TENIS

Kamil Majchrzak wygrywa challengera w Alicante. Jest blisko TOP 100 rankingu ATP!

Majchrzak najlepszy w Villenie

Kamil Majchrzak (Mera Warszawa) zwyciężył w niedzielę w dużym challengerze ATP 100 w hiszpańskiej Villenie, rozgrywanego na twardych kortach Akademii Tenisowej Juana Carlosa Ferrero koło Alicante.

W finale zawodnik PZT Team pokonał pewnie 6:4, 6:2 Amerykanina Nicolasa Moreno de Alborana. W ten sposób Polak zgarnął 16 550 euro premii, ale przede wszystkim 100 punktów do rankingu ATP, w którym w poniedziałek powinien awansować w okolice 113.-114. miejsca na świecie!

Jest to trzeci tytuł wywalczony w tym sezonie przez Majchrzaka w cyklu ATP Challenger Tour, po triumfach w Kigali i Bratysławie. A trzeba przypomnieć, że w styczniu wrócił na światowe korty po 13-miesięcznej przerwie, nie będąc w ogóle notowanym w rankingu ATP.

Niedzielny finał zapowiadał się bardzo emocjonująco, bowiem po dwóch stronach siatki stanęli zawodnicy rozstawieni, odpowiednio z numerem szóstym i piątym, których w klasyfikacji ATP dzieliły zaledwie dwie lokaty. Polak jest bowiem obecnie 146., a jego rywal 144.

I tak też wyglądał pierwszy set, w którym do stanu 5:4 dla Kamila obaj pewnie utrzymywali swoje serwisy, nie dając sobie nawzajem ani jednej możliwości do przełamania. Przełomowy okazał się dziesiąty hem, w którym nieoczekiwanie Amerykanin zmarnował prowadzenie 40-30, przegrywając od tego momentu trzy następne wymiany.

Tenisista PZT Team wykorzystał pierwszego setbola po 41 minutach gry. Początek drugiej party był również wyrównany, zanim w czwartym gemie Majchrzak nie odskoczył na 40-0 przy [podaniu rywala. Już drugiego „break pointa” zamienił na ważne przełamanie.

Przewaga jednego „breaka” pozwoliła Polakowi zbudować prowadzenie 4:1, a następnie 5:2, chociaż w siódmym gemie musiał trzykrotnie bronić się przed stratą własnego serwisu.

Za to w ósmym sam przełamał Amerykanina i to do zera, a pierwszego meczbola zamienił na końcowy sukces już po godzinie i 17 minutach gry.

Formą i skutecznością gry imponuje od pierwszych tegorocznych startów, w których dzięki „dzikim kartom” mógł startować w turniejach z cyklu ITF World Tennis Tour. Odpłacał się organizatorom za te specjalne przepustki do głównych drabinek dobrymi wynikami, w tym zwycięstwami w styczniu w Monastyrze (ITF M15), w lutym w Hammamet (ITF M25), w kwietniu w Szarm el-Szejk (ITF M25), zanim na dobre przeniósł się do rywalizacji w ATP Challenger Tour.

Już w lutym zawodnik PZT Team odniósł zwycięstwo w challengerze ATP 50 w Kigali, a tydzień później w tym samym mieście był w półfinale imprezy tej samej rangi. W maju otarł się o tytuł w innym challengerze w Skopje (ATP 75), ale za to w kolejnym tygodniu triumfował w większej i mocno obsadzonej imprezie z tego cyklu w Bratysławie (ATP 100).

Zaraz po tym wystąpił na kortach poznańskiej Olimpii w challengerze Poznań Open (ATP 75), a w nim w 1/2 finału uległ w trzech setach późniejszemu triumfatorowi Maksowi Kaśnikowskiemu (PZT Team/CKT Grodzisk Maz.).

Po tych wynikach wrócił do drugiej setki rankingu tenisistów i tym samym zapewnił sobie prawo gry w eliminacjach do wielkoszlemowego US Open. W sierpniu w Nowym Jorku wygrał dwa mecze, ale poniósł porażkę w meczu decydującym o awansie do głównej drabinki. Zanim poleciał do USA osiągnął jeszcze półfinał challengera w Luedensheid (ATP 100).

Po powrocie z Nowego Jorku zawodnik PZT Team przez kilka dni odpoczywał, po czym wystąpił w reprezentacji Polski w meczu z Koreą Płd. (1:3) w Zielonej Górze, w Grupie Światowej I Pucharu Davisa. Stamtąd od razu udał się do Saint Tropez, gdzie wystąpił w półfinale challengera ATP 125. Nie powiodło mu się w kolejnym tygodniu w Orleanie (ATP 100), gdzie przegrał pierwszy mecz. Ale stamtąd oddał się do Hiszpanii i tam odniósł ważne zwycięstwo w Villenie.

Ten sukces jest niesamowicie ważny w realizacji planów Kamila na najbliższe tygodnie. Awans w okolice 113.-114. miejsca na świecie ułatwi mu próby występów w eliminacjach do halowych turniejów ATP 250 w Europie. Ale jednocześnie bardzo zbliża to pułapu w rankingu, dzięki któremu może mu się udać zagrać bez eliminacji w wielkoszlemowym Australian Open w styczniu. By mieć pewność gry w Melbourne bez konieczności przebijania się przez trzy rundy kwalifikacji musi jeszcze zyskać co najmniej kilka, a najlepiej kilkanaście miejsc.

Jednak biorąc pod uwagę świetną grę, niesamowite przygotowanie fizyczne, a także konsekwencję i upór, jakie prezentuje od powrotu do międzynarodowego Touru, można liczyć, że i ten punkt w swoich planach na ten rok zrealizuje.

Pokaż więcej

redakcja

Kronika24.pl - TYLKO najważniejsze informacje z Polski i ze świata!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button