje mi się, że odrobiłam sporo na swojej zmianie. Wszyscy jednak walczyliśmy, a Igor od którego odbierałam pałeczkę zebrał dużo cennego doświadczenia jako debiutant na takiej imprezie -przyznała Wyciszkiewicz-Zawadzka.

Na trzeciej zmianie w polskiej ekipie zobaczyliśmy Karola Zalewskiego, który za sobą miał już świetny bieg w porannych eliminacjach.

– Ciężko jest po tych dwóch biegach. Musimy trochę ponarzekać na organizatorów, bo można zrobić tylko jedną zmianę w miksie, a jednak bieg eliminacyjny i finałowy rozgrywane są tego samego dnia – zauważył Zalewski.

Jako ostatnia do rywalizacji przystąpiła Popowicz-Drapała, która swoją zmianę zaczęła od lekkiego zderzenia z Irlandką.

– Generalnie jestem szczęśliwa, że tutaj jestem. Jest to dla mnie coś nowego, taka sztafeta. Jestem znana z tego, że walczę. Trener wystawiając mnie na czwartą zmianę podkreślał, że wie, iż jestem waleczną zawodniczką. Mam nadzieję, że trochę się udało. Dwa biegi jednego dnia to dla mnie też nowe doświadczenie – powiedziała Popowicz-Drapała. 

Zawodniczka bydgoskiego Zawiszy nie widziała sytuacji jaka miała miejsce na bieżni kilka metrów przed nią. Tam liderująca w biegu Femke Bol, wyprzedzana przez Amerykankę, upadła na bieżnię zgubiła pałeczkę i zaprzepaściła szanse Holendrów na triumf. Ekipa USA wygrała z rekordem świata 3:08.80. Polacy zostali sklasyfikowani na ósmym miejscu z wynikiem 3:15.49.

Natalia Kaczmarek awansowała do półfinału mistrzostw świata. Swój bieg eliminacyjny ukończyła z czasem 50.02 s.

Katarzyna Zdziebło została zdyskwalifikowana w finale chodu na 20 kilometrów. 26-latka dostała cztery wnioski o dyskwalifikację od sędziów.

Najmniejszego problemu z awansem do finału nie miał Wojciech Nowicki. Nasz as rzutu młotem w pierwszej próbie osiągnął 78.04 o ponad metr przekraczając minimum kwalifikacyjne.

– To był spokojny rzut. Najważniejsze to było zaliczyć. Nastawiam się na jutro. Tradycyjnie udało się awansować w pierwszym rzucie. Konkurs był przesunięty z powodu deszczu, potem czekaliśmy kwadrans na sędziego. To wszystko się zatem nieco dłużyło. Nic na to nie mogłem poradzić, trzeba się było dostosować. Najważniejsze, że zrobiłem swoje – powiedział Wojciech Nowicki.

Podopieczny Joanny Fiodorow w pozytywnych słowach ocenił koło jakie Węgrzy przygotowali na mistrzostwa świata. To według Nowickiego nadzieja na dalekie rzuty.

– Jutro będzie mocny konkurs, bo koło jest naprawdę dobre. Myślę, że w finale padną naprawdę wartościowe rezultaty – prognozuje mistrz olimpijski.

W finale zameldował się także Paweł Fajdek. Obrońca tytułu mocno i szybko zakręcił się w kole i w pierwszej próbie eliminacji osiągnął 77.98. W niedzielę nie zobaczymy trzeciego z naszych młociarzy, czyli Marcina Wrotyńskiego. Polak uzyskał w eliminacjach zaledwie 68.65. Imponującym wynikiem 81.18 kwalifikacje wygrał Ethan Katzberg, który poprawił rekord Kanady. 

W biegu eliminacyjnym na 100 metrów Dominik Kopeć pomknął po pierwszym torze po czwarte miejsce. Uzyskał czas 10.12 i – jako że rywalizował w pierwszej serii – musiał kilkadziesiąt minut czekać na to czy wywalczył awans do półfinału. Ostatecznie po rozegraniu siedmiu biegów Kopeć wszedł do półfinału z czasem – najlepszym wśród sprinterów, którzy nie wywalczyli bezpośredniej kwalifikacji z dużym Q.

– Bieg wydaje mi się, że był udany. Pierwsza część dystansu była naprawdę fajna, ale później nie wiem co się działo. Muszę jeszcze to przeanalizować z trenerem. Mam nadzieję, że w półfinale uda mi się pobiec może nie dużo szybciej, ale szybciej. Czuję się dobrze, bieżnia jest nowa i bardzo oddaje. Nie ma się do czego przyczepić – zaznaczył Kopeć.

