Wróciła do Polski po ponad dwuletniej przerwie na dwa koncerty w Polsce.
Jeden z nich mieliśmy przyjemność oglądać w środową, wrześniową noc. Za sprawą roztańczonej Lindsey, muzyczne serce krakowskiej rozrywki, jakim jest krakowska Arena, rozgrzała się do czerwoności.
The Artemis Tour, pod tym tytułem artystka przemierza świat, dzieląc się swoją pozytywną energią i niesamowitą muzyką, promując najnowszy album. Lindsey Stirling to skrzypaczka, tancerka i kompozytorka. Światu ukazała się w 2010 roku na łamach programu telewizyjnego “America’s Got Talent”. Mimo, że nie wygrała talent show, to i tak robi olbrzymią karierę. Ludzie ją pokochali. Jej gatunkowy rozstaw muzyczny jest olbrzymi. Gra zarówno muzykę klasyczną, elektroniczną, country, hip-hop, jak i dubstep.
Cały koncert był spójny. Każdy z jej utworów zagrany na scenie miał inny klimat, często też artystka zmieniła strój, aby wszystko idealnie współgrało. Całość dopełniały niesamowite tancerki. Stirling jest idealnym przykładem, że jak się chce, to można połączyć dwie, a nawet więcej pasji w jedną, tworząc tym samym coś kreatywnego i niepowtarzalnego. Zazwyczaj statyczna gra na skrzypcach zamieniła się w spektakl taneczny. Ta dziewczyna i jej skrzypce to jedność. Grała, tańczyła i świetnie się bawiła, pokazując bezbłędną i dopracowaną w każdym szczególe muzykalność.
Jednym z bardziej spokojnych punktów programu było zagranie utworu “Hallelujah” Leonarda Cohena, do którego zaprosiła na scenę swojego gitarzystę. Nigdy nie widziałam takiego skupienia publiczności i ciszy w tak wielkiej hali jak podczas tego wykonania. I moment kiedy latarki w telefonach zaczęły rozjaśniać wnętrze Areny dopełniły magię tej chwili.
Nie zabrakło polskich akcentów. Stirling zagrała “Autobiografię” Perfectu, a później “Prawy do Lewego” z repertuaru Kayah i Bregovica. Na początku tego drugiego miała niemałe problemy w przypomnieniu sobie jak to szło, mówiąc “O nie, to było najlepsze”, szukała wsparcia u swojego gitarzysty i drugiego kolegi, który grał na pudle, ale ci nie byli skorzy do pomocy. Po chwili sobie przypomniała i z całej sytuacji wyszła obronną ręką popisowo wykonując numer w coraz szybszym, a na końcu wręcz szaleńczym tempie.
Artystka w nadchodzący weekend ma urodziny, stąd też nie zabrakło niespodzianki dla artystki jakim było zaśpiewanie przez wszystkich zgromadzonych “Sto lat”. Lindsey nie kryła wzruszenia i była widocznie zaskoczona.
Na uwagę zasługują filmy z motywacyjnymi przekazami, wyświetlane na telebimie za nią, które było swojego rodzaju przerywnikiem, aby Lindsey mogła przebrać się. Były one przetłumaczone na język polski, co było miłym zaskoczeniem. Niewielu artystów zdobyłoby się na taki “trud”. Zazwyczaj widzimy międzynarodową wersję w języku angielskim, a tutaj takie zaskoczenie.
W jednym utworze artystka przygotowała pewnego rodzaju grę dla swojej publiki. Oddała decyzyjność swoim fanom, jak ma wyglądać następny utwór. Na ekranie podczas występu wyświetlały się dwie propozycje np. “Walka na miecze” lub “Idź na ryby”. Widownia swoimi owacjami wybierała jedną z dwóch opcji, ta która zdobyła głośniejsze okrzyki, wygrywała.
Kontakt Lindsey Stirling z publicznością był niezwykły. Opowiedziała historię jak 6 lat temu była w Polsce, obchodziła tutaj swoje urodziny i dostała od nas (Polaków) w prezencie ciasto i balony. Motywowała ludzi, aby wierzyli w siebie i nigdy się nie poddawali. No i oczywiście (jak chyba każdy kto do nas przyjeżdża) zakochała się w pierogach. Zapowiedziała, że po koncercie nie zamierza odpuścić sobie tej przyjemności i jest bardzo podekscytowana faktem, że już niedługo znowu ich zasmakuje.
Dzisiaj czas na Warszawę. Artystka wystąpi w COS Torwar przy ulicy Łazienkowskiej.
(Klaudia Rakowska)
Ma talent piękna jest 🙂