Marcin Matkowski i Kacper Żuk na pierwszej rundzie zakończyli swój udział w challengerze Poznań Open 2019.
Przegrali po supertie-breaku z portugalsko-rosyjską parą Joao Domingues i Aleksiej Watutin 3:6, 7:5, 4-10. „Matka” po meczu zapowiedział zakończenie kariery we wrześniu tego roku.
Tuż przed meczem polski debel dowiedział się o zmianie przeciwników. Początkowo rywalem miała być niemiecka para Mats Moraing oraz Oscar Otte. Ten ostatni zgłosił jednak kontuzję, skarżąc się na ból w dolnym odcinku pleców. Zamiast Niemców na kort wyszedł portugalsko-rosyjski duet Domingues i Watutin. Mecz na korcie centralnym rozpoczął się po godzinie 19.30. Już w trzecim gemie Polakom udało się przełamać serwis rywali, jednak po chwili przeciwnicy odpłacili się tym samym. Decydującym dla losów pierwszego seta okazał się ósmy gem. Niestety, to znów przeciwnicy byli górą.
Druga partia nie rozpoczęła się po myśli kibiców zasiadających na trybunach Parku Tenisowego Olimpia, bo przełamany został serwis Matkowskiego. W ósmym gemie udało się jednak doprowadzić do wyrównania, a chwilę później serią kapitalnych serwisów popisał się nasz doświadczony tenisista. Polacy wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca i wygrali 7:5. Przed supertie-breakiem zapalono światła nad kortem. Rywale zaczęli od mocnego uderzenia, szybko odskoczyli na kilka punktów i ostatecznie zwyciężyli 10-4.
Po spotkaniu Matkowski zwracał uwagę, że tak późna pora rozgrywania spotkania działała na korzyść rywali. – Nasi przeciwnicy dobrze się czuli w returnach i gdybyśmy grali trochę wcześniej, przy słońcu i wyższej temperaturze, pewnie więcej moglibyśmy ugrać serwisem – oceniał. – Watutin i Domingues zagrali naprawdę dobry tenis, zwłaszcza w tie-breaku. Walczyliśmy. Bardzo się cieszę, że zagrałem z Kacprem, który jest moim dobrym kolegą – dodał.
38-letni tenisista grał w parze z 20-letnim Kacprem Żukiem, który przez wielu ekspertów uznawany jest za jeden z największych talentów w polskim tenisie. – Z Kacprem często na co dzień trenuję w Warszawie, ma ogromny potencjał. W tym roku zaczął grać dużo lepiej, zrobił krok w dobrym kierunku. Na pewno będziemy mieli z niego jeszcze dużo pociechy – podsumował Matkowski. Czy starał się na korcie pomagać swojemu młodszemu koledze? – Bardziej jak na treningu. Jakieś swoje uwagi mogę dawać, mówić, jak to widzę z boku. Na korcie był moim partnerem. Kacper grał dzisiaj bardzo dobrze. Nie udało się wygrać, ale czasami wynik końcowy nie jest wyznacznikiem tego, jak się grało – odpowiedział.
Marcin Matkowski wrócił na poznańskie korty po wielu latach. – Ostatni raz grałem tutaj 15 lat temu. Bardzo fajny turniej, piękny obiekt, dobrze przygotowane korty. Na meczu Huberta Hurkacza był do tego komplet publiczności, więc tylko się cieszyć, że takie turnieje są w Polsce – komentował. W rozmowie z nami zapowiedział również, że we wrześniu zakończy swoją bogatą karierę tenisisty. Ostatni mecz rozegra w Pucharze Davisa lub – jeśli nie otrzyma powołania – podczas challengera w Szczecinie, gdzie się wychował.
Hubert Hurkacz: „Rzadko mnie tak wspierają, jak w Poznaniu”
Hubert Hurkacz znów zwycięski! Tym razem Polak rozprawił się w dwóch setach z Danielem Altmaierem 7:6 (7-5), 6:0 i zameldował się w trzeciej rundzie Poznań Open 2019. Co 44. rakieta globu powiedziała zaraz po zejściu z kortu?
O ciężkim wejściu w mecz: – Pierwszy set był ciężki. Altmaier w pewnym momencie miał przewagę 4:2, przełamał mnie. Wydaje mi się, że wytrąciło go z równowagi to, że potrafiłem mimo wszystko wygrać tego seta. Mój dzisiejszy przeciwnik umie dobrze grać, ale myślę, że w drugim secie zabrakło mu psychicznej wytrzymałości. Nie było mi łatwo wejść w ten mecz. Nie zawsze jest jednak tak, że wszystko od początku się układa. Dla mnie ważne jest to, że wyszedłem z tego zwycięsko i odnalazłem swój rytm w trakcie meczu.
O kibicach zgromadzonych w Parku Tenisowym Olimpia: – Bardzo się cieszę, że mogę znowu zagrać w Poznaniu. To dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Tym bardziej, że znów zwyciężyłem i będę miał okazję rozegrać tutaj kolejny mecz. To bardzo przyjemne, bo występy przed taką publicznością, która mnie tak mocno wspiera, niestety są rzadkie.
O Enrique Lopezie-Perezie, rywalu w trzeciej rundzie Poznań Open: Trener poszedł popatrzeć na jego kilka ostatnich gemów (mecz Lopeza-Pereza z Tallonem Griekspoorem odbywał się równolegle na korcie nr 1 – przyp. red.). Na pewno przeanalizujemy grę tego rywala. Czekam na kolejny mecz w czwartek i myślami nie wychodzę dalej. Skupię się właśnie na tym spotkaniu, bo teraz to ono jest najważniejsze.
