W drugim spotkaniu w ramach Rugby Europe Championship reprezentacja Polski zdecydowanie uległa w Gdyni Portugalii 3:65 (3:29).
Nasza drużyna narodowa odebrała od finalistów tegorocznego Pucharu Świata surową lekcję rugby. Za tydzień „Biało-Czerwonych” czeka spotkanie z Belgią.
W pierwszym meczu przed własną publicznością w Rugby Europe Championship, rywalem Polaków byli finaliści tegorocznego Pucharu Świata Portugalczycy. Zespół, który w swoim składzie miał aż dziesięciu graczy występujących na co dzień we Francji, w tym dwóch w Top 14, był zdecydowanym faworytem. Co więcej Christian Hitt nie mógł skorzystać z kilku ważnych graczy, w tym z Jędrzeja Nowickiego, Grzegorza Buczka, Vahy Halifonua, czy Mateusza Bartoszka.
Trudne warunki w Gdyni
Spotkanie w Gdyni toczyło się w trudnych warunkach, przy chłodzie i zacinającym deszczu. To powodowało, że zwłaszcza w pierwszej części gry zawodnicy mieli kłopoty z chwytem piłki. Mimo to już w 2. minucie nasi rywale przedarli się pod nasze pole punktowe. Z polską defensywą „zatańczył” Samuel Marques, który po zwodzie zaliczył pierwsze przyłożenie, a następnie dołożył dwa „oczka” z podwyższenia. Chwilę później, Wojciech Piotrowicz zamienił rzut karny na trzy punkty, zmniejszając prowadzenie rywali i pokazując, że będziemy chcieli powalczyć z wyżej notowanym przeciwnikiem.
W 13. minucie Portugalczycy znów bardzo szybko rozgrywali akcje na naszej połowie, ale kilka mocnych szarż Polaków zatrzymywało ich atak. W pewnym momencie wydawało się, że jeden z naszych rywali wypuścił piłkę do przodu, ale sędziowie tego nie zauważyli i akcja trwała dalej. Ostatecznie po rozrzuceniu na prawe skrzydło Rodrigo Marta wpadł na nasze pole punktowe i zaliczył drugie przyłożenie dla Portugalii.
Siedem minut później uwidoczniła się przewaga Portugalczyków w młynie. Rywale dwukrotnie bardzo mocno pchnęli nasz zespół, a po jednym z takich zagrań piłka dotarła do Vincenta Pinto, który tuż przy linii bocznej zaliczył trzecie przyłożenie dla gości, a Marques po raz drugi udanie podwyższył.
W 28. minucie po raz kolejny kapitalny zwodem naszą obronę rozerwał Marques i po szybkiej kontrze Jeronimo Portela przyłożył piłkę w środku między słupami. Wydawało się, że portugalski kopacz będzie miał bardzo łatwe zadanie, ale piłka spadła mu z podstawki i spudłował w dość kuriozalny sposób. Mimo to nasi rywale prowadzili 24:3, kontrolując przebieg spotkania.
Przed przerwą, po związaniu maula autowego, rywale „wjechali” na nasze pole punktowe i Mike Tadjer zaliczył piąte przyłożenie dla Portugalii. Goście do przerwy prowadzili 29:3. Różnica umiejętności, przede wszystkim w szybkości gry, była wyraźna, ale w porównaniu do meczu z Rumunią nasi zawodnicy zaliczyli zdecydowanie więcej udanych szarż i starali się mocno walczyć w defensywie.
Pechowy początek drugiej połowy
Na drugą część meczu nie wyszedł kontuzjowany Daniel Gdula, którego na placu gry zastąpił Dominik Morycki. Niestety to nie był koniec złych wieści, bo Simao Bento, krótko po wznowieniu z łatwością minął kilku naszych graczy, podał do Marty, a ten zdobył kolejne pięć punktów dla Portugalii. Przed „Biało-Czerwonymi” było jednak wciąż niemal 40 minut i szansa, na zaliczenie choćby jednego przyłożenia.
W 47. minucie skrzydłowy Marta po raz kolejny przedarł się, tym razem po lewej flance i zaliczył swoje trzecie przyłożenie. Nie mogliśmy znaleźć recepty na jego szybkość i dość łatwo zdobył kolejne punkty. Po chwili, po drugiej stronie, szybką akcję naszych rywali wykończył Pinto, a Marques tym razem nie pomylił się ze środka i przegrywaliśmy już 3:48.
Trener Christian Hitt szukał zmian, wprowadzając kilku świeżych graczy do formacji młyna. Wpuścił również doświadczonego Dawida Plichtę w miejsce Seana Cole’a, by ustabilizować i lepiej zorganizować grę. Portugalczycy jednak nie odpuszczali. Na kwadrans przed końcem spotkania znów ruszyli do przodu i po pchnięciu w maulu oraz szybkim rozegraniu swoje trzecie przyłożenie zaliczył Pinto, powiększając prowadzenie naszych rywali do wyniku 53:3. Ten sam zawodnik zresztą kilka minut później zakończył chyba najefektowniejszą akcję tego spotkania, bo złapał w powietrzu piłkę po dalekim kopie Pedro Lucasa (tzw. cross-kick) i po raz czwarty zameldował się w polu punktowym.
Pięć minut przed końcem spotkania żółtą kartką ukarany został Piotrowicz i musieliśmy kończyć spotkanie w czternastu, choć w samej końcówce z powodu kontuzji i rywale grali w osłabieniu. Mimo to potrafili raz jeszcze wyprowadzić na pozycję fantastycznego Martę, którego bardzo trudno było zaszarżować. Skrzydłowy wpadł na nasze pole punktowe, zaliczając swoje czwarte już przyłożenie. Wynik meczu udanym podwyższenie ustalił Portela i Portugalia wygrała 65:3.
Była to bardzo surowa lekcja dla Polaków, którzy choć próbowali ambitnie podejmować grę i ciężko pracowali w obronie, szczególnie w drugiej połowie mieli ogromne kłopoty z rywalami.
– Wynik jest na pewno rozczarowujący. Mecz w Rumunii pozwolił nam wierzyć, że dziś możemy zagrać lepiej. Nie stwarzaliśmy sobie jednak okazji do zdobywania punktów. Mieliśmy problemy w obronie. Nie utrzymaliśmy tempa i intensywności w grze, jaką narzucili Portugalczycy. Na pewno musimy mocno popracować nad kilkoma elementami przed kolejnym spotkaniem, żeby zaprezentować się zdecydowanie lepiej niż dziś – powiedział po meczu trener Polaków Christian Hitt.
Przed Polakami jeszcze spotkanie w fazie grupowej, w którym również w Gdyni zmierzymy się z Belgią. Następnie „Biało-Czerwoni” powalczą o miejsca 5-8 w fazie finałowej Rugby Europe Championship.
Polska – Portugalia 3:65 (3:29)
Polska: Wojciech Piotrowicz 3
Portugalia: Rodrigo Marta 20, Vincent Pinto 20, Samuel Marques 13, Jermonia Portela 7, Mike Tadjer 5
Żółta kartka: Wojciech Piotrowicz (Polska 75’)
Polska: Quentin Cieśliński, Dominik Mohyła, Sylwester Gąska, Michał Krużycki, Max Loboda, Kacper Palamarczuk, Artur Klis, Piotr Zeszute, Sean Cole, Wojciech Piotrowicz, Grzegorz Szczepański, Daniel Gdula, Peter Hudson, Tomasz Poźniak, Ross Cooke – Dominik Morycki, Thomas Fiedler, Jakub Burek, Jake Wiśniewski, Dawid Plichta, Arkadiusz Janeczko, Adam Piotrowski, Dawid Banaszek
Portugalia: David Costa, Mike Tadjer, Diogo Hasse, Jose Madeira, Martim Belo, David Wallis, Nicolas Martins, Thibault De Freitas, Samuel Marques, Jeromina Portela, Rodrigo Marta, Tomas Appleton, Jose Lima, Vincent Pinto, Simano Bento – Pedro Lucas, Antonio Prim, Duarte Diniz, Duarte Torgal, Andre Arrojado, Nuno Sousa Guedes.