Świstak-pacjent miał dopiero cztery miesiące i od urodzenia nie widział.
I to na jedno, i na drugie oko. Powodem była zaćma. Pomogli mu lekarze weterynarii z Centrum Okulistyki Weterynaryjnej EyeVet z Wrocławia.
Świstak ma czułe imię… Niuniusia. Nie widział od urodzenia
– Operowaliśmy już kangura, sowy, czy gęsi afrykańskie. Czemu więc nie pomóc świstakowi z Tatr – mówi Natalia Kucharczyk z EyeVet.
O pomoc do wrocławskich weterynarzy, którzy specjalizują się w operacjach oczu egzotycznych zwierząt, zwrócili się pracownicy z Tatrzańskiego Parku Edukacyjnego. Świstak, który był pod ich opieką, był ślepy od urodzenia.
Operacja świstaka była bardzo skomplikowana
– To była bardzo skomplikowana operacja i narażona na wielkie powikłania. Ale to był jedyny sposób, żeby pomóc temu zwierzakowi – informuje Natalia Kucharczyk i tłumaczy: – U człowieka powikłania po operacji zaćmy są rzadkie, u zwierząt, które mają bardzo wrażliwe gałki oczne: jeden na sześć przypadków może skończyć się powikłaniami.
Poza tym operacja zaćmy u psa czy kota to już skomplikowany zabieg: trwa około 15-20 minut (jedno oko). U świstaka, którego oko jest maleńkie i pole operacyjne wynosi 3-4 milimetry, zabieg trwał łącznie około dwóch godzin.
Po operacji trzeba podawać leki i czekać. A tu czas gonił…
Na czym polegał zabieg? W skrócie: trzeba było zrobić nacięcie w rogówce, przez które wprowadza się sprzęt rozbijający ultradźwiękami masy w soczewce. To one powodują zaćmę. Potem pozostaje podawać pacjentowi leki i czekać, czy się wszystko udało.
– Z tym podawaniem leków i czekaniem mieliśmy mały problem, bo normalnie to leczenie trwa około trzech miesięcy. Tu musiało być przyspieszone, bo świstak po miesiącu od zabiegu zapadł w sen zimowy. Leki więc dostawał tylko przez miesiąc – Natalia Kucharczyk.
Gdy świstak wybudził się wiosną ze stanu hibernacji (zabieg był przeprowadzony jesienią ubiegłego roku) okazało się, że operacja powiodła się i zwierzę widzi.
Wielki sukces wrocławskich lekarzy weterynarii
– Żeby ogłosić sukces musieliśmy poczekać jeszcze kilka miesięcy, żeby sprawdzić, czy nie ma jakichś powikłań wtórnych. Na szczęście wszystko jest w porządku. Bardzo się z tego cieszymy – mówi Natalia Kucharczyk.
(UMW)