Michalski zagra o tytuł z Zielińskim
W sobotnim finale 96. Narodowych Mistrzostw Polski w Bytomiu zobaczymy na korcie dwóch tenisistów PZT Team. Rozstawiony z numerem drugim Daniel Michalski (WKT Mera Warszawa) spotka się w nim ze świetnym deblistą Janem Zielińskim (Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki). Początek meczu zaplanowano na godzinę 12.30.
Wcześniej, o godz. 10.30, rozpocznie się finał singla kobiet, w którym broniąca tytułu Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) zmierzy się z Martyną Kubką (Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki).
W piątek, zaraz po półfinałach kobiet, na kort centralny wyszli Michalski oraz rozstawiony z numerem czwartym Filip Peliwo (AZS Łódź). Od pierwszych wymian widać było, że nie będzie w tym meczu łatwych piłek, a punkty rozgrywać się będą głównie w długich wymianach z głębi kortu. W tej zaciętej batalii lepszy okazał się tenisista PZT Team, który wygrał 7:6 (7-3), 6:3.
– To był bardzo trudny mecz. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Tak naprawdę uważam, że momentami to Filip grał w nim lepiej ode mnie, a nawet chwilami przeważał na korcie. Ja przejąłem inicjatywę dopiero w tie-breaku i dzięki swojemu forhendowi oraz serwisowi rozstrzygnąłem go na swoją korzyść. W drugiej partii, mimo że na początku zostałem przełamany, czułem się już mocniejszy i zdołałem zamknąć to spotkanie – powiedział po zwycięstwie Michalski.
– Pierwszy raz w finale mistrzostw kraju grałem trzy lata temu. Od tamtej pory mnóstwo się u mnie zmieniło. Wtedy byłem młody i niedoświadczony. Teraz wciąż jestem młody, ale już mam całkiem spore doświadczenie, zdobyte w turniejach ITF, a także w challengerach ATP, w których zwłaszcza w tym roku rozegrałem dużo spotkań. Obecnie moja gra wygląda zupełnie inaczej. Jestem dużo mocniejszy pod względem fizycznym, lepiej serwuję, moje mentalne podejście też się zmieniło. Ja z 2019 roku i ja z dziś to dwie zupełnie inne osoby – dodał.
O ile Michalski był od początku mistrzostw wymieniany jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do końcowego sukcesu. O tyle awans Jana Zielińskiego (Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki) jest pewną niespodzianką, bo od kilku sezonów specjalizuje się on w grze podwójnej i jest obecnie 52. deblistą świata w rankingu ATP.
W drodze do finału wyeliminował m.in. dwóch dobrych zawodników PZT Team: w trzeciej rundzie Maksa Kaśnikowskiego, a w ćwierćfinale rozstawionego z „trójką” Kacpra Żuka (obaj CKT Grodzisk Maz.), ubiegłorocznego finalistę i mistrza kraju sprzed dwóch lat
– Sam nie wiem jak mi się udaje wytrzymywać kondycyjnie kolejne mecze. Dawno już nie grałem na takim poziomie intensywności, jednak na co dzień gram głównie w deblu, a tutaj jednocześnie w singlu i deblu. Dzisiaj wyszedłem na kort z taktyką, na którą w sumie nie miałem siły, a do tego Marcel zagrał lepiej niż się spodziewałem. Szacun dla niego, już wiem, jak się znalazł w półfinale. To był bardzo ciężki mecz, na tym poziomie zmęczenia nie byłem w stanie nawet analizować tego, co się dzieje na korcie. Ale najważniejsze, że przetrwałem i udało mi się wygrać – powiedział Jan Zieliński.
– Sam nie wiem, jak po dotychczasowych meczach tutaj udało mi się dzisiaj rano wstać z łóżka. Chyba pomogło mi w tym śniadanie, bo jak poczułem jego zapach, byłem w stanie się podnieść. Kolejne kroki były już jednak o wiele cięższe. To było też widać w meczu. Brakowało mi sił na atak, zejście do kortu, przyspieszenie. Ciężko było, ale znowu się udało, a jeszcze przede mną finał debla wieczorem. Chyba tylko adrenalina mnie jeszcze trzyma na nogach, gdyby nie to, to już leżałbym pewnie w domu na łóżku – dodał.