MOTOSPORT

Rajd Dakar 2020 – piąty dzień. Przygoński w TOP 10. Prokop z awarią wału napędowego [WIDEO]

Rajd Dakar 2020

353 kilometry odcinka plus 211 kilometrów trasy dojazdowej – na takim dystansie 5. etapu rajdu Dakar rywalizowali w czwartek polscy zawodnicy.

Powody do zadowolenia ponownie miał Kuba Przygoński, który minął linię mety jako 9. Po awarii wału napędowego na 30. pozycji uplasował się Martin Prokop. 27. w zestawieniu motocyklistów był Maciej Giemza, Kamil Wiśniewski zajął 7 pozycję.

Czwartkowy etap był rozgrywany w piaszczystym terenie, w otoczeniu ogromnych skał służących jako punkty orientacyjne, które pomagały uniknąć kosztownych błędów nawigacyjnych. W porównaniu ze środowym odcinkiem specjalnym był on nieco mniej techniczny, ale wciąż wymagał od kierowców bardzo wysokich umiejętności. Między innymi ze względu na zróżnicowaną specyfikę trasy, na co uwagę zwraca Kuba Przygoński.

– Pierwsze 130-150 kilometrów to była jazda po kamieniach, było bardzo twardo, jechaliśmy tak tam szybko jak tylko mogliśmy, notowaliśmy bardzo dobre międzyczasy. Na drugiej części trasy, zdominowanej przez piasek, kępki traw i camel grass natrafiliśmy też na wiele zjazdów z potężnych, wielkich wydm, które miały po 30-40 metrów wysokości – powiedział po etapie kierowca.

Zdecydowanie mniej szczęścia od Przygońskiego miał w czwartek Martin Prokop. Czech zaliczył awarię wału napędowego w swoim Fordzie Raptorze, mijając ostatecznie linię mety na 30. pozycji.

– Ten etap układał się dla mnie całkiem dobrze, ale podobnie jak w poprzednich dniach krótko przed metą okazało się, że mamy problem. Tym razem dopadła nas awaria wału napędowego. Musieliśmy się zatrzymać i go wymienić, ale w pewnym momencie ten wał się po prostu zapalił, więc trzeba było go ugasić i dopiero potem ponownie przystąpić do naprawy. Straciliśmy wtedy dość dużo czasu, ale cieszymy się, że dojechaliśmy do mety. Mimo że ten rajd nie układa się po naszej myśli, mam nadzieję, że w kolejnych dniach będziemy mieć więcej szczęścia – powiedział na mecie Prokop.

Kolejny raz w pierwszej dziesiątce kategorii quadów zameldował się Kamil Wiśniewski. Polak na mecie cieszył się, że rajd wkracza w etap, gdzie zaczyna dominować pustynia oraz wydmy kosztem dróg.

– W niektórych miejscach piasek na trasie był bardzo twardy i zbity, w innych z kolei był bardzo sypki, trafiałem też na piasek pomieszany z trawą. To spowodowało, że trasa była dziś bardzo zróżnicowana i wymagająca, niemal przez 100 kilometrów musiałem cały czas stać na quadzie – powiedział po etapie Wiśniewski, który w czwartek był zadowolony z tego, jak spisywał się jego sprzęt. Jak dodaje, w kwestii samopoczucia zmaga się z bólem pleców.

– W kilku miejscach nie ustałem na quadzie, robiłem to w 99% miejsc, ale w niektórych usiadłem, zdekoncentrowałem się, nie zauważyłem „hopek”, i przez to dostałem kilka porządnych uderzeń. Bolą mnie plecy, ale na biwaku dysponujemy sprzętem, którym spróbujemy rozmasować i ukrwić mięśnie – dodał Wiśniewski, który do mety dojechał mając w baku 5 litrów paliwa.

W piątek zawodnicy będą rywalizować na drugim pod względem długości odcinku, liczącym łącznie 830 kilometrów, w tym 477 kilometrów odcinka specjalnego.

Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button