Kamil Majchrzak wygrał w sobotę challenger ATP na kortach ziemnych w Prostejovie (z pulą nagród 125 tys. dol.), pokonując w finale Hiszpana Pedro Andujara 6:2, 7:6 (7-5).
Dzięki temu w poniedziałek zawodnik PZT Team wróci do pierwszej setki rankingu ATP Tour.
– Bardzo się cieszę, że udał mi się powrót na korty ziemne, chociaż wciąż będę powtarzał, że najbardziej lubię grać na twardej nawierzchni. Challenger w Czechach dał mi to, czego brakło mi w ostatnich tygodniach w Nowym Jorku, czyli dużo meczów, które pozwoliły z każdym kolejnym meczem podnosić poziom swojej gry. No i dał dużą satysfakcję i pewności siebie. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko podtrzymać przez krótką przymusową przerwą przed Roland Garros. Przed kolejnym Wielkim Szlemem czeka mnie kilka dni przerwy, zanim ruszę do Paryża na eliminacje. Jest duża szansa, że załapię się od razu do turnieju głównego, bo jestem drugi na liście oczekujących. Ale na razie przygotowuję się do gry w kwalifikacjach – powiedział po zwycięstwie w Prostejovie Kamil Majchrzak.
– Nie mam wygórowanych oczekiwań wobec Roland Garros, staram się nie popełnić błędu i nie zakładać jakiś nadmiernie optymistycznych scenariuszy. Musze się po prostu skupić na kolejnych meczach i starać się w nich zagrać jak najlepiej. W tym tygodniu bardzo dobrze poczułem się na mączce i liczę, że podobnie będzie na paryskich kortach. Tym bardziej, że jak na „cegłę” są one dość szybkie. Ważne, że udało mi się zrehabilitować za nieudaną wyprawę do Stanów Zjednoczonych. Poleciałem tam dobrze przygotowany fizycznie, kondycyjnie i tenisowo również, ale na miejscu nie zagrało coś w sferze mentalnej. Może trochę przerosły mnie oczekiwania, jakie wiązałem ze startem w US Open? Nie wiem, na pewno skończyło się rozczarowaniem, może nawet nie samym wynikiem, a bardziej stylem, w jakim tam przegrałem – dodał zawodnik PZT Team.
Majchrzak miał w ten weekend wystartować w eliminacjach do turniej ATP Masters 1000 w Rzymie, ale musiał się z nich wycofać. Pierwszy mecz w stolicy Włoch musiałby zagrać w sobotę, ale właśnie wtedy był zaplanowany finał challengera w Prostejovie. Po sukcesie w Czechach Kamil wrócił do pierwszej setki rankingu ATP Tour, bo w poniedziałek powinien się znaleźć w okolicach 98. miejsca na świecie.
– Dzisiejsze zwycięstwo na pewno dodało mi skrzydeł i pozwoliło wrócić do Top 100. Będę się starał w najbliższych miesiącach zaatakować czołową 50-tkę rankingu. To dobry czas, bo praktycznie do kwietnia nie bronię żadnych punktów, więc mogę tylko je zyskiwać i piać się w górę. Ważne będzie cały czas, żebym podwyższał poziom swojej gry i wierzę, że to się przełoży na coraz lepsze wyniki. W USA widać było, że brakowało mi trochę gry na najwyższym światowym poziomie, w trochę trudniejszych warunkach i z najmocniejszymi rywalami. Ale na pewno jestem zadowolony z udanych występów w cyklu polskich turniejów PZT Polish Tour, bo bez nich trudniej byłoby mi wejść z marszu do międzynarodowego Touru – uważa Majchrzak, który od stycznia do czerwca leczył kontuzję (przeciążeniowe pęknięcie kości miednicy i nigdzie nie grał).
– W USA dużym utrudnieniem były też bardzo rygorystyczne zasady funkcjonowania. Właściwie było tylko: hotel-korty, hotel-korty, hotel-korty i tak w kółko. Oczywiście, lepiej przestrzegać procedur sanitarnych, ale na dłuższą metę było to bardzo nużące i dodatkowo stresujące. Po powrocie do Europy jest trochę inaczej, ale wciąż staram się postępować rozsądnie i bezpiecznie. W tej nienormalnej wciąż sytuacji sensownie planuję też kolejne starty. Po powrocie z Czech będę musiał usiąść z trenerem Tomaszem Iwańskim i zastanowić się jak będą wyglądać moje kolejne występy – powiedział Majchrzak.
– Początkowo myślałem, że zaraz po Roland Garros przejdę na twarde korty w hali. Ale biorąc pod uwagę dobry wynik z tego tygodnia, to musimy rozważyć, czy jednak nie przedłużyć występów na ziemi, bo zaraz po Roland Garros jest turniej ATP na Sardynii, rozgrywany własnie na „cegle”. Być może to będzie właściwy kierunek tuż po Paryżu, ale zobaczymy. Potem będę się starał załapać do halowych turniejów w Europie. Im bardziej będę poprawiał ranking, to będzie łatwiejsze, bo wiadomo, że pod dachem drabinki są ciaśniejsze. Ale też ATP dodało na jesieni ostatnio cztery turnieje, więc będą spore szanse na grę. Zdarza się, że jednym tygodniu będą rozgrywane dwie, a nawet trzy imprezy rangi ATP Tur, więc jestem optymistą jeśli chodzi o możliwości występów. Po długiej kontuzji i przerwie związanej z pandemią, potrzebuję jak najwięcej meczów do ogrania się. A jednocześnie chcę zgromadzić jak najwięcej punktów, żeby na początku przyszłego sezonu zaatakować Top 50. Wierzę, że jest to realny plan – dodał zawodnik PZT Team.