Polscy tenisiści wygrali z Salwadorem 3:1 w spotkaniu Pucharu Davisa w Grupie Światowej II, rozgrywanym na twardym korcie w Kalisz Arenie.
Decydujący o zwycięstwie punkt zdobył debel Łukasz Kubot i Jan Zieliński (PZT Team), pokonując w sobotę Marcelo Arevalo i Lluisa Mirallesa 6:4, 6:1.
Wcześniej, już w piątek, punkty w singlu wywalczyli zawodnicy PZT Team – Kacper Żuk i Kamil Majchrzak.
– Trochę było stresujące, żeby pokazać swoje najlepsze umiejętności, gdy obok grał Łukasz. Z drugiej strony Łukasz uspokaja, roztacza dobrą aurę, podpowiada. Są tu wady i zalety. Jednak to stres pozytywny i mecz, który zapamiętam do końca życia. Początek był nieco nerwowy, bo gra z Łukaszem to było stresująca sytuacja, ale jak udało mi się zaakceptować i ogarnąć wewnętrznie, to zdołałem wrócić do mojej normalnej gry i potem poszło z górki, po tym, jak przełamaliśmy rywala przy stanie 3:3 – powiedział Zieliński, który jest obecnie 212. w rankingu ATP deblistów.
– Jestem w tej chwili w takim miejscu w rankingu, w którym ciężko przewidzieć, gdzie będę mógł zagrać. Dążę do tego, żeby mieć stałego partnera, ale to pewnie kwestia kilku turniejów. Wtedy będę mógł planować z otwartą głową, tam gdzie będę chciał grać, a nie tylko mógł. Trochę jest to z łapanki. Następne tygodnie będą łatwiejsze, będzie więcej turniejów. Wszystko idzie w dobrym kierunku, a ja jestem w dobrej formie. Teraz z Szymonem Walkowem będziemy grać kilka turniejów razem. Mam nadzieję, że w Bielli powtórzymy sukces, a ranking będzie wyższy. Potem już tylko ATP i w stronę Łukasza. Z Szymonem startujemy kilka turniejów z rzędu, wcześniej też mieliśmy okazję grać razem. Kariera swobodnie zaczyna się rozwijać. Szymon i ja dążymy do tego, by jak najczęściej grać wspólnie, budować ranking. Chcemy iść drogą Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga, może zostaniemy „Polish Power 2” – dodał.
Kubot dotarł do Kalisza najpóźniej, bo dopiero w czwartek po południu, dobę po odpadnięciu z turnieju ATP W Rotterdamie. Zastąpił powołanego wcześniej Szymona Walkowa.
– Cieszę się, że mogłem znów zagrać w reprezentacji daviscupowaj, szczególnie w tak odmłodzonej drużynie. Mamy wielu zawodników, którzy coraz bardziej dobijają się do czołówki rankingu. Mamy też Huberta Hurkacza, który już tam jest i przeciera szlaki dla młodszych kolegów. Wiadomo, że nie jestem już najmłodszym zawodnikiem, ale zawsze czuję dodatkowe emocje, gdy gram w drużynie narodowej. Szkoda, że przez pandemię nie mogło być widowni na trybunach, bo wtedy jest zupełnie inna atmosfera, ale ważne, że odnieśliśmy kolejne zwycięstwo i zrobiliśmy ważny krok, żeby wrócić do czołówki, gdzie na pewno jest nasze miejsce. Mamy drużynę młodą i perspektywami na grę w elicie – powiedział Kubot, były lider rankingu deblowego ATP i triumfator dwóch turniejów wielkoszlemowych.
Końcowy wynik ustalił ostatni mecz, w którym debiut w reprezentacji Polski odnotował Wojciech Marek. 19-letni zawodnik PZT Team przegrał z doświadczonego Arevalo 4:6, 2:6.
– Nie jestem zadowolony z wyniku, ale cieszę się, że mogłem zadebiutować w drużynie narodowej, bo to dla mnie wielkie wyróżnienie. Przed rokiem uniemożliwiły mi to przygotowania do matury, ale dzisiaj to marzenie się spełniło. Czułem się świetnie na zgrupowaniu. Łukasza nie znam tak długo, jak reszty, ale z pozostałymi chłopakami dobrze się znam. Fajnie się dogadujemy. Dla mnie to super szansa na treningi w świetnym towarzystwie. Cieszę się, że zostałem powołany i mam szansę trenować z najlepszymi w Polsce. Nie spodziewałem się tego powołania. Przede mną jest paru świetnych zawodników, Daniel Michalski czy super grający juniorzy. Cieszę się, że zostałem doceniony. W zeszłym roku miałem maturę, która wykluczyła mnie na dwa miesiące grania. Cieszę się, że teraz mogę poświęcić się tenisowi i być z drużyną – powiedział Marek.
– Marzę o tym, żeby wygrać turniej wielkoszlemowy, najbardziej Wimbledon. Po to gram w tenisa. Chciałbym jeszcze wyjść do Top 10 rankingu ATP. Dzięki temu, że jestem w kadrze z Mariuszem Fyrstenbergiem czy Łukaszem Kubotem, którzy byli zarówno w Top 10, jak i w przypadku Łukasza – wygrywali turnieje wielkoszlemowe, sprawia, że czuję, że jest to możliwe. Kręcąc się koło osób, które tego doświadczyły. Czuję, że jestem na dobrej drodze do tego. Cieszy mnie, że w drużynie jest tylu chłopaków, których znam, spędziliśmy dużo czasu podczas turniejów PZT Polish Tour. Ten cykl pomógł nam lepiej się poznać, a teraz przełożył się na atmosferę, jaka jest w kadrze – dodał Marek.
W piątek, na otwarcie dwudniowej rywalizacji, Kacper Żuk (PZT Team) pewnie pokonał lidera ekipy gości Marcelo Arevalo 7:6 (7-5), 6:1. W pierwszym secie żadnemu z nich nie udało się przełamać podania rywala, więc doszło do tie-breaka. W nim lepszy w decydujących punktach okazał się Polak, który w drugiej partii szybko przejął inicjatywę i odskoczył na 3:0 z „breakiem”. A od stanu 3:1 nie oddał przeciwnikowi gema.
– To rywal doświadczony, dysponujący dobrym wolejem. Na początku miałem problemy. Miałem też trzy break pointy w pierwszej partii, nie udało mi się ich wykorzystać. Tie-break to był dodatkowy stresik, ale udało mi się opanować nerwy i ostatecznie wygrałem. W I secie popełniłem za dużo błędów na returnie. W II secie było już lepiej, starałem się dogrywać mu piłki, on nie gra już singla na co dzień. Czułem się dużo mocniejszy od niego. Starałem się przedłużać wymiany, chodzić do siatki. W drugiej partii nie było już większych problemów – powiedział Żuk, którego z trybun wspierał jego trener Aleksander Charpantidis.
– Obecność mojego trenera pomaga, nawet jeśli, tak jak tu, tylko siedzi na trybunie i nie ma na mnie bezpośredniego wpływu na korcie. Wiem, że widzi to, a ja czuję jego obecność i wsparcie. Teraz w niedzielę lecę do Sankt Petersburga, potem zobaczymy. Planuję challenger we Włoszech. Zobaczymy, jak będzie szło wynikowo. Turniejów nie ma dużo w kalendarzu, muszę więc je mądrze wybierać. Na pewno będę się starał zostać jak najdłużej na szybkich nawierzchniach. Z obecnym rankingiem będę mógł już grać eliminacje Wielkich Szlemów, czyli do Roland Garros i Wimbledonu. Ostatni raz na trawie grałem, jak miałem 17 lat, więc parę lat temu, ale myślę, że trawa będzie mi odpowiadać. Niski kozioł, szybka nawierzchnia, nie mogę się doczekać – dodał zawodnik PZT Team.
Następnie w drugim pojedynku singlowym Majchrzak pokonał Luisa Mirallesa 6:0, 6:0, a mecz trwał zaledwie 39 minut.
– Nie wiem czy grałam kiedyś krótszy mecz, chyba nie, przynajmniej nie w zawodowym Tourze. W młodszych kategoriach wygrywałem 6:0, 6:0. Jednak oficjalnie to może być mój najszybszy mecz. Choć nigdy tego nie analizowałem i sprawdzałem. Nie znałem go wcześniej, zobaczyłem go po raz pierwszy na treningu, żeby być jakkolwiek przygotowany. Narzuciłem swoje tempo, ale nie spodziewałem się takiego meczu, bo Puchar Davisa rządzi się swoimi prawami. Rankingowe różnice nie mają tu większego znaczenia. Cieszę się, że prowadzimy po pierwszym dniu 2:0 – powiedział Majchrzak, który jest 111. w rankingu ATP Tour.
– Mecz przebiegł trochę łatwiej, niż się spodziewaliśmy. Szczególnie wczorajszy występ Kamila był, no jednak bardzo krótki, co trudno było przewidzieć. Ale to cieszy, bo oznacza, że nasi zawodnicy się naprawdę zmobilizowali do gry w Kaliszu i dali z siebie wszystko. Dla mnie ważne jest to, że mamy młodą perspektywiczną drużynę, która w najbliższych latach powinna walczyć o Puchar Davisa w elicie, bo siłę gry mamy spokojnie na turniej finałowy w Madrycie – ocenił występ reprezentacji jej kapitan Mariusz Fyrstenberg.
– Drugą bardzo ważną wartością dodaną naszej drużyny jest to, że możemy też liczyć na wsparcie i doświadczenie Łukasza Kubota. Zawodnik z takim dorobkiem, wręcz ikona polskiego tenisa i reprezentacji, to niesamowita pomoc i przyjemność w współpracy. Dla chłopaków to wzór do naśladowania, ale jednocześnie kolega, który świetnie czuje ducha drużyny i uwielbia grać w reprezentacji – dodał Fyrstenberg, były szósty deblista świata.
Wyniki meczu Polska – Salwador (5-6 marca, Kalisz Arena):
Polska – Salwador 3:1
piątek, 5 marca
Kacper Żuk – Marcelo Arevalo 7:6 (7-5), 6:1
Kamil Majchrzak – Lluis Miralles 6:0, 6:0
sobota, 6 marca
Łukasz Kubot, Jan Zieliński – Marcelo Arevalo, Lluis Miralles 6:4, 6:1
Wojciech Marek – Marcelo Arevalo 4:6, 2:6