O kontrowersji, w której Daniel Altmaier domagał się punktu po zagraniu Hurkacza, który jego zdaniem nie trafił w kort: – Szwedzki sędzia powiedział, że był aut, więc był aut.
Hurkacz rozpoczyna swój marsz!
Hubert Hurkacz awansował do trzeciej rundy Poznań Open 2019. Polak rozpoczął bardzo nerwowo, ale z każdą piłką czuł się coraz lepiej na korcie centralnym Parku Tenisowego Olimpia. W drugim secie pokazał wielką moc i ostatecznie zwyciężył w całym spotkaniu 7:6 (7-5), 6:0.
360 dni minęło od ostatniego meczu Huberta Hurkacza w Parku Tenisowym Olimpia. Przed rokiem 22-latek pokonał w finale Taro Daniela i świętował swój pierwszy wygrany turniej zawodowy. Od tamtego momentu jego kariera nabrała niesamowitego tempa. Dzisiaj przyjechał do stolicy Wielkopolski jako 44. rakieta świata, która chwalona jest przez wielu tenisowych ekspertów.
Hurkacz wystąpił w Poznaniu otrzymując „dziką kartę” od organizatorów. Został rozstawiony z numerem pierwszym, a na inaugurację zmagań otrzymał wolny los. W drugiej rundzie spotkał się z Danielem Altmaierem. 20-letni Niemiec to jedna z nadziei tenisa w swoim kraju, która w pierwszej rundzie pokonała Tejmuraza Gabaszwiliego – zwycięzcę challengera w Poznaniu z 2005 roku. Teraz bez większych obaw podszedł do starcia z ubiegłorocznym triumfatorem. – Nie boję się rywalizacji z Hurkaczem – zapowiadał odważnie Niemiec.
I rozpoczął starcie bez większego respektu. Bardzo agresywnie serwował i nie było dla niego straconych piłek. Polak grał bardzo nerwowo, co skończyło się przełamaniem w piątym gemie pierwszej partii. Niemiec przy stanie 4:2 mógł drugi raz wygrać gema przy serwisie Hurkacza. Ozdobą tej części meczu była akcja, kiedy obaj odbijali piłkę kilka razy przy siatce. Ostatecznie tę bitwę lepiej wytrzymał faworyt gospodarzy, co spotkało się z aplauzem publiczności.
Z biegiem czasu Hurkacz opanował też nerwy i w ósmym gemie na poważnie wrócił do gry. Tenisiści grali na przewagi, a doświadczenie Polaka okazało się kluczowe, aby przełamać rywala. Na tablicy wyników było 4:4, a chwilę później już 5:4 dla 44. rakiety świata. Mimo to losy pierwszego seta rozstrzygnęły się dopiero w tie-breaku, który ułożył się po myśli Hurkacza. Przy decydującej piłce Polak smeczował aż pięć razy, żeby przypieczętować wygranie tego seta.
Druga partia to już zupełnie inna gra. Hurkacz po bardzo długim gemie rozpoczął od przełamania 20-letniego Niemca. Polak pokazał zupełnie inny tenis i grał z większym luzem, którego mu brakowało w poprzednim secie. Z kolei młody Niemiec coraz bardziej się denerwował, mając pretensje do sędziego spotkania przy spornych piłkach. Polak wręcz zdemolował swojego rywala i w trzeciej rundzie zmierzy się Hiszpanem Enrique Lopezem Perezem. To spotkanie odbędzie się w czwartek.
Marek poza turniejem
Czwarta polska „dzika karta” poza turniejem Poznań Open 2019. Już w pierwszej rundzie z imprezą rozgrywaną w Parku Tenisowym Olimpia pożegnał się kolejny z Polaków – Wojciech Marek. Osiemnastolatek przegrał z Amerykaninem Sekou Bangoura 4:6, 1:6.
Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla zawodnika z Bytomia, bo od razu odebrał serwis silnie grającego rywala. Natomiast im dalej w mecz tym Amerykanin się rozpędzał i grał coraz mocniej. Marek przyznał, że w trakcie pierwszego seta grał swój tenis i czuł się całkiem dobrze na korcie. Młody Polak w tej partii miał pomysł na Bangourę, zagrywał dużo skrótów, z których zdobywał mnóstwo punktów. Jednak to nie wystarczyło na 27-latka z Florydy.
Druga odsłona to dominacja Amerykana, od pierwszego gema widać było brak sił Polaka. – Ciągła gra w defensywie powodowała utratę mnóstwa energii przy piekielnie mocnych uderzeniach rywala i to spowodowało, że nie mogłem grać tego, co lubię najbardziej, czyli skrótów – tłumaczył później Marek. Polak wręcz słaniał się na korcie pod koniec drugiej partii, brakowało przez to pomysłu na grę. Mecz zakończył się po 75 minutach i dobiegła końca przygoda Polaka z poznańskim challengerem.
Co teraz czeka Marka? – Jeszcze nie przedyskutowałem tego z trenerem. W najbliższych dniach na pewno skupię się na treningu. A dalej, zobaczymy co czas przyniesie – podsumował. Zwycięzca tego spotkania – Sekou Bangoura zmierzy się w kolejnej rundzie z rozstawionym z numerem jedenastym Portugalczykiem Joao Dominguesem.
Poznań Open wchodzi w skład nowego cyklu turniejów – LOTOS PZT Polish Tour.
(org.)