Łukasz Kubot, były lider deblowego rankingu ATP Tour, wystąpi w Kalisz Arenie, w spotkaniu Pucharu Davisa Polska – Salwador w Grupie Światowej II.
Rywalizacja toczyć się będzie w dniach 5-6 marca w Kaliszu. Kapitan Mariusz Fyrstenberg skorzystał z jednej z dwóch możliwości zmiany w składzie.
– Dokonałem właśnie zmiany w składzie drużyny. W miejsce Szymona Walkowa wejdzie Łukasz Kubot. Nie ukrywam, że jest trochę nieoczekiwane, bo do końca nie wiedzieliśmy, czy Łukasz będzie mógł przyjechać, ale przegrał właśnie swój mecz w Rotterdamie. On zawsze lubi grać w reprezentacji i zawsze przyjeżdża, choć jest już dość „wiekowym” zawodnikiem, nie da się ukryć. I fakt, że w tygodniu po Davis Cupie nie gra żadnego turnieju, też stworzył możliwość, żeby Łukasz przyjechał do Kalisza. I ja się bardzo cieszę, to pokazuje wielkość Łukasza Kubota – powiedział Mariusz Fyrstenberg.
– Wszyscy młodzi zawodnicy są podekscytowani tym faktem. To jest wielka wartość dodana, nie tylko ze względu na nazwisko Łukasz Kubot. Ale też ze względu na to, że jest zawodnikiem bardzo drużynowym. W sensie, że wspiera kolegów i jest bardzo wspieranym przez nich. Także się bardzo cieszę, że przyjeżdża i zagra w reprezentacji. Szymon Walków jest w formie, co pokazywał tu na treningach i jest w gazie. Ale skoro się nadarzyła okazja, żeby zagrał w drużynie Łukasz Kubot, to zdecydowaliśmy się na taką zmianę i myślę, że powinniśmy sobie w sobotę poradzić w deblu – dodał kapitan.
W regulaminowym terminie Fyrstenberg powołał do drużyny piątkę zawodników PZT Team: Kamila Majchrzaka, Kacpra Żuka, debiutanta Wojciecha Marka oraz deblistów Jana Zielińskiego i Szymona Walkowa.
Zgodnie z regulaminem Międzynarodowej Federacji Tenisowej, po tym fakcie kapitan ma możliwość dokonania dwóch zmian w składzie – skorzystał z pierwszej, po odpadnięciu Kubota z turnieju ATP w Rotterdamie.
– W sumie zabawne porównanie mamy, bo myślę, że jak Łukasz Kubot grał w Davis Cupie swoje pierwsze mecze, to Wojtek Marek był pewnie w wózku, więc jest to zmiana pokoleniowa. Łukasz to ikona nie tylko światowego debla, ale również naszej reprezentacji, bo rozegrał w niej wiele meczów. Myślę, że jest jednym z rekordzistów polskiej reprezentacji, jeśli chodzi o jego występy daviscupowe. Oprócz tego, imponują jego sukcesy indywidualne w deblu: dwa wielkoszlemowe tytuły, to wielokrotny uczestnik turnieju masters, finał turnieju masters czy wiele tytułów rangi ATP – tłumaczy Fyrstenberg, który zapewnia, że nie planuje wystąpić w parze z Kubotem w sobotę.
– Nie, byłoby to żenujące dla mnie, nie, są lepsi ode mnie tu na pewno. No ja z Łukaszem grałem na Wimbledonie raz. Nie poszaleliśmy, bo była tylko druga runda. No ja nigdy na Wimbledonie nie zaszalałem, w przeciwieństwie do Łukasza, który tam wygrał kilka lat później. Ale mamy bardzo młodą ekipę, bo przecież Szymon Walków, Janek Zieliński, Kamil Majchrzak czy Kacper Żuk, mają po dwadzieścia kilka lat, a Wojtek Marek tylko dziewiętnaście. Także Łukasz Kubot, ze swoim doświadczeniem i dorobkiem, jest takim balansem dla tego wszystkiego. I na pewno młodsi zawodnicy będą na niego troszkę patrzeć z ciekawością, bo to jest wielki profesjonalista – dodaje.
Łukasz Kubot to dwukrotny zwycięzca turniejów Wielkiego Szlema – Australian Open 2014 (ze Szwedem Robertem Lindstedtem) i Wimbledonu 2017 (z Brazylijczykiem Marcelo Melo). To też były lider deblowego rankingu ATP Tour i ponoć jeden z najbardziej pracowitych tenisistów w Tourze, a od września szczęśliwy tata.
Ale przy nazwisku Łukasza trzeba zapisać także sukcesy w singlu, a pamiętajmy, że niewielu zawodników potrafi łączyć starty w grze pojedynczej i podwójnej. Indywidualnie Kubot osiągnął 41. miejsce na świecie, wystąpił w ćwierćfinale Wimbledonu (2013), w którym pokonał go Jerzy Janowicz. Dwukrotnie dochodził do finałów turniejów ATP Tour – w Belgradzie (2009), gdzie pokonał go sam Serb Novak Djoković, a także w Costa do Sauipe – tam przegrał z utytułowanym Hiszpanem Juanem Carlosem Ferrero.
