Polskie tenisistki, po wygranej ze Szwajcarią, przegrały w piątek z Ukrainą w turnieju kwalifikacyjnym BJK Cup w Radomiu.
W singlu wystąpiły Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa, a w deblu Maja z Martyną Kubką.
Pierwszy mecz singlowy w Radomskim Centrum Sportu rozstrzygnęła na korzyść Ukrainy 25. Tenisistka w rankingu WTA Marta Kostiuk, pokonując 6:1, 6:2 Katarzynę Kawę (PZT Team/BKT Advantage Bielsko-Biała).
Kawa powiedziała po meczu:
– Nie mam jeszcze za dużo doświadczenia na tym poziomie i myślę, że to było dla mnie dzisiaj najtrudniejsze. Jakość piłki Marty była dla mnie bardzo trudna. Spodziewałam się, że znajdę jakiś punkt zaczepienia na przestrzeni całego meczu. Dzisiaj nie udało mi się to na pewno wynikowo, ale jest to dla mnie bardzo cenne doświadczenie. Jeśłi chodzi o mnie, to nieobecność Magdy Linette niewiele zmieniała, bo w obydwu wariantach grałabym na drugiej rakiecie. to bardziej pytanie do Mai, bo jej zmieniła się przeciwniczka. Cieszę się, że w końcu mogę odpocząć. Nie wiem, czy jet lag jeszcze przyjdzie, chyba musiał minąć, bo już przespałam całą noc.
Cieszę się, że jestem teraz sklasyfikowana w połowie drugiej setki i liczę, że dalej będę szła w górę. Im wyższy ranking, tym lepsza perspektywa gry w wyższych turniejach.
Przed Roland Garros chciałabym grać w challengerach WTA i większe turnieje ITF, żeby jeszcze zdobyć trochę punktów. Tu turnieje w drugim tygodniu Rzymu i Madrytu nie mają ograniczeń rankingowych, więc są niesamowicie silnie obsadzone jak na swoją rangę. Mój najbliższy plan turniejowy to impreza ITF w Chiasso.
Kostiuk powiedziała po meczu:
– To był bardzo dobry mecz. To bardzo ważne zapewnić drużynie prowadzenie. Elina ma dzięki temu większy luz wychodząc na kort. Gra w Billie Jean King Cup to zawsze duża odpowiedzialność, to nigdy nie są łatwe mecze. To turniej o niepowtarzalnej specyfice w porównaniu do pozostałych imprez w Tourze. Gramy jako goście, co też wpływa na to, że poprzeczka idzie zdecydowanie wyżej. Wiadomo, myślałam, że zagram dziś z Kasią lub z Mają. Ale to była duża niespodzianka dla nas, że Magda nie zagra. Elina bardzo przygotowała się pod mecz przeciwko Linette. Oczywiście, to zawsze jakaś korzyść, gdy „jedynka” nie zagra, zwłaszcza, że Magda to niesamowita wojowniczka na korcie. Mimo wszystko wiedziałam, co muszę zrobić na korcie, nie oglądając się na to, kto stoi po drugiej stronie siatki. W sumie nie robi mi wielkiej różnicy czy gram na mączce na zewnętrznych kortach czy w hali. Co prawda na dworze, są inne warunki atmosferyczne niż w hali, ale bardzo polubiłam tę nawierzchnię, która jest w Radomiu. Ten kort jest trochę wolniejszy, ale bardzo zbliżony do tego w Stuttgarcie.
Obecnie jeszcze nie jest pewna przy mówieniu po polsku, ale to coraz bardziej poprawiam. Jest wiele bardzo podobnych słów, które jednak mają różne znaczenie. Gdy czytam książki lub widzę film po polsku i też zdarza się tak, że moje trenerki rozmawiają przy mnie po polsku i wydaje mi się, że rozumiem wszystko co mówią, ale to nie zawsze znaczy to co myślę, że znaczy. W swoim gronie zdarza się, że one mówią do mnie po polsku i nie mam z tym problemu. Ale ja sama boję się mówić po polsku, bo nie chcę popełniać błędu, ale być może, jeżeli zagramy za rok, to już będę pewniej mówić po polsku.
