Peter Gabriel wyruszył w trasę poza USA, po raz pierwszy od 2014 roku.
Wiele osób szło na ten jedyny polski koncert z myślą, że będzie to spokojny, statyczny koncert, gdzie starszy pan z uznanym dorobkiem muzycznym zaprezentuje swój nadchodzący album „i/o” i zagra swoje największe hity.
I nic bardziej mylnego, choć tak wyglądał początek. Najpierw wielki zegar odmierzał czas do rozpoczęcia, a później na scenie w pomarańczowym kombinezonie ekipy technicznej pojawił się On – Peter Gabriel.
Przywitał zebraną publiczność i zaprosił na scenę legendarnego basistę Tonego Levine, by pod wielkim księżycem w pełni nad ich głowami zagrać „Washing of the Water”. Chwilę później na scenie pojawiła się reszta zespołu i siedząc w kręgu nad dymiącym i żarzącym ogniskiem wykonali wspólnie bardzo nastrojowy „Growing Up”. Później scena rozjarzyła się światłami i popłynęły kolejno utwory, które znajdą się na jego następnej płycie.
Do poszczególnych piosenek prezentowane były magiczne wizualizacje wideo, niesamowite światła podkreślały ich odbiór. Wielki księżyc, ogromne oko śledzące wokalistę, czy wspaniały ogród i biblioteka w „Home sweet Home”. Po tym utworze artysta zapowiedział przerwę i ostatni jego ulubiony utwór tej części: „Sledgehammer”. Ciężko opisać co działo się na scenie i na widowni. Statyczna dotąd publiczność wstała z miejsc i zaczęła tańczyć i śpiewać na całe gardło, a spora grupka znalazła się nawet na te parę minut pod sceną.
Po krótkiej około 10 minutowej przerwie ze sceny popłynęły kolejne przeboje zarówno te nowe jak i starsze. Nie mogło zabraknąć „Don’t Give Up” czy „Big Time”, a podczas „Red Rain” magiczne światła wyczarowały jakby ulewę nad sceną.
Technika zresztą była bardzo ważna podczas tej trasy o czym nie omieszkał wspomnieć wokalista i podziękować całej ekipie technicznej. Jego słowa były tłumaczone automatycznie na ja ekranach na język polski, więc ci, których angielski jest trochę słabszy mogli poczuć się komfortowo.
Wydawało się, że to już koniec koncertu, ale zespół pojawił się na scenie jeszcze na jeden bis z pogodnym „Solsbury Hill”.
(Klaudia Rakowska, Aartur Rakowski)