Hubert Hurkacz osiągnął swój pierwszy ćwierćfinał w Australian Open.
W 4. rundzie Polak, zajmujący 9. pozycję w rankingu ATP Tour, pokonał 119. na świecie Francuza Arthura Cazaux 7:6 (7-6), 7:3 (7-3), 6:4.
W środę, w swoim drugim wielkoszlemowym ćwierćfinale, Hurkacz spotka się z Daniłem Miedwiediewem, numerem trzy w rankingu ATP.
– Cieszę się z dzisiejszego spotkania. Na pewno dobrze jest zrobić krok dalej, ale jestem bardzo ambitny i mam nadzieję dobrze zagrać w kolejnych spotkaniach, mam nadzieję. Na pewno Danił będzie trudnym rywalem, był tutaj w finale i wie jak grać na tych kortach. Także to będzie wyrównany mecz, ale zamierzam się przygotować jak najlepiej i dać z siebie wszystko – powiedział dziewiąty tenisista świata.
Obaj tenisiści przed tym meczem podkreślali, że decydować o zwycięstwie będzie przede wszystkim skuteczność returnu. I trudno się było z tym nie zgodzić, bo Hurkacz jest posiadaczem jednego za najlepszych serwisów na świecie, a jego rywal również potrafi tym uderzeniem zdobywać seryjnie punkty.
Początek był zaskakujący, bo już w drugim gemie Hubert pozwolił się przełamać i po chwili rywal odskoczył na 3:0. Ale wrocławianin natychmiast odrobił straty i później gra toczyła się zgodnie z regułą własnego podania, aż doszło do tie-breaka.
Lepiej rozpoczął go Polak obejmując prowadzenie 5-2, ale przeciwnik nie rezygnował z walki. Doprowadził do 4-5, obronił setbola przy 5-6, ale przy drugim – po 54 minutach gry – nie udało mu się przebić returnu nad siatką.
W drugiej partii nie doszło do przełamań, chociaż przy stanie 3:2 Hurkacz miał do dyspozycji pięć „break pointów” w najdłuższym gemie meczu, ale żadnego nie wykorzystał. Potem obaj pewnie utrzymywali serwisy, często bez straty punktu, wiec znowu doszło do tie-breaka. W nim od stanu 3-3 to Polak rozstrzygnął na swoją korzyść kolejne cztery wymiany i wygrał go 7-3, po kolejnych 54 minutach.
Otwarcie trzeciej partii należało do wrocławianina, który odskoczył od razu na 2:0 i przewagę jednego „breaka” utrzymał do końca, wygrywając z coraz większą swobodą swoje serwisy, choć rywalowi przychodziło to równie łatwo. Po dwóch godzinach i 27 minutach Hubert przypieczętował zwycięstwo przy pierwszym meczbolu.
– Dzisiaj ważny na pewno był dzisiaj serwis, ale myślę, że z końca kortu też grałem dzisiaj dużo lepiej i przejmowałem inicjatywę, ale i po serwisie też grałem dobre punkty. Pierwsze dwa sety były bardzo wyrównane, szczególnie pierwszy, w którym rywal miał przewagę „breaka”, dlatego cieszę się, ze je wygrałem – ocenił Hurkacz.