Monika Bielawska zaginęła 26 lat temu. Prawdopodobnie została odnaleziona!
16 lipca 1994 roku zaginęła półtoraroczna dziewczynka z Legnicy. Jej zniknięcie jest wciąż tajemnicze.
Tego dnia Moniką opiekowali się dziadkowie. Gdy dziewczynka poczuła się źle, wybrali się z nią do lekarza. Co dziwne, w międzyczasie pomoc zaoferował jej ojciec Robert, który wcześniej nie interesował się jej opieką.
Mężczyzna ten nie pracował i ogólnie unikał kontaktów z całą rodziną. Schorowani dziadkowie Moniki zgodzili się na jego pomoc. Po wizycie u lekarzy wszyscy poszli do apteki, by kupić leki. Moniczka spała w wózku na zewnątrz. Razem z nią był ojciec. Gdy dziadkowie wyszli na dwór już ich zięcia z wnuczką nie było. Z domu zniknęła też część rzeczy Roberta.
Legnicka Policja twierdziła, że sprawcą porwania jest jej ojciec.
Za porywaczem wystawiono listy gończe. W 1997 r. z Austrii sprowadzono go do Polski. Przed procesem uchylono areszt tymczasowy i ponownie Robert B. uciekł z kraju.
W marcu 2008 roku ojciec Moniki poprosił sąd o list żelazny. Mężczyzna w trakcie przesłuchań ciągle zmieniał swoje zeznania.
Plątał się w nich, mówiąc najpierw że sprzedał ją nieznajomym na bazarze za 20 milionów starych złotych, czy zginęła w wypadku w Czechach, a potem że zamordował swoją córkę a jej ciało zakopał. Jednak prawdopodobne jest to, że Robert B. sprzedał ją Rosjanom bazującym wtedy w Legnicy (najpierw mogła przebywać na Ukrainie, a potem na Syberii).
Potem wszystko odwołał, a sąd skazał go na 15 lat więzienia. Karę odbywa od 2013 roku.
Matka zaginionej (prawdopodobnie – red.), pani Magdalena, mieszka obecnie w Niemczech i czeka na spotkanie z kobietą.
Jest kwiecień 2020 roku – przełom w tej sprawie
Kobieta mieszkająca w USA skontaktowała się z międzynarodową grupą poszukiwawczą Missing International, gdyż prawdopodobnie może być osobą, która zaginęła prawie 30 lat temu w Legnicy. Wcześniej dowiedziała się, że była adoptowana. Po przeszukiwaniu internetu i obejrzeniu zdjęć doszła do wniosku, że może być Moniką Bielawską.
– Ona widzi pewne podobieństwo po obejrzeniu/porównaniu tych zdjęć. Ale wiadomo, musimy poczekać na wynik testu DNA. Niestety, nie mogę udzielić odpowiedzi na pytanie czy kobieta ta mieszka w USA. Przepraszam, ale najważniejsze jest dla nas dobro rodzin – powiedziała w rozmowie z Kronika24.pl Natalia Brand, jedna z założycielek grupy poszukiwawczej.
Na prośbę osób, które są zaangażowane w tę historię nie podajemy innych szczegółów.
Teraz będą wykonane badania DNA. Odległość i pandemia może przedłużyć czas oczekiwania na te wyniki.
– Od kilku tygodni prowadzimy w tej sprawie dochodzenie. Na pewno jest to kobieta, która była adoptowana. Przebywa ona obecnie poza Unią Europejską i posługuje się językiem angielskim. Sprawą tą też zajmuje się Interpol. Wszystkie wątki są kluczowe i szczegółowo sprawdzane – powiedziała nam mł.asp. Jagoda Ekiert, Oficer Prasowy Policji w Legnicy.
Otrzymaliśmy oficjalny komunikat od Natalii Brand. Oto on:
„Z kobietą, która uważa, że może być zaginioną Moniką Bielawską skontaktowałam się na początku kwietnia. Zostałam poproszona o kontakt z nią przez administratora strony Missing International, z którą tą stroną blisko współpracujemy (Zaginęła / Zaginął Cała Polska). Missing International napisał do mnie, ponieważ kobieta ta skomentowała post o zaginięciu Moniki, który został udostępniony u nich na stronie. Poproszono o pomoc akurat mnie, ponieważ jestem z Polski, znam dobrze sprawę zaginięcia Moniki, oraz mówię biegle w języku, w którym mówi ta kobieta.
Napisałam do niej wiadomość, ona odpisała i jesteśmy cały czas w kontakcie. Skontaktowałam się w jej imieniu z policją w Polsce, w celu dowiedzenia się jakie kroki powinnyśmy podjąć, aby sprawdzić jej podejrzenia. Dostałam e-mail zwrotny z informacją jakie kroki należy podjąć, aby jednoznacznie potwierdzić czy ta kobieta jest Moniką.
W międzyczasie z pomocą koleżanki z grupy skontaktowałam się z mamą Moniki, Magdaleną Bielawską. Zwlekałam z nawiązaniem kontaktu do momentu, aż przekonałam się, że faktycznie kobieta, która uważa, że jest Moniką i jest osobą o szczerych intencjach. Nie chciałam, aby żadna ze stron przechodziła niepotrzebny stres.
Od kilku dni we trzy jesteśmy w stałym kontakcie. Ja jestem pośrednikiem, tłumaczem, osobą, której jak myślę zaufały. Rozmawiamy bardzo dużo, codziennie się komunikujemy.
Bardzo nam zależało, aby informacje nie wyciekły, niestety stało się inaczej. Zostałam więc poproszona o kontakt z dziennikarzami w imieniu obydwu kobiet, a one wystosowały apel do medium o uszanowanie ich prywatności.
Teraz czekamy na badania oraz wynik DNA.”