Wybudowana za ponad miliard złotych, utrzymywana za miliony i … praktycznie nieużytkowana.
Droga Wodna Górnej Wisły to przykład nikomu niepotrzebnej inwestycji, kosztownej dla podatników i przyrody. Tak wynika z raportu WWF Polska, opracowanego przez ekspertów i ekonomistów. O inwestycji opowiada też film “Zagubiona Autostrada”.
Droga Wodna Górnej Wisły to odcinek obejmujący Wisłę od ujścia Przemszy do ujścia rzeki Sanny w Annopolu. Składa się na nią sześć stopni wodnych ze śluzami i 24 km żeglownego kanału. Łącznie to 72 kilometry skanalizowanej rzeki. Kolejne inwestycje powstawały od końca lat czterdziestych przez cały okres PRL-u. Ostatnie obiekty były budowane już po 1989 roku.
Utopiony miliard złotych
Jak wynika z raportu, koszt powstania drogi wodnej to miliard złotych, w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza. Każdego roku kolejne miliony złotych wydajemy na obsługę nieużywanych śluz i całodobową obsługę stopni wodnych. Prowadzone są też prace konserwatorskie i modernizacyjne urządzeń. Kolejny koszt to utrzymanie i konserwacja dziesiątek kilometrów wałów i urządzeń melioracyjnych. Jest to konieczne dla zapewnienie bezpieczeństwa okolicznych wsi. W latach 2004-2019 średni koszt utrzymania DWGW wynosił prawie 11 mln złotych rocznie.
Kto nas wpuścił w kanał?
Celem wybudowania wodnej autostrady był przede wszystkim transport węgla z kopalń w rejonie Oświęcimia do elektrociepłowni w Skawinie, Łęgu i w podkrakowskiej Nowej Hucie. Dziś wiadomo, że mimo dedykowanej temu inwestycji dostawcy zamiast barek wybierają transport kolejowy. Jak wskazuje raport, transport kolejowy jest po prostu korzystniejszy niż transport wodny, bo jest szybszy, mniej zależny od pogody i mniej emisyjny.
Nawet po zamianie rzek w drogi wodne, z powodu warunków atmosferycznych, transport barkami byłby możliwy jedynie przez ok 250 dni w roku.
Inwestycja przy okazji zatrzymała też turystykę wodną. Jeszcze przed budową Drogi Wodnej Górnej Wisły, mimo że trasa nie była dostosowana do transportu dużej ilości towarów, ruch pasażerski miał się dobrze. Można było dopłynąć statkiem z Krakowa do Niepołomic. Teraz, po regulacji rzeki i dostosowaniu jej do masowego przewozu towarów, żegluga pasażerska na tym odcinku nie występuje. Podobnie jak żegluga towarowa…
(Nie) mądrzy po szkodzie?
W rządowych planach są kolejne „zagubione autostrady” i kolejne zmarnowane miliardy. By dostosować polskie rzeki do III i IV klasy żeglowności, a takie są rządowe plany, konieczne byłoby regulowanie rzek i zamiana ich w ciąg zbiorników zaporowych dostosowanych do potrzeb żeglugi towarowej.
„Droga Wodna Dolnej Wisły to nieopłacalny finansowo i szkodliwy środowiskowo przykład tego, czego nie robić na rzekach. Jeżeli wyciągniemy lekcję z tego przykładu, nie popełnimy kolejnych błędów. Niestety nawet obecne rządowe plany rozwinięcia żeglugi śródlądowej w Polsce powstają ignorując fakty naukowe i ekonomię. Według planów rządowych mamy wybudować wodne autostrady na największych polskich rzekach. W ocenie ekonomistów, drogi E 40 (przez Wisłę i Bug), E 30 (przez Odrę) i E 70 (przez Wartę i Noteć) oznaczają wydanie ponad 210-240 miliardów złotych, podczas gdy koszty modernizacji i dostosowania infrastruktury kolejowej wyniosłyby 34 mld zł. Dodatkowo oznaczałoby to zniszczenie rzek, od których jakości zależy stan środowiska, nasze bezpieczeństwo i jakość naszego życia”, tłumaczy Piotr Nieznański, Doradca Zarządu ds. Środowiskowych WWF Polska. |
Źródło: W. Szymalski, J. Wiśniewski, Raport Fundacji WWF Polska: Żegluga czy kolej? Perspektywy rozwoju zrównoważonego transportu w Polsce do 2050 roku, Warszawa 2020
Przyrodnicza katastrofa
Żeby transport wodny w skali o jakiej mówi rząd stał się możliwy na Wiśle musiałoby powstać 7-8 zapór, a na Odrze nawet do 30 stopni wodnych.
„Budowa kolejnych zapór to ekosystemowa katastrofa. Dla ryb migrujących zapory są nie do przebycia, od razu moglibyśmy się pożegnać z planami przywrócenia polskim rzekom jesiotra czy innych ryb migrujących, takich jak łosoś, certa i troć. Nawet jeśli zbudujemy przepławki, tylko niewielki odsetek ryb będzie mógł dopłynąć w górne odcinki rzek na tarło. Rzeki zamienione w kanały przestają też pełnić funkcje ekosystemowe takie jak – samooczyszczanie wody, retencja wody przez doliny rzeczne, ochrona przed suszą, zachowanie różnorodności biologicznej, odporność na zmiany klimatu”, mówi Marek Elas z WWF Polska. |
Czy będzie coś nimi pływać? Trudno na to liczyć, bo drogi wodne nie będą dostępne przez cały rok ze względu na brak odpowiednich zasobów wodnych w Polsce! Obecnie udział przewozów ładunków transportem rzecznym w całości przewozów w Polsce wynosi zaledwie około 0,2% względem tonażu, podczas gdy w Rumunii ponad 20%, w Bułgarii 24%, a w Niderlandach nawet 42.3% (GUS 2020a).
Dlaczego w innych krajach Europy transport wodny działa, a u nas nie? M.in dlatego, że nasze rzeki niosą za mało wody! Średnie przepływy rzek takich jak Ren czy Dunaj są kilkakrotnie większe niż te na Wiśle. Nie wspominając już o Odrze, Narwi czy Warcie. A i tam, zmieniający się klimat i niskie stany wody sprawiają, że coraz częściej barki zamiast pływać stoją w porcie.
(WWF)