W drugim piątkowym pojedynku singlowym 121. w rankingu WTA Maja Chwalińska (BKT Advantage Bielsko-Biała) uległa po niesamowitej walce 25. na świecie Elinie Switolinie 6:7 (4:7), 3:6. Chwalińska zastąpiła na pozycji pierwszej rakiety liderkę reprezentacji Polski Magdę Linette (PZT Team/AZS Poznań), która nie mogła zagrać z powodu nasilających się objawów choroby.
Maja Chwalińska powiedziała:
– Teraz jest mi smutno, bo przegrałyśmy 0:3, więc myślę, że trzeba to troszeczkę przetrawić. Ale dla mnie osobiście ten wynik to już jest wygrana, bo nie mogłam sobie wymarzyć lepszego debiutu w reprezentacji. Przed taka publicznością u siebie z taką przeciwniczką, będę to pamiętać do końca życia. Szkoda trochę końcówki pierwszego seta, bo byłam zbyt pasywna przy piłkach setowych, ale też ona pokazała swoje doświadczenie i zagrała o wiele lepiej w tych najważniejszych momentach. Dzisiejszy mecz ze Switoliną to zupełnie inne doświadczenie niż wcześniejsze występy, być może tak, jest to mój najważniejszy mecz w karierze. Gra dla reprezentacji to zupełnie inna odpowiedzialność i inna presja, ale też wyróżnienie.
Elina Switolina powiedziała:
– Gdy się rozgrzewałam, dowiedziałam się, że Magda Linette nie zagra. To trochę zmieniło moje nastawienie, ponieważ dziewczyny mają zupełnie inny sposób gry. Maja gra bardzo nietypowy tenis, techniczny i defensywny, a Magda gra agresywnie. Dla mnie najważniejsze było, żebym ja skupiła się na swojej grze i prowadzeniu rywalizacji. Maja zagrała bardzo dobre spotkanie, zdecydowanie jak zawodniczka z czołowej setki rankingu WTA. Cieszę się, że psychicznie przetrwałam najcięższe momenty, w tym obronę piłek setowych i udało mi się wygrać to zacięte spotkanie. Aktualnie nie robi na mnie wrażenia gra przeciwko takim rywalkom, ponieważ grywałam z Tatjaną Marią, Marketą Vondrousovą, które również są leworęczne, lubią dorzucić trochę slajsów, dropszota, nagle będą chciały przelobować. Nie jest łatwo grać takie mecze, szczególnie na korcie ziemny. Poza tym to dwie zupełnie inne sytuacje, grać na kortach ziemnych w hali jak w Stuttgarcie, Rouen czy tutaj a grać i grać na zewnątrz. W Radomiu wszystko jest doskonałe – nawierzchnia, otoczenie, publiczność. Wszystko jest świetnie przygotowane. Jak grasz później takie turnieje jak Rzym czy Madryt, Roland Garros, to są zupełnie inne warunki atmosferyczne, często nieprzewidywalne. Dlatego gra na kortach ziemnych pod dachem jest dobrym okresem przygotowania na największe turnieje na kortach ziemnych.
– Maja nie jest dokładnie taka sama jak Agnieszka Radwańska, choćby przez to, że jest leworęczna. Pamiętam mecze z Agnieszką, to widzę różnice w ich grze. Faktycznie obie potrafią czarować na korcie, a zwłaszcza przy siatce. Obie mają niesamowite czucie, potrafią mieszać grę, zaskoczyć slajsem, dropszotem. Z mojego punktu widzenia to nie są bardzo podobne zawodniczki.
– Przez cały mecz czułam tę fenomenalną atmosferę z trybun. Zawsze ciężko się gra na wyjeździe, ale cieszę się, że mogłam zobaczyć cały sektor kibiców w naszych barwach. Bardzo dobrze się ułożyło, że w tym trudnym dla nas czasie, możemy grać w Polsce i czuć się jak byśmy niemalże grali u siebie, bo Polacy bardzo dobrze nas przyjęli.