W deblu zdobył dotychczas 27 tytułów, a 21 razy przegrywał w finałach, w tym raz w wielkoszlemowym US Open (2018). Siedmiokrotnie kwalifikował się do kończącego sezon turnieju ATP World Tour Finals. W londyńskiej O2 Arena trzy razu wychodził z grupy – raz był w finale (2017), a dwa razy odpadał w półfinale (2014 i 2019).
Największe sukcesy odnosił w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo (17 zwycięstw i 11 finałów), w ostatnich pięciu sezonach. Jednak jesienią podjęli decyzję o zmianie partnerów. W tym roku Łukasz postanowił występować z Holendrem Wesleyem Koohlhofem.
Puchar Davisa słowami Fyrstenberga, Majchrzaka i Żuka
Za nami konferencje pre draw z reprezentantami Polski – Kamilem Majchrzakiem i Kacprem Żukiem oraz kapitanem Mariuszem Fyrstenbergiem. W czwartek, w samo południe w Kalisz Arenie, odbędzie się ceremonia losowania kolejności meczów w ramach spotkania Pucharu Davisa Polska – Salwador w Grupie Światowej II (Kalisz, 5-6 marca).
Dwudniowe spotkanie rozgrywane będzie na twardym korcie o nawierzchni typu Mapecoat TNS Finish 3. Impreza odbędzie się z zachowaniem niezbędnych procedur sanitarnych, wdrożonych przez Międzynarodową Federację Tenisową (ITF) w związku z pandemią. Jak również bez udziału widowni.
W składzie reprezentacji Polski powołanej na mecz przez Mariusza Fyrstenberga znalazło się pięciu tenisistów PZT Team: Kamil Majchrzak, Kacper Żuk, debliści Szymon Walków i Jan Zieliński oraz debiutant Wojciech Marek.
Natomiast w drużynie Salwadoru, prowadzonej przez kapitana Yariego Bernardo, znaleźli się: Marcelo Arevalo, Alberto Emmanuel Alvarado-Larin i Lluis Miralles.
Oto co powiedzieli trzej uczestnicy środowych konferencji pre draw.
Mariusz Fyrstenberg, kapitan reprezentacji Polski:
o drużynie…
Wszystko w drużynie wygląda dobrze. Jedynie Kamil narzeka na nogę. To rzecz, która ciągnie się za nim od kilku miesięcy. Wszyscy są zdrowi, atmosfera jest bardzo, bardzo fajna. Zawodnicy normalnie dzwonią do siebie od święta, a będąc razem, wszystko jest łatwiejsze. Świetnie się ze sobą czują. Ciągle czekamy na Łukasza Kubota, rozmawiałem z nim niedawno. Dziś gra mecz w Amsterdamie. Jak coś mu nie pójdzie, to przyjedzie do Kalisza. Dla młodszych zawodników jest bardzo ważnym zawodnikiem i ogniwem. Dobrze go mieć przy sobie. Fajnie, że mamy taką drużynę. Kilka lat temu średnia wieku w niej była koło 30 lat. Teraz jest niższa, no jakość drużyny nie spadła, mamy bardzo fajnych singlistów, deblistów i wszystko idzie do przodu. To bardzo perspektywiczny zespół z dużym potencjałem, który nie pasuje do Grupy II. Dlatego będziemy robili wszystko, żeby wrócić do Grupy Światowej.
o rywalach…
Często zdarzało się, że mocny zawodnik może wygrać cały mecz Davis Cupa. Aravelo to zawodnik, który był około 140. miejsca w singlu, on naprawdę umie grać. Musimy spodziewać się wszystkiego dla nas najgorszego z jego strony. Aravelo jest zero-jedynkowy, gra szybko, mocno. Będzie grać z naszymi zawodnikami zapewne serwis-wolej. Dobrze się do tego przygotujemy. Nie szuka rytmu na korcie, jest niebezpieczny. Widziałem go na Rolandzie Garrosie, ale też w innych turniejach, to świetny deblista. Nie widziałem go w singlu, ale będę musiał to nadrobić. Drugi zawodnik studiuje w USA, ale gra w college’u. Widzieliśmy go na treningu i dobrze odbija, nie można go więc lekceważyć.
o debiutancie…
Rok temu przez maturę Wojciech Marek nie mógł przyjechać do Kalisza. Widziałem, jakie robił postępy na korcie. Był numerem jeden, jeśli chodzi o miejsce numer pięć w składzie drużyny, na które oddelegowuję kogoś młodego. Teraz dla odmiany Maks Kaśnikowski ma maturę, więc Wojtek jest do dyspozycji. Jestem zaskoczony, bo stawiał dziś ostro czoło Majchrzakowi na treningu. Puka do czołówki. Jest świetny, dobrze wkomponował się w drużynę. Fajnie mieć takiego gościa w teamie. Planuje dla niego grę, na pewno będzie okazja, jeżeli uda nam się wygrać 3:0 lub 3:1. Będzie trudno, ale to taki mój plan B. To będzie dla niego stresujące, ale też motywujące.