Od sobotniego poranka nad Budapesztem królowały nie lekkoatletyczne emocje, a ciemne deszczowe chmury. Aura spowodowała najpierw przesunięcie o przeszło trzy godziny rywalizacji chodziarzy na dystansie 20 kilometrów, a później także – o godzinę – początku zawodów na Narodowym Stadionie Lekkoatletycznym. W tym pogodowym anturażu jako pierwsza z reprezentacji Polski zaprezentowała obficie zgromadzonej na trybunach widowni Paulina Ligarska. Nasza siedmioboistka otworzyła zmagania od pokonania 100 metrów przez płotki w 14.31. Mająca wartościowy rekord życiowy w skoku wzwyż Ligarska w drugiej konkurencji udanie rozpoczęła konkurs pokonując w pierwszych skokach 1.62, 1.65, 1.68 oraz w drugiej 1.71.W sobotnie popołudnie Paulina Ligarska kontynuowała starty w wieloboju. Najpierw pchnęła kulą 13.71, a potem przebiegła 200 metrów w 25.41. Po czterech odsłonach siedmioboju zawodniczka Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego plasuje się na dziewiętnastej pozycji z dorobkiem 3427 pkt.

Od początku biegu eliminacyjnego Sofia Ennaoui biegła na jednym z czołowych miejsc. Na ostatnie okrążenie Polka wbiegła w połowie stawki, by ostatecznie finiszować na dziesiątym miejscu. Ennaoui uzyskała czas 4:06.47.

– W ostatnich tygodniach miałam takie treningi, które napawały mnie optymizmem. Szczególnie te szybkościowe. Jednak jeśli chodzi o wytrzymałość to jest coś tragicznego. Im dalej w las tym gorzej. To właśnie było dziś widać w biegu. Na pierwszych dwóch okrążeniach czułam się bardzo komfortowo, a później było tak jakby ktoś wyłączył mi światło. Rozważaliśmy z trenerem opcję startu w biegu na 800 metrów, bo mam dobrą dyspozycję szybkościową. Nie mam jednak doświadczenia w rywalizacji turniejowej na tym dystansie i nie wiadomo czy to przyniosłoby sukces – mówiła w strefie mieszanej Sofia Ennaoui.

Do kolejnej rundy rywalizacji na dystansie 1500 metrów nie awansowały także Eliza Megger (4:09.22) oraz Aleksandra Płocińska, która poprawiła czasem 4:06.39 rekord życiowy. 

Michał Rozmys długo biegł z przodu stawki w rozgrywanej wieczorem czwartej serii eliminacyjnej na dystansie 1500 metrów. Niestety na pół długości okrążenia przed metą był uczestnikiem przepychanki. Potknął się, stracił rytm i wypadł z walki o czołową szóstkę, która awansowała do finału. Na mecie był dopiero jedenasty chociaż uzyskał najlepszy czas w sezonie – 3:36.26.

– Taktyka na ten bieg była taka, żeby po prostu mądrze przebiec to 1500 metrów i awansować z pierwszej szóstki. To było w moim zasięgu. Na 200 metrów do mety potknąłem się dwukrotnie, ktoś mi przy tym pomógł . Zostałem wybity z rytmu, musiałem dostać mocnego kopniaka bo mam opuchniętą nogę – opowiadał Rozmys.

Polska ekipa złożyła protest, ale został on odrzucony. Rozmys przyznał jednak, że jego najważniejszym celem są przyszłoroczne igrzyska.

– Zmieniłem pewne elementy w treningu. Jest to ułożone bardziej pod Paryż, żeby tam była ta życiowa forma. Najwyższa jaka może być w życiu – powiedział Michał Rozmys.

Silne opady deszczu, które nawiedziły przed południem Budapeszt wprowadziły zamieszanie w przygotowaniach do konkursu kulomiotów. Panowie dopiero w call-roomie zostali poinformowani o zmianie terminu rozgrywaniach ich rywalizacji.

– Już sama rozgrzewka była dziwna. Organizatorzy wiedzieli, że mamy opóźnienie, ale dopiero przed samym wyjściem na płytę dowiedzieliśmy się o przesunięciu. Cały ten sezon był dziwny, bardzo nieregularny – mówił dziennikarzom Michał Haratyk, który eliminacje zakończył na odległym miejscu z wynikiem 19.51.

Pecha miał Konrad Bukowiecki, który już na rozgrzewce podkręcił kostkę. Polak przewrócił się w mokrym po intensywnych opadach kole. Do finału nie awansował, dał radę machnąć 19.21.

Do finału rzutu dyskiem nie awansowali ani Robert Urbanek (61.30) oraz Oskar Stachnik (61.96).

Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek (fot. Paweł Skraba)

Tylko tego złota nie ma Wojciech Nowicki. Szykuje się wielki polski wieczór w Budapeszcie

Czy to będzie kolejny wielki wieczór polskiego młota? Już 20 sierpnia, w drugi dzień lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie, Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki kolejny raz staną do walki o złoto w rzucie młotem. Konkursy z ostatnich lat jasno udowadniają, że biało-czerwoni są potęgą w tej niezwykle wymagającej konkurencji.

Przed rokiem w amerykańskim Eugene wygrał Paweł Fajdek, a drugi był Wojciech Nowicki. Obaj – Fajdek złote, a Nowicki brązowe – zdobywali medale także w 2019, 2017 i 2015 roku. Inaczej było w igrzyskach olimpijskich w 2021 roku, gdy Nowicki wywalczył złoto, a Fajdek brąz. Zawodnik ten nie ukrywa, że cieszy się na kolejną wspólną rywalizację.

– Rzeczywiście, nasze pojedynki dość mocno już się wpisały w historię lekkoatletycznych imprez i mam nadzieję, że w Budapeszcie będzie podobnie. Bardzo lubię startować z Pawłem i zawsze podkreślałem, że jest dla mnie czymś wyjątkowym, gdy we dwóch stajemy na podium. Czasem mniej ważna jest kolejność, a ważniejszy fakt, że dwóch Polaków zdobywa medal – mówi Nowicki.

Młociarze rywalizację w Budapeszcie rozpoczną już w sobotę, gdy odbędą się eliminacje. Dzień później w sesji popołudniowej zaplanowany jest finał. Czy po raz szósty z rzędu zakończy się on złotym medalem dla Polski? Paweł Fajdek chce przejść do historii i zdobyć szósty tytuł, ale Nowicki nie zamierza mu tego ułatwiać, tym bardziej, że w jego dorobku są już prawie – prawie! – wszystkie medale z najważniejszych lekkoatletycznych imprez na świecie. Polak ma bowiem złoto i brąz olimpijski, srebrny i trzy brązowe krążki mistrzostw świata oraz dwa złote i brązowy medal mistrzostw Europy. Brakuje mu tylko jednego – tytułu mistrza świata.

– Jadę do Budapesztu pełen nadziei i z dobrym nastawieniem, bo przez ostatnie tygodnie potrenowaliśmy tak, jak trzeba. Wiadomo, że mistrzostwa świata w Budapeszcie są docelową imprezą w tym roku i byłoby dobrze uzyskać najlepszy wynik. Zobaczymy, jak będzie – dodaje Nowicki.

Nowicki trzy tygodnie temu zdobył w Gorzowie Wielkopolskim tytuł mistrza Polski, a później skupił się już tylko na treningu przed mistrzostwami świata. W Gorzowie Nowicki uzyskał 79,96 m, wyprzedzając o prawie dwa metry Pawła Fajdka.

– Moim celem na ostatnim etapie było mądre zejście z obciążeń, a co za tym idzie odzyskanie świeżości i dynamiki. W Gorzowie startowałem zmęczony, po mocnych treningach, a i tak było prawie osiemdziesiąt metrów. Mam nadzieję, że w sobotę i niedzielę przekonamy się, iż trafiliśmy z formą na mistrzostwa świata – dodaje młociarz.

Biorąc pod uwagę tegoroczne światowe listy Nowicki będzie faworytem do złotego medalu, bo jego rzut na odległość 81,92 m podczas mityngu Diamentowej Ligi w Oslo był najdłuższym w 2023 roku. Oprócz niego barierę osiemdziesięciu metrów przekroczyło tylko dwóch zawodników.

– Moje zadanie to wejść do koła, nie zrobić błędów i rzucić jak najdalej. Nie mam wpływu na rzuty pozostałych zawodników, mam tylko na swoje. Wierzę, że to, co wypracowaliśmy na zgrupowaniach przyniesie efekty – mówi Nowicki.

Konkurs finałowy rzutu młotem podczas mistrzostw świata w Budapeszcie rozpocznie się w niedzielę, 20 sierpnia, o godz. 17.50.

Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button