Na koniec rozegrano pojedynek w grze podwójnej, w którym – podobnie jak w czwartek przeciwko Szwajcarii – na kort wyszły Chwalińska i Martyna Kubka (PZT Tram/WKT Mera Warszawa). Zmierzyły się bardzo mocnym deblem złożonym z sióstr bliźniaczek Ljudmiły i Nadiji Kiczenok i przegrały z nimi w dwóch tie-breakach 6:7 (1-7), 6:7 (5-7).
Powiedziała Martyna Kubka:
– Wspaniałe doświadczenie, zwłaszcza, ze graliśmy w Polsce przed taka publicznością. Cenne zwycięstwo wczoraj, dzisiaj niewiele zabrakło. W tie-breaku przy 5:3 już myślałam, że mamy drugiego seta, niestety okazało się inaczej, ale grałyśmy przeciwko światowej klasy parze. Nie mogę powiedzieć, że wynik jest dobry, bo zawsze się liczy na zwycięstwo, ale uważam, że to po prostu był dobry mecz. Na pewno jeszcze potrzeba trochę, żeby osiągnąć ranking i poziom gry sióstr Kiczeniok. To bardzo cenne doświadczenie, widać tą solidność u tych zawodniczek. Będę dalej trenować i zobaczymy.
Dawid Celt tak podsumował występ reprezentacji Polski w Radomiu:
– Na pewno coś jest w porównaniu Mai do Markety Vondrousovej. Jest w tym trochę magii, tak określamy taki niekonwencjonalny tenis. Ten zmysł, ten polot, to czytanie gry. Czasami brakuje trochę odwagi i zdecydowania, natomiast jak to się pojawi, to jestem przekonany, że Majka mocno wystrzeli do góry. Ranking już jest coraz bliżej złamania magicznej granicy pierwszej setki. Myślę, że dzisiaj zrobiła świetne show. Ja się po prostu śmiałem jak widziałem, co się dzieje na korcie, oczywiście w tym pozytywnym aspekcie. Gęba mi się uśmiechała, bo takiego tenisa mi brakuje. Mam dość tej rąbanki, tego walenia z końca kortu, a tu jest co innego, tu widać to czytanie gry. Każdy ma swoje ograniczenia, Maja przepycha granice i jest coraz lepsza.
– Bardzo jestem dumny ze wszystkich dziewczyn. Oczywiście, zawsze chciałbym mieć Igę w drużynie, bo to niepodważalna jakość dla zespołu. Wiem, że to jest niemożliwe, żeby grała za każdym razem. Trzeba być gotowym, żeby grać bez Igi. Pamiętajmy, ze Magda Linette też nie jest najmłodsza i swoje w nogach ma, Kasia jest zawsze młoda i zawsze z dużą pasją i chęcią do nas przyjeżdża. Chcę powiedzieć, że trzeba być gotowym na to, że niedługo trzeba będzie stawiać na inne dziewczyny. Takie tygodnie jak ten w Radomiu bardzo cieszą, bo Majka zdobyła bezcenne doświadczenie, grając w reprezentacyjnych barwach, Martyna daje dużo jakości, jeżeli chodzi o debla. Kasia to doświadczenie, serducho i tak naprawdę z samolotu do nas przyszła, poodbijała piłki przez godzinę i wyszła na mecz. Wynik raz jest dobry, raz nie, ale te wszystkie czynniki dla mnie są bardzo ważne, bo tak się buduje zespół.
– Magda Linette od początku zgrupowania zmagała się z przeziębieniem. Był jeden dzień, w którym w ogóle nie wyszła na kort. A poza nim trenowaliśmy dosyć lekko. Cały czas była pod opieka lekarza. Niestety, po wczorajszym meczu z Golubic, to emocje, wysiłek i te inne czynniki spowodowały, że po prostu padła. Straciła głos, nie spała w nocy, bo cały czas kasłała. nie wyglądała najlepiej. Wyjście na kort ze Switoliną na 20-30 % nie miało sensu. Przede wszystkim chodziło o zdrowie Magdy. Nie było sensu jeszcze bardziej eksploatować. Wiem, że wycofała się z turnieju w Rouen, więc jest to poważniejsza sprawa. Mam nadzieję, że szybko wróci do siebie.