Zespół Scorpions od około dekady żegna się ze swoimi fanami i tym razem to również nie koniec.
Na przyszły rok już zapowiedziany jest koncert w Polsce. O tym jak bardzo wyczekiwane są ich koncerty może świadczyć nabita ludźmi, aż do granic możliwości sala krakowskiej Areny. Kto nie przyszedł na czas, a chciał się dostać do strefy Golden Circle, musiał się wykazać nadludzką wręcz cierpliwością i fizyczną siłą, aby przedrzeć się pod scenę przez zbity jak gęsta melasa tłum.
Scena zakryta była gigantyczną kotarą z nazwą zespołu, a gdy wreszcie nadszedł czas na rozpoczęcie show ta opadła ukazując ….. drugą kotarę z napisem „Are You Ready To Rock?”. Pytanie czysto retoryczne, bo to co działo się na scenie i na widowni wskazywało tylko na jedno – nie było tu osób przypadkowych i niegotowych.
„Gas in The Tank” to utwór z najnowszego krążka „Rock Believer”, otwierający każdy koncert tej trasy zabrzmiał z pełną mocą, a całości tego i innych utworów dopełniały niesamowite wizualizacje na olbrzymim ekranie za plecami muzyków. Oprócz utworów z ostatniej płyty zabrzmiały też stare utwory, sięgające aż do zarania dziejów z „Blackout”.
Podczas „Wind Of Change” ze zmienionym tekstem w hołdzie Ukrainie nastąpiło rozwinięcie przez publikę na płycie nad swoimi głowami olbrzymich flag Polski i Ukrainy.
Wieku nie wypomina się, ale Klaus Meine pomimo swoich ponad 70 lat zachwycał kondycją fizyczną i głosową, to samo 66-letni gitarzysta Matthias Jabs czy szalejący ze swoim wiosłem po scenie Rudolf Schenker. Niesamowite solo na perkusji i olbrzymi pokaz umiejętności i siły dał nabytek z Motorhead szwedzki bębniarz Mikkey Dee. Stojący obok fan krzyczał „Graj na trzy stopy!!!” i pewnie to wyzwanie dla blondwłosego pałkera byłoby niczym przechadzka po parku.
Na bis monumentalne „(Krakow!!!) Still Loving You” i żywiołowe „Rock You Like A Hurricane”.
Nie ma co długo myśleć – tylko ogarniać na przyszły rok bilety i dojazd do Łodzi. Na pewno znowu będzie działo się.
(Artur Rakowski)
