Reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet zajęła siódme miejsce w drugim turnieju mistrzostw Europy, rozgrywanym w Hamburgu.
To ostatecznie dało „Biało-Czerwonym” czwartą lokatę w cyklu. Nasza drużyna miała taki sam dorobek punktowy co trzecia Hiszpania, ale bilans małych punktów był korzystniejszy dla rywalek. Po złote medale sięgnęła reprezentacja Francji.
Po pierwszym turnieju w Makarskiej, wygranym pewnie przez „Biało-Czerwone”, apetyty w naszym zespole były duże. I to mimo tego, że olimpijskie kwalifikacje w Monako nasza drużyna zakończyła na trzeciej lokacie i po porażce z Chinkami nie zdołała wywalczyć awansu na igrzyska w Paryżu. Mistrzostwa Europy miały być osłodą, podsumowującą ten długi i trudny sezon Polek.
Rollercoaster w fazie grupowej
Pierwszymi rywalkami Polek była Ukraina, która powoli buduje swoją pozycję w europejskim rugby 7. Przed drużyną zza naszej wschodniej granicy jeszcze jednak sporo pracy, co pokazał mecz z Polkami. Podopieczne Janusza Urbanowicza od samego początku narzuciły swój styl gry i zdominowały wydarzenia na boisku.
Już do przerwy Polki prowadziły 19:0, a w drugiej połowie wręcz zdemolował rywalki i ostatecznie skończyło się 48:0. Jedyne, co warte było poprawy to kopy, bo miały ledwie 50 proc. skuteczności z podwyższeń. Mimo to nasza drużyna zaprezentowała się bardzo dobrze i udowodniła, że będzie w Hamburgu walczyć o medale.
– Założenia były takie, żeby przyłożyć jak najwięcej punktów, bo te małe „oczka” potem też się liczą. W pierwszej połowie był niewielki bałagan, ale pokazałyśmy, że potrafimy się uporządkować i wygrałyśmy 48:0 – podsumowała pierwsze spotkanie Hanna Maliszewska.
– Ostatnie trzy dni grania przed nami. Chcemy dać z siebie naprawdę wszystko, mam nadzieję, że to jest ten moment, w którym będziemy w najlepszej formie – dodawała jedna z najbardziej doświadczonych zawodniczek w naszej kadrze.
Niestety w drugim spotkaniu role się odwróciły i to Polki miały olbrzymie kłopoty na boisku. Reprezentacja Wielkiej Brytanii, która w Hamburgu pojawiła się już w olimpijskim składzie nie zostawiła nam złudzeń, że do największych światowych potęg wciąż nam trochę brakuje. Porażka 0:45 sprawiła, że w ostatnim meczu z Niemkami, decydującym o drugim miejscu w grupie, „Biało-Czerwone” musiały walczyć nie tylko o wygraną, ale też o wspomniane przez Maliszewską małe punkty, mające znaczenie przy rozstawieniu w ćwierćfinałach.
Gospodynie turnieju zaczęły od mocnej defensywy i dopiero po trzech minutach udało się ją sforsować po mocnym wejściu Natalii Pamięty, który zdobyła pierwsze przyłożenie w tym meczu. Niestety, tuż po wznowieniu Niemki przejęły piłkę i znalazły lukę w naszej defensywie, a rozpędzona Mette Zimmat przyłożyła między słupami, ułatwiając zadanie kopiącej i to nasze rywalki prowadziły 7:5.
Zimmat była bardzo dobrze dysponowana i na niecałe dwie minuty przed końcem pierwszej części gry po raz drugi zameldowała się w naszym polu punktowym, a Julia Braun ponownie udanie podwyższyła i rywalki zaczęły nam odjeżdżać.
Tuż po przerwie kapitalny rajd przez niemal całe boisko przeprowadziła Anna Klichowska, zmniejszając prowadzenie reprezentacji Niemiec. Cierpliwa gra Polek, mimo wielkiej determinacji drużyny przeciwnej, po kilku minutach przyniosła efekty i Sylwia Witkowska zdobyła trzecie przyłożenie dla „Biało-Czerwonych”. Julia Druzgała wykorzystała okazję do podwyższenia i Polki prowadziły 17:14.
Niestety Niemki znów tuż po wznowieniu gry przeprowadziły szybką akcję i zdobyły kolejne przyłożenie, tym razem autorstwa Charlotte Malaizier. Nie udało im się podwyższyć, ale miały dwa „oczka” przewagi na nieco ponad minutę przed końcową syreną. I zdołały tę niewielką przewagę utrzymać, wygrywają niespodziewanie 19:17, stawiając Polki w niekorzystnej sytuacji.
– Popełniłyśmy za dużo błędów, a przeciwniczki niestety potrafiły to wykorzystać. Wychodzimy do ósemki, mamy dalej o co walczyć. Trzeba się teraz podnieść, przyjąć porażkę na klatę i iść dalej – powiedziała po meczu z Niemkami Natalia Pamięta. – Jesteśmy już ponad miesiąc poza domem, odczuwamy zmęczenie. Mamy zmieniony, odmłodzony skład, dużo dziewczyn trzeba wprowadzać w zespół, tak że jak to w sporcie, coś kosztem czegoś – dodała kapitan.
Siódme miejsce Polek w Hamburgu
Porażka z Niemkami sprawiła, że Polki do ćwierćfinału awansowały jako najlepsza drużyna z trzecich miejsc, ale od razu trafiły na reprezentację Francji, również szykująca się do igrzysk. Zespół, który w Makarskiej uległ „Biało-Czerwonym” w finale, w Hamburgu zameldował się już w olimpijskim składzie i niestety nie dał większych szans naszej drużynie.
Widać było przede wszystkim ogromne zmęczenie naszych zawodniczek, które, jak wspomniała Natalia Pamięta, niemal cały sezon grają w jednym składzie, a przez ostatnich kilka tygodni cały czas musiały rywalizować z drużynami na najwyższym poziomie. I w końcu odbiło się to na postawie Polek.
To właśnie fizyczność była decydująca w tym starciu. Do przerwy gospodynie tegorocznych igrzysk prowadziły 12:0, ale widać było, że każda akcja kosztuje nasz zespół sporo sił. A tych w drugiej części gry zabrakło, stąd porażka 5:38. Honorowe przyłożenie dla Polek zdobyła Anna Klichowska. Naszej drużynie została walka o miejsca 5-8, które jednak cały czas mogły dać Polkom medal mistrzostw Europy.
W pierwszym meczu o miejsca Polki zmierzyły się z Czeszkami, czyli drużyną, którą bardzo dobrze znają. Zaczęło się dobrze, bo po przechwycie Anny Klichowskiej punkty między słupami przyłożyła Martyna Wardaszka, co ułatwiło zadanie kopiącej i nasz zespół prowadził 7:0. Potem jednak to Czeszki dwukrotnie zameldowały się w polu punktowym Polek i do przerwy prowadziły 12:7.
W drugiej części gry Polki próbowały przebić się przez obronę rywalek, ale te były bardzo zdeterminowane, a naszej drużynie coraz bardziej brakowało sił. I niestety to ostatecznie Czeszki dorzuciły do swojego dorobku siedem „oczek” i wygrały ten mecz 19:7, co oznaczało, że Polkom zostało tylko spotkanie o siódmą lokatę.
A tam znów zobaczyliśmy Polki grające z werwą i z wiarą we własne umiejętności. Dzięki temu rewanż na Niemkach był udany, a „Biało-Czerwone” wygrały 15:7, turniej w Hamburgu kończąc na 7. miejscu.
– Jesteśmy naprawdę wykończone. Myślę, że nikt tak do końca nie zdaje sobie sprawy, ile pracy i poświęcenie w to włożyłyśmy. Żeby być w tym miejscu, gdzie jesteśmy – mówiła po meczu Hanna Maliszewska. – My nie zarabiamy tyle, co męska reprezentacja w piłce nożnej, nie jesteśmy zawodową drużyną, mamy tylko stypendia, ale to oczywiście to nie jest powód, żeby się tłumaczyć. Zagrałyśmy bardzo słaby turniej, ale dałyśmy z siebie tyle ile na ten moment mogłyśmy. Mam nadzieję, że wszyscy w Polsce to zrozumieją i że to będzie początek ciężkiej pracy na przyszły rok, żeby znów powalczyć o stypendia. Bo bez pieniędzy nie da się wygrywać i walczyć, zostawiać serducha na boisku – dodała „Malina”.
– Od turnieju w Krakowie gramy co tydzień zawody, prawie zawsze w innym kraju. Ja nie byłam w domu od 1,5 miesiąca. To jest naprawdę ciężkie – mówiła Maliszewska, nie kryjąc emocji po ostatnim meczu.
Złoto dla Francji, Polki na czwartej lokacie
Siódma lokata w Hamburgu, po zwycięstwie w Makarskiej, sprawiła, że Polki zakończyły mistrzostwa Europy na czwartej pozycji. Nasza drużyna zgromadziła 28 „oczek” w klasyfikacji generalnej, czyli tyle samo co trzecia Hiszpania, ale suma małych punktów zdecydowała, że to zespół z Półwyspu Iberyjskiego stanął na najniższym stopniu podium, a „Biało-Czerwone”, mimo walki do końca, musiały zadowolić się czwartą lokatą.
Po złoty medal sięgnęła reprezentacja Francji, która po drugiej lokacie podczas turnieju w Chorwacji, pokonała w finale w Hamburgu Wielką Brytanię 19:7 i okazała się najlepsza w klasyfikacji generalnej. Srebrny medal przypadł Belgijkom, które dwukrotnie uplasowały się na trzeciej pozycji.
W rywalizacji mężczyzn mistrzami Europy zostali Francuzi, srebro przypadło Irlandczykom, natomiast na najniższym stopniu podium stanęli gospodarze turnieju Niemcy.