CIEKAWOSTKI

Pogoda pokrzyżowała plany Anny Tybor na Nanga Parbat

„Naga Góra” - ośmiotysięcznik, dziewiąty co do wysokości szczyt świata

Niestety, tym razem nie udało się zdobyć szczytu.

Anna Tybor wraz ze swoim partnerem wyprawowym, Tomem Lafaille, w poniedziałek 8 lipca rozpoczęła atak szczytowy na Nanga Parbat drogą Kinshofera. Najpierw dotarli do obozu drugiego, gdzie spędzili noc. We wtorek kontynuowali wspinaczkę, biwakując w obozie trzecim, a następnie dotarli do obozu czwartego na wysokości 7400 metrów, gdzie spędzili kolejną noc.

W środę kontynuowali wspinaczkę i dotarli do wysokości około 8050 metrów. Niestety, na ostatnim fragmencie wspinaczki załamała się pogoda i ze względów bezpieczeństwa Ania wraz z Tomem zdecydowali o odwrocie. Potem przebywali w obozie trzecim, gdzie regenerowali siły. Następnie zameldowali się w bazie.

Anna i Tom wykazali się ogromnym profesjonalizmem i rozwagą, podejmując trudną decyzję o odwrocie w obliczu niesprzyjających warunków pogodowych.

11 lipca Anna napisała:

„Niedawno wróciliśmy do bazy. Niestety, tym razem zdobycie szczytu nie było nam pisane… Złożyło się na to kilka czynników, z czego najważniejszym było załamanie pogody. Chociaż serce bardzo chciało kontynuować wspinaczkę, wspólnie z Tomem zadecydowaliśmy, że nie ma sensu ryzykować. Nie będę ukrywać, jest mi bardzo przykro, ale cieszę się, że jesteśmy już bezpieczni w bazie. Kolejna lekcja, kolejne cenne doświadczenie…”

17 lipca Anna napisała:

„Dream Line Nanga Parbat 2024

Jedni mogą to uznać za porażkę, inni za osiągnięcie. Ja osobiście uznaję tę wyprawę za ogromny sukces!
Ciężka aklimatyzacja, wynoszenie całego sprzętu na plecach bez pomocy porterów, kopanie platformy i rozkładanie namiotu (czasem po kilka razy, gdy schodziły na niego małe lawiny i trzeba było przenosić go w inne miejsce), gotowanie wody, które zajmowało wieki… Pomimo tego wszystkiego, udało mi się zdobyć moje kolejne 8000 m i zjechać stamtąd na nartach.
Oczywiście pozostaje mi gorycz z niezdobycia szczytu, zwłaszcza będąc tak blisko, ale ważniejsze jest bezpieczeństwo i szczęśliwy powrót do bazy.
Cieszę się z doświadczenia, które dała mi ta wyprawa, z wszystkich lekcji, których mnie nauczyła. Zobaczyłam po raz kolejny, że mój organizm dobrze znosi ekstremalną wysokość bez używania dodatkowego tlenu z butli, a głowa nie poddaje się nawet przez sekundę i dzielnie pcha do góry!
Mam już w głowie plany na kolejne ośmiotysięczniki, także uznaję tę wyprawę za świetne przygotowanie przed następnymi wyzwaniami, które na mnie czekają w przyszłości.”
Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button