Reprezentacja Polski mężczyzn pod wodzą selekcjonera Marcina Lijewskiego po emocjonującej końcówce wygrała z Rumunią (28:27) w ramach drugiego meczu eliminacji Mistrzostw Europy 2026.
Po dwóch kolejkach zmagań biało-czerwoni mają na koncie trzy punkty.
Rumunia – Polska 27:28 (9:15)
Polska: Jastrzębski, Morawski – Przytuła 6, Jędraszczyk 4, Olejniczak 2, Bis, Paterek, Pietrasik 1, Czuwara 2, Syprzak 3, Moryto 6, Gębala, Szyszko 4, Będzikowski, Czapliński, Papina.
Rumunia: Iancu, Vasile – Veres 1, Ilie 3, Stanciuc, Nistor 2, Botea 8, Andrei 4, Militaru, Nagy 1, Grigoras 3, Caba, Dedu 3, Stanescu, Buzle 2, Manescu
Reprezentacja Polski do drugiego meczu eliminacji turnieju EHF EURO 2026 podeszła po czwartkowym remisie z Izraelem w Olsztynie (32:32). Od razu po zakończeniu inauguracyjnego spotkania, biało-czerwoni zapowiadali, że w Rumunii będą chcieli pokazać się ze zdecydowanie lepszej strony.
“W Rumunii chcemy odrobić to, czego nie udało nam się zdobyć w Olsztynie, czyli dwóch punktów za wygraną. Wiemy, że jedziemy na bardzo gorący teren, gdzie kibice są bardzo żywiołowi” – zapowiadał przed meczem kapitan reprezentacji Polski Arkadiusz Moryto.
W tym samym czasie selekcjoner Marcin Lijewski zdecydował się na dwie zmiany. W miejsce Andrzeja Widomskiego i Jakuba Skrzyniarza w składzie na spotkanie w Buzau znaleźli się Jakub Będzikowski i Adam Morawski.
Przedmeczowe zapowiedzi naszych reprezentantów o konieczności wyzwolenia w sobie większej determinacji bynajmniej nie zostały rzucone na wiatr. Nasi kadrowicze od samego początku prezentowali się w niedzielę znacznie lepiej niż przed kilkoma dniami. Szczelniejsza defensywa i skuteczniejszy atak zapewniał podopiecznym selekcjonera Lijewskiego zdecydowaną inicjatywę.
W dobrej formie był rozgrywający rywali Tudor Botea, kilka skutecznych interwencji zanotował też golkiper Dan Vasile. Ich starania zupełnie odwróciły obraz spotkania, bo mniej więcej od 35. minuty trwała dominacja Rumunii. W ciągu niespełna kwadransa gospodarze krok po kroku odrabiali straty aż wreszcie doprowadzili do remisu 24:24.
O finalnym wyniku zadecydować miała zatem bardzo emocjonująca końcówka. Na szczęście w kluczowym fragmencie więcej zimnej krwi zachowali Polacy, którzy w pewnym momencie znów odskoczyli nawet na trzy bramki, co okazało się wystarczające, by minimalną zaliczkę utrzymać do samej mety (28:27). Po sześć bramek dla reprezentacji Polski zdobyli Arkadiusz Moryto i Damian Przytuła, ale najskuteczniejszym zawodnikiem na parkiecie był Tudor Botea (8).
Marcin Lijewski, selekcjoner reprezentacji Polski w piłce ręcznej: To był trochę rollercoaster! Pierwsza połowa nie była może idealna, bo było kilka błędów, ale sam nie wiedziałem, że potrafimy tak dobrze grać w obronie! Dzięki czemu mieliśmy dużą przewagę. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy w drugiej połowie nie zafundowali sami sobie emocji. Mało brakowało, żeby wypuścić wygraną, ale cieszę się, że tak się nie stało, bo to jest dla nas trudny okres. Nie ma co ukrywać, że ostatnio było lekko, łatwo i przyjemnie. Mimo wszystkich problemów, udaje nam się jednak wywieźć dwa punkty z bardzo trudnego terenu. Po nieudanym meczu z Izraelem to było wszystko, co musieliśmy zrobić.
Adam Morawski, bramkarz reprezentacji Polski: To są dla nas arcyważne dwa punkty w kontekście eliminacji Mistrzostw Europy w 2026 roku! Bardzo mnie cieszy nasza dzisiejsza postawa w obronie. Super, że wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniego meczu. Na rumuńskim terenie było bardzo trudno. Pierwsza połowa była fenomenalna w naszym wykonaniu i cieszy, że pomimo tego, że przeciwnicy dogonili nas po przerwie, udało nam się zagrać z zimną głową w końcówce i to my wychodzimy zwycięsko z tego spotkania.
Kolejny mecz w ramach el. Mistrzostw Europy 2026 reprezentacja Polski rozegra w połowie marca przeciwko Portugalii. Przypominamy, że w ramach eliminacji turnieju EHF EURO 2026 awans na mistrzostwa wywalczą po dwie najlepsze drużyny z każdej z ośmiu grup, a także cztery najlepsze zespoły, które w swoich grupach zajmą trzecie lokaty (wyłonione na podstawie zdobytych punktów oraz bilansu bramkowego).