Jeden z mieszkańców Wrocławia zauważył w swojej łazience pytona królewskiego.
Po wezwaniu straży pożarnej gad wślizgnął się do pionu z rurami i ślad po nim zaginął. Gdy ktoś zobaczy węża wówczas nastąpi kolejna akcja jego wyłowienia.
Strażacy czekali na specjalistę i dlatego im zniknął z oczu. Akcja trwała ok. 6 godzin.
Pyton ma metr długości i nie jest jadowity.
Jednak po jakimś czasie ciekawski gad wyszedł z zakamarków ściany. Wtedy został złapany i trafił do schroniska.