Czy polski rząd planuje wywiązać się z umowy dotyczącej kopalni Turów?
Dlaczego wymaga możliwości rozwiązania umowy za 2 lata?
– Jeśli Polska zdecyduje się zaakceptować czeski pomysł na polską kopalnię Turów to wynegocjowana umowa jest na tyle gotowa, że można ją podpisać – powiedział w piątek minister środowiska Richard Brabec (ANO). Rozmowy zakończyły się bez porozumienia w czwartek wieczorem. Według Brabeca zostały przerwane, a nie zakończone. Strony są zainteresowane dalszym działaniem, ale nie wyznaczyły terminu. Gubernator Kraju Libereckiego Martin Půta (SLK) wyjaśnił, że niedopuszczalne jest, aby strona polska mogła wypowiedzieć umowę po dwóch latach.
Porozumienie można osiągnąć w ciągu kilku dni, a na pewno nie miesięcy.
Według hejtmana Kraju Libereckiego Martina Půty Czechy dążą do zawarcia umowy z Polską, która zapewni, że granice oddziaływania na środowisko nie zostaną przekroczone, otrzymają informacje o stanie wód gruntowych, a inwestor dotrzyma obietnic. „Propozycja, aby Polska mogła automatycznie wypowiedzieć umowę po dwóch latach, jest dla nas całkowicie nie do przyjęcia” – powiedział.
Kopalnia ma działać jeszcze przez 22 lata.
Czechy uważają spór przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości za niepotrzebny.
Po spotkaniu polski minister ochrony powietrza i środowiska Michał Kurtyka stwierdził, że jego kraj przedstawił „bardzo dobrą ofertę” dla mieszkańców Kraju Libereckiego w zakresie infrastruktury gospodarki wodnej, współpracy terytorialnej i monitoringu. Według niego spotkała się jednak z eskalacją żądań strony czeskiej.
Strona polska odmawia zaprzestania wydobycia
Według Czech przygraniczna kopalnia Turów zagraża m.in. dostawom wody pitnej w krajowych gminach. Mimo orzeczenia w trybie prejudycjalnym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w maju strona polska odmawia wstrzymania wydobycia, ponieważ zdaniem Warszawy miałoby to negatywny wpływ na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Przedstawiciele Polski stwierdzili też, że proponują np. wsparcie finansowe mieszkańcom czeskich gmin.