HMŚ Glasgow24: świetny początek Skrzyszowskiej, awans męskiej sztafety i siódma lokata Kobielskiego.
Znakomity bieg Pii Skrzyszowskiej oraz awans do finału męskiej sztafety 4 x 400 metrów – to najlepsze wiadomości z porannej sesji lekkoatletycznych halowych mistrzostw świata w Glasgow. W rozegranym w południe finale skoku wzwyż Norbert Kobielski zajął siódme miejsce
W jedynym polskim finale pierwszej sesji niedzielnych zawodów – męskim skoku wzwyż – Norbert Kobielski. Polak zaczął nerwowo – dopiero w trzecim podejściu uporał się z pierwszą wysokością, czyli 2.15. Później bez problemu skoczył 2.20 i ponownie za trzecim razem zaliczył 2.24. Ostatecznie zajął siódme miejsce.
– Przeżyłem i to jest najważniejsze. Nie nabawiałem się jakiejś poważniejszej kontuzji. Cały sezon halowy męczyłem się z obiciem pięty. Tutaj też to doskwierało. Czułem to i w skokach próbnych i konkursowych. Jednak przez cały luty nie robiłem techniki, więc tutaj każdy skok był inny. Nie było wiadomo co poprawiać – przekazywał Norbert Kobielski.
Zawodnik z Inowrocławia patrzy już w przyszłość i za chwilę zaczyna przygotowania do sezonu letniego.
– Po powrocie do domu za chwilę jadę na zgrupowanie do Szczyrku. Przez miesiąc nie będę skakał i mam nadzieję, że dzięki temu wyleczę obicie pięty. Cel na sezon letni jest jasny i jest to walka o medal olimpijski w Paryżu – zapowiedział Kobielski.
Bez problemów do półfinału biegu na 60 metrów awansowała zwyciężczyni drugiej serii eliminacyjnej Pia Skrzyszowska. Po zejściu z bieżni nie kryła satysfakcji.
– Jestem zadowolona z tego biegu. Miałam bardzo dobrą rozgrzewkę. Awans z wynikiem 7.80 jest super. To świetny prognostyk przed półfinałem – podkreśliła Skrzyszowska.
Polka wygrała drugą serię eliminacyjną osiągając najlepszy czas w sezonie.
– Cieszę się, że już w pierwszym biegu na imprezie mistrzowskiej uzyskałam najlepszy wynik w sezonie. To dobry znak. Teraz muszę się uspokoić, odetchnąć i powtórzyć taki start wieczorem – zapowiedziała reprezentantka Polski.
Na pierwszej rundzie rywalizacji udział w mistrzostwach świata zakończyła druga z naszych płotkarek Weronika Nagięć. W swojej serii zajęła szóste miejsce z czasem 8.17.
– Chciałam tutaj uzyskać czas na poziomie 8.10 lub lepszy. Na takie wyniki wskazywały treningi. Na rozgrzewce czułam się super. Szybkościowo i biegowo. Niestety coś na starcie nie zagrało. To moje pierwsze mistrzostwa świata, więc też fajne dla mnie oswojenie się z taką imprezą – powiedziała Nagięć.
Do wieczornego finału sztafet 4 x 400 metrów awansowała w południe reprezentacja Polski. Panowie biegnąc w składzie Patryk Grzegorzewicz, Maksymilian Szwed, Daniel Sołtysiak, Mateusz Rzeźniczak uzyskali czas 3:06.74.
– Zadaniem było to żeby wejść do finału i on został zrealizowany. Szkoda, że trochę przeszkodził mi Czech. Po odebraniu pałeczki od Daniela musiałem przyspieszyć i nagle zobaczyłem Czecha, któremu wyleciała pałeczka. Przez to musiałem zwolnić i później znowu przyspieszyć. Na szczęście jesteśmy w tym finale. Teraz musimy porozmawiać z trenerem i zobaczymy jak będzie wyglądał finał – powiedział Rzeźniczak, który na swej zmianie uzyskał czas na poziomie niespełna 46 sekund.
Niestety z awansu do finału nie mogły cieszyć się polskie specjalistki od rywalizacji na 400 metrów. Nasza sztafeta uzyskała czas 3:28.80 zajmując czwarte miejsce w drugiej serii eliminacyjnej. Na pierwszej zmianie mocno otworzyła bieg Marika Popowicz-Drapała.
– Takie dostałam zadanie od trenera. Cieszę się, że udało się je zrealizować. Mam nadzieję, że to doświadczenie zaprocentuje w przyszłości. Troszkę nam zabrakło i pewnie każdej z nas będzie przykro. Super nauka, ale szczęśliwe nie jesteśmy – mówiła Popowicz-Drapała.
Na drugiej zmianie w polskiej drużynie pobiegła Kinga Gacka.
– Ze swojej zmiany nie jestem zadowolona. Byłam dziś nerwowa na rozgrzewce i chyba narzuciłam na siebie zbyt dużą presję, której nie udźwignęłam. Ten bieg mógłby być lepszy. Gdy Brytyjka i Jamajka mnie dogoniły nie byłam w stanie odpowiedź. Chciałam zmienić rytm, ale nawet nie udało mi się złapać za nimi – analizowała zawodniczka reprezentacji Polski.
Jako trzecia na bieżni zaprezentowała się debiutująca w halowych mistrzostw świata Anna Maria Gryc.
– Po tym starcie jest niedosyt. Jeszcze nie wiem dokładnie jak wyglądał ten bieg. Czeszka mnie zaskoczyła gdy mnie wyprzedzała. Chciała ją wyprzedzić, ale to się nie udało – przyznała.
Na ostatniej zmianie w naszej reprezentacji wystąpiła doświadczona Justyna Święty-Ersetic. Nasza zawodniczka biegła tuż za Czeszką, która umiejętnie blokowała Polkę.
– Ona była zbyt blisko mnie. Nie miałam możliwości żeby ją wyprzedzić. Musiałam biec jej rytem, a on nie był dla mnie komfortowy. Próbowałam naciskać, ale Czeszka wtedy uciekała. Rozegrała ten bieg bardzo dobrze taktycznie – przyznała Święty-Ersetic.
Wieczorem Polki będą mocno dopingować kolegów, którzy pobiegną w finale sztafety 4 x 400 metrów.
– Zawsze sobie nawzajem bardzo sobie kibicujemy. Cieszę się, że udało im się awansować. Jak wiadomo finał to będzie nowe rozdanie. Życzę im medalu, niech dadzą z siebie 110% na zmianach i niech spełniają swoje marzenia – powiedziała Justyna Święty-Ersetic.
W wieczornej sesji mistrzostw świata w Glasgow oprócz Pii Skrzyszowskiej i męskiej sztafety 4 x 400 metrów zobaczymy finał skoku o tyczce z Piotrem Liskiem.