Dobry początek Polaków w Lake Placid. Emocje na trasach biegowych
Dwie czwarte lokaty to piątkowy dorobek Polaków na zimowej uniwersjadzie w Lake Placid. O medale otarli się Weronika Kaleta i Mateusz Haratyk w narciarskim biegu sprinterskim sztafet mieszanych oraz Joanna Kil w kombinacji norweskiej.
Dzień mógł się zacząć doskonale dla Polaków, bo w rywalizacji sztafet mieszanych w sprincie kapitalnie pobiegli Weronika Kaleta i Mateusz Haratyk. Polacy przez cały wyścig plasowali się w ścisłej czołówce, ale na swojej ostatniej zmianie Haratyk nieco stracił i spadł na szóste miejsce. Kaleta, która kończyła sztafetę pobiegła kapitalnie i na finiszu ścigała się ramię w ramię z rywalką z Norwegii. Niestety, o kilkanaście centymetrów lepsza była Norweżka.
– Finisz miałyśmy bardzo ciężki. Już myślałam, że będzie to trzecie miejsca i medal, ale się nie udało. Myślę, że pobiegliśmy z Matim bardzo dobrze, wręcz ponad nasze możliwości, bo konkurencja jest tutaj naprawdę bardzo mocna i raczej nikt się nie spodziewał, że aż tak wysoko możemy być. Tu są bardzo mocni zawodnicy z Pucharu Świata, więc tym bardziej cieszymy się z tego czwartego miejsca, choć oczywiście niedosyt mały jest – mówiła Kaleta.
Polka po piątkowym biegu jest pełna nadziei przed kolejnymi startami. – Mam nadzieję, że nasza reprezentacja pokaże się z jak najlepszej strony i że nie będzie to jeden czy dwa medale, ale znacznie więcej. Trasa tu jest bardzo wymagająca, jest sporo podbiegów. Dużo osób mówi, że jest fajna, ale ja uważam, że naprawdę trzeba być bardzo mocnym, by dać sobie na niej radę – dodała.
Druga polska para – Karolina Kukuczka i Michał Skowron – pobiegła słabiej i zajmując trzynaste miejsce w swoim półfinale nie zdołała awansować do finału.
Po południu na skoczni i trasie biegowej z niezłej strony pokazali się polscy kombinatorzy norwescy, startujący w rywalizacji indywidualnej Gundersen. Na czwartym miejscu rywalizację ukończyła Joanna Kil, która fantastycznie pobiegła. Po skoku na odległość 78 metrów na trasę biegową wyruszyła mając ponad minutę straty do trzeciej Japonki. Biegła świetnie uzyskując niemal identyczny czas, jak zwyciężczyni. Niestety, do medalu brakło jej czterech sekund.
– Patrząc na serię próbną, która była słaba to cieszyłam się ze skoku. Nie wierzyłam w to, że uda mi się pobiec tutaj w prawie tym samym czasie, jak zwyciężczyni i nadrobić na trasie minutę. Jestem zła, że się nie udało. Niewiele brakło, ale taki jest sport. Jeszcze mam tutaj dwa starty, więc mam nadzieję, że los się do mnie uśmiechnie – mówiła Kil.
W rywalizacji panów najlepszy z Polaków był olimpijczyk z Pekinu Andrzej Szczechowicz, który uplasował się na ósmej pozycji. Dokładnie to samo miejsce zajmował po konkursie skoków i w biegu nie zdołał się poprawić. – Jestem rozczarowany, cały czas brakuje tych paru metrów na skoczni, żeby mieć lepszą pozycję do biegu. Próbowałem to nadrobić, ale nie dałem rady. Niestety, całe święta byłem chory i to wychodzi na zawodach. Muszę się rozruszać, a jeszcze mamy trzy starty, więc jestem dobrej myśli. Bardzo chciałbym tutaj zdobyć medal – mówił Szczechowicz.
Piątek był pierwszym dniem startów Polaków w Lake Placid. W sobotę na trasach walczyć będą polscy biathloniści Wiktoria Celczyńska, Anna Nędza-Kubiniec, Barbara Skrobiszewska, Klaudia Topór, Patryk Bryn, Wojciech Filip, Wojciech Janik i Przemysław Pancerz, a w krótkim programie na tafli lodowej pokaże się jedyna polska łyżwiarka figurowana Jekaterina Kurakowa.