Kamil Majchrzak, 111. w rankingu ATP Tour:
o powrocie do drużyny…
Miło wrócić do Kalisza, tym razem jako zawodnik powołany do składu. Już rok temu bardzo chciałem tu zagrać, ale miałem kontuzję, no pandemia spowodowała, że mecz odbył się bez udziału widowni. Teraz też musimy grać przy pustych trybunach, a szkoda, bo kibice zawsze są dodatkowym zawodnikiem. W drużynie panuje przyjemna atmosfera. Wszyscy gramy w jednym celu, nie dla siebie i na swoje nazwisko, tylko gramy dla Polski, to zupełnie inne emocje. Gra w reprezentacji, to zawsze są jedne z
najprzyjemniejszych tygodni w roku. Super, że często rywalizujemy wszyscy między sobą. Im więcej Polaków w Tourze, tym lepiej będziemy się wzajemnie napędzać. Progres Kacpra Żuka jest bardzo widoczny. Możliwe, że w ciągu kilku lat trzech z nas lub więcej będzie rywalizować na największych światowych kortach.
o rywalach…
Jeszcze nie widziałem jak gra ich zawodnik, z którym zagram w piątek. Będę o tym rozmawiał z kapitanem Mariuszem Fyrstenbergiem i trenerem Kimem Tiliikainenem, również nad taktyką. To nie jest tak, że zawodnik nie ma punktów w rankingu, to nie umie grać. Wiem, że trenuje w college’u, więc po prostu rzadziej gra w turniejach. Natomiast z ich liderem – Arevalo miałem okazję grać w challengerze ATP w Las Vegas w 2018 roku. Był wtedy wyżej w rankingu ode mnie, ale wygrałem z nim. Obecnie on nie gra tak często singla, ale jest 50. w deblu, więc na pewno w dalszym ciągu dobrze gra w tenisa. On nie ma absolutnie nic do stracenia, będzie grał na luzie, więc też będzie niebezpieczny.
Kacper Żuk, 232. w rankingu ATP Tour (najwyższa pozycja w karierze):
o powrocie do Kalisza…
Cieszę się z tego powołania. Od poprzedniego Pucharu Davisa minął rok, a moja gra i ranking cały czas idą do przodu. To pokazuje, że jestem w dobrej dyspozycji. Super jest po raz kolejny zagrać w Polsce i mam nadzieję, że znów rozstrzygniemy mecz na swoją korzyść. Wszystko przed nami, trzeba skupić się na pojedynczych meczach. Ich pierwsza rakieta jest bardzo niebezpieczna. Wiemy, że dobrzy debliści na szybkich nawierzchniach potrafią dobrze grać. Dużo grają wolejem. Myślę, że to nie będą łatwe spotkania. Reszty zawodników nie znamy, ale nie możemy ich lekceważyć. Wiemy po Hongkongu, że nieznani nam rywale mogą grać na dobrym poziomie. Doświadczenie w reprezentacji już mam, ale zawsze jest trochę stresu. Staram się opanowywać emocje. Cieszę się, że debiut mam za sobą, ale nie mogę oczekiwać, że teraz wszystko już będzie na luzie. Po prostu skupiam się na sobie i chcę pokazać się z jak najlepszej strony.
o organizacji i bezpieczeństwie…
Jestem pozytywnie zaskoczony, jak to jest zorganizowane. Jesteśmy zamknięci we własnym gronie, przechodzimy testy, nasze zdrowie jest monitorowane. Wszyscy starają się podczas turniejów dbać o bezpieczeństwo, dyrektorzy turniejów uczą się, ale przypadków jest coraz mniej. Cieszymy się, że możemy rywalizować, mimo takich warunków. Oczywiście zdarza się, że turnieje są odwoływane, nawet z dnia na dzień. Ale powoli wszyscy się zaczynamy przyzwyczajać do tej sytuacji.
o pracy z trenerem Aleksandrem Charpantidisem…
Trenujemy już prawie dwa lata. Skupiamy się na poprawie pojedynczych elementów gry. Byłem ukształtowany tenisowo przez kilka lat wcześniejszych. Poprawiam więc swoje najmocniejsze elementy, ale też te słabsze. To dobrej jakości współpraca. Ze strony trenera jest mega zaangażowanie. Jestem w dobrych rękach. Czuję się bardzo komfortowo i jak widać, osiągam dobre wyniki. Początek roku mam bardzo udany. Debiut w ATP, trzy ćwierćfinały challengerów, to dobre wyniki. Turnieje są bardzo mocno obsadzone, wszyscy, którzy mogą, to w nich startują. Dlatego przejście eliminacji, a potem osiągnięcie ćwierćfinału z zawodnikami z Top 150, to świetna sprawa. Nie skupiam się na konkretnych celach. Jestem zadowolony ze swojej gry, skupiam się na kolejnych meczach. Na ten moment mam zapewnione kwalifikacje do Wielkich Szlemów. To etap, który udało mi się przeskoczyć.