Album zapowiadały takie single jak mega-hit „Tańcz głupia, „Bynajmniej”, czy ostatnio wydane „Miłego lata”, które już pnie się w górę na listach radiowych przebojów.
W swoim szóstym albumie studyjnym artystka powróciła do popu, ale nie do tej Margaret, którą znaliśmy z list przebojów w pierwszej połowie minionej dekady.
Dojrzała i jako osoba, i jako artystka, co doskonale słychać było już od pierwszej zapowiedzi nowego albumu – singla „Tańcz głupia”, który podbił listy przebojów oraz był najczęściej słuchanym w radiu utworem zeszłych wakacji.
Nowa era w twórczości Margaret to pop, ale inny, śmielszy, nowy. Nu-pop jakiego jeszcze nie śpiewała.
„Siniaki i cekiny” stanowią dwuczęściowy album koncepcyjny, w którym Margaret otwiera się przed fanami, pokazując szczegóły jej dwoistego życia: w domu i na scenie. W „Siniakach” poznajemy Gosię – artystkę „po godzinach”, która mierzy się z ciężarami swojej codzienności w zaciszu, ale jednocześnie może być tu w pełni sobą, swobodną, szczerą i rodzinną. „Cekiny” pokazują z kolei muzyczną stronę życia Maggie, ze wszystkimi jej wadami i problemami, ale też pełną sukcesów i blasku – ubraną w sceniczne kreacje we wszechobecnych światłach fleszy.
– Ten album jest jak powrót do domu po zajebistej przygodzie w dżungli. “Siniaki i cekiny” to opowieść o dwoistości, zarówno tekstowo, jak i muzycznie. „Siniaki” to osadzone w brzmieniu lat 80., pop-synthowe piosenki, które opowiadają kwaśne historie. „Cekiny” to funkujące i zaczepne girls anthems – mówi o płycie artystka.
Nową erę popu Margaret zdecydowanie można już okrzyknąć sukcesem. Podbiła największe radiowe stacje, otwierała tegoroczną galę „Fryderyków”, wydała podwójny singiel w duecie z Alvaro Solerem.
Dziesięć lat po „Thank You Very Much”, sensacyjnym debiutanckim singlu, cztery lata po porzuceniu popowej perfekcji na rzecz rapowej bezczelności, kariera wokalistki weszła w kolejny ostry zakręt. Kto zechce… Czy raczej: kto potrafi dotrzymać jej